Zoran Sretenović – koszykarski Belmondo

Zoran Sretenović – koszykarski Belmondo

Zmarły 28 kwietnia Zoran Sretenović w Polsce znany przede wszystkim jako świetny rozgrywający z czasów gry dla Stali Ostrów w latach 1998-2001 i trener w Starogardzie, Koszalinie i Ostrowie. Jednak na terenach byłej Jugosławii był naprawdę kimś - każdy kojarzy go z występów dla otoczonej niemal boskim kultem Jugoplastiki Split, a w Niemczech z pierwszym krajowym pucharem dla Bambergu. Zapraszamy do cofnięcia się do przełomu lat 80’ i 90’, razem ze wspominającymi kolegę legendami: Dino Radją, Bożidarem Maljkoviciem, Żanem Tabekiem i przedstawicielami Brose Bamberg.
Zoran Sretenović / fot. wikimedia commons

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>

Niesamowite cyferki

Powiedzieć, że Sretenović potrafił organizować grę i był nastawiony najpierw na podanie, to jak nie powiedzieć nic. Zwróćmy się więc do klarownego świata cyfr. W sezonie 1999/2000, 35 letni Sreta był u schyłku swojej zawodniczej kariery, gdy dla Stali notował średnio 7.8 asysty. Rok później wywindował ten rekord do 8.5. Sześciokrotnie rozdał więcej niż 15 asyst, przeciwko Pogoni Ruda Śląska zanotował 17  kluczowych podań, w starciu z Komfortem – 16. Taka kontrola gry w dzisiejszym baskecie już niemożliwa.  Koledzy i szkoleniowcy zgodnie mówili o nim – grający trener. 

Marzenie niespełnione

Państwo Sretenović pochylali się nad swoim nowonarodzonym synkiem, podziwiając go w mocnym, sierpniowym świetle, wpadającym przez okno belgradzkiego szpitala. Chłopcu nadano popularne w Serbii imię Zoran, co oznacza „świt”. Był rok 1964, drugi raz z rzędu mistrzem Jugosławii został OKK Belgrad. Za 15 lat w barwach tej drużyny miał debiutować młody Sreta. 

Lubię swoje imię, tak jak z uśmiechem wspominam swoje dzieciństwo. Tata był policjantem, mama pracowała w fabryce farmaceutycznej. Co prawda jestem jedynakiem, ale nigdy się nie nudziłem. Młodość w Belgradzie to wspaniały czas.” – wspominał po latach Sretenović. 

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Ponoć już od małego jego jedynymi zabawkami były piłki, przy czym w przedpokoju walały się głównie futbolówki, bo chłopak zaczynał treningi właśnie od piłki nożnej. Trafił nawet do młodzieżowych grup Crvenej Zvezdy, a na koszykówkę nawrócił go dopiero nachalny wuefista i szkolne mistrzostwa Belgradu, na których dostrzegli go skauci… Czerwonej Gwiazdy. Sukcesy odnoszone w biało-czerwonej koszulce Zvezdy stały się jego pierwszym i nigdy nie spełnionym marzeniem. Z perspektywy czasu, mówił:

„Gwiazda to rana, która mnie pali. Rozczarowanie. Dwukrotnie nie udało mi się zrobić dużej w klubie, w którym zaczynałem. Jako dziecko z Belgradu miałam tam swoich idoli, wyobrażałem sobie grę dla zespołu, który kocham.”

Rodzinny klub reprezentował w latach 1984-1986 i 1996-1997. W 92 meczach uzyskał 292 punkty, nie sięgając po żadne trofeum. Najpierw nasłuchał się peanów zarządu na temat swojej gry, by kolejno zostać przesuniętym do roli rezerwowego, na co nie chciał przystać. Wówczas pomocną dłoń wyciągnął doń asystent Zvezdy, słynny Bozidar Maljković, który wyruszał do Splitu by poprowadzić chorwacką Jugoplastikę. Tak rozpoczęła się budowa zespołu, przez wielu fanów postrzeganego jako najlepsza drużyna w dziejach europejskiej koszykówki. 

Jak zbudować Dream Team?

Sreta zdecydował się na dołączenie do Jugoplastiki głównie ze względu na szacunek do pracy Maljkovicia. W 1986 nikt nie podejrzewał jeszcze, że talenty młodziutkich Kukoća i Radji eksplodują tak prędko, a o tytułach na skalę Euroligi nawet nie śniono. Pomimo rekomendacji profesora Acy Nikolicia na przybyszów z Belgradu również patrzono początkowo podejrzliwie, szczególnie na Sretę. Niby jakim prawem człowiek, który przegrał rywalizację Radoviciem, Karadziciem i Jankoviciem ma poprowadzić Split do sukcesów. Szybko jednak zmieniono zdanie, bo jak mówi Dino Radja – „Zoran był dla nas idealnie dopasowany. W drużynie z wieloma strzelcami napędzał show, a w obronie potrafił doprowadzić rywala do wściekłości”.

Kompetencje Srety w iście poetycki sposób opisuje dla nas Maljković:

Wyobraź sobie film „Do utraty tchu” bez Jeana Paula Belmondo. To kawał światowego kina, wielokrotnie nagradzane dzieło, pasowałoby do każdego aktora, ale arcydziełem stało się tylko za sprawą Belmondo. 

Cóż, tym kim Belmondo był w świecie filmu, tym Sreta był dla europejskiej koszykówki. Nawiązując do tej analogii, Jugoplastika bez Sretenovicia byłaby dobra, ale nie doskonała. Znałem go od początku kariery i śledziłem ją do samego końca. Miałem też przywilej trenowania tego zawodnika. Poza boiskiem z  nonszalancją nosił w sobie niespokojnego ducha belgradzkiego zakapiora, którego jednocześnie nie można mylić z bandytą. Ten mężczyzna znał ulicę przez duże „S”, ale nie był człowiekiem ulicy. Przy tak wspaniałej matce i ojcu policjancie z Vożdowacu nie mogło się to zdarzyć. 

Niemalże patologicznie pracowity, ekstremalnie szalony w kwestiach odwagi. Potrafił przenieść belgradzki humor i sznyt na najwyższy europejski poziom, gdzie pozostawał zwycięzcą. Tego właśnie potrzebowałem w Jugoplastice. Ot tak, po prostu, zapewnił zespołowi odpowiednią chemię, która trwała aż do jego ostatniego dnia w Splicie.”

Boża Majlković dobrał właściwych zawodników i zaczął układać drużynę według kilku prostych zasad: 

Po pierwsze, praca. Jugosłowiańskie kluby zaczynały wówczas treningi najwcześniej o godzinie 11. Zawodnicy i sztab Jugoplastiki spotykali się już o 7. Swoich rywali sprawdzali dzwoniąc do ich biur. Sporadycznie ktokolwiek sięgał po słuchawkę przed południem. Nad wszystkim czuwał konsekwentny do bólu Maljković, który doglądał każdego drobnego szczegółu przygotowań. W rozmowie z polskikosz.pl Dino Radja podkreśla:

„Co odróżniało nas od innych klubów? Proste – pracowaliśmy więcej od nich, byliśmy także bardziej zdyscyplinowani.”

Kolejno, zaufanie. Maljković widząc, że w zespole pojawiają się problemy wzywał do swojego gabinetu Sretenovicia i Dusko Ivanovicia, jako najbardziej doświadczonych zawodników Splitu. Gdy oni mówili – Kukoć za mało dzieli się piłką, do pokoju sprawdzano i Toniego, gdy ten wskazywał palcem na błędy Radji, posyłano po młodego centra. I tak dalej, i tak dalej. Nie unikano trudnych rozmów, ale wszystkie odbywano w gronie zainteresowanych, a nie za plecami, nie przed dziennikarzami. 

Co więcej, młodość. Nie ma co ukrywać, że Kukoć i Radja mieli talent, który można rozdzielić na kilka pokoleń. Oprócz niego jednak odznaczali się też pasją i miłością do gry. Sretenović pamiętał to tak:

„Byliśmy dzieciakami. Nasza młodość decydowała o wszystkim. Dusko był nieco bardziej doświadczony, ale na równi z nami grał z werwą i radością. Oczywiście pod okiem Bozy i Profesora byliśmy profesjonalistami, przy tych dwóch postaciach nie było miejsca na niesubordynację. Przy tym jednak pozostawaliśmy pełni emocji, każdy mecz, każdy trening był dla nas wszystkim. Nie tak jak dziś, trening, gwizdek, do widzenia. Dusza, zabawa, pasja.”

Myśl uzupełnia w innym wywiadzie dla serbskiej prasy:

„Mając 24 lata byłem weteranem tego zespołu. Rywalizacja i zwycięstwa stały się naszym nawykiem. Ciężko dziś wytłumaczyć komukolwiek, że Toni był najlepszym graczem w Europie, a zarabiał grosze.”

Łączy się z tym kolejna cegiełka tworząca fundament drużyny ze Splitu – przyjaźń. Panowie spędzali ze sobą mnóstwo czasu także poza boiskiem. Radja, Tabak i Sretenović umawiali się wówczas z koszykarkami grającymi dla damskiej sekcji Jugoplastiki. Spotykali się na riwierze, chodzili po plaży, żyli w pełni. Sreta w wywiadach podkreślał, że największym szczęściem jakie dotknęło go w Splicie, było zetknięcie z ukochaną Nadią. Dziewczyna była doskonałą rozgrywającą, ale grę prowadziła zupełnie inaczej niż mąż – mając okazję, nie wahała się oddać rzutu, a w statystykach zapisywała nawet mecze z 30 oczkami i 10 asystami. 

Panowie oprócz randek z ukochanymi z lubością grali w karty. Niepokonaną parę stanowili ponoć Radja ze Sreto, ogrywający nawet samego Profesora Nikolicia. 

„To był mój najlepszy przyjaciel w drużynie. Kochałem wszystkich z nich, ale on był tym wyjątkowym człowiekiem. Przez cztery lata byliśmy współlokatorami. Sreta był dowcipnisiem, wiecznie żartował, poważniał jedynie na najważniejszych meczach. Jeśli popełniłeś głupią stratę lub nie trafiłeś spod samej obręczy, potrafił docinać ci tygodniami.” – mówi Radja. 

Słowa te potwierdza w komentarzu dla PolskiKosz.pl Zan Tabak:

„Sreta był dla mnie kolegą z drużyny na początku mojej kariery, kiedy występowałem w Jugoplastice. Był nieco starszy, dlatego z uwagą przypatrywałem się jego grze, jego zachowaniu. Przede wszystkim był znakomitym człowiekiem. Zanim zaczniemy rozmawiać o jego wartości koszykarskiej, trzeba podkreślić jak świetnym był facetem.”

„Dowcipny gość, sypał żartami jak z rękawa. Miał w sobie ten belgradzki sznyt.” – wspominał Kukoć. 

Trzy tytuły poproszę

Walkę o pierwszy europejski tytuł gracze Jugoplastiki mieli stoczyć w Monachium. Na dwa dni przed pierwszym meczem, do Niemiec przyjechał wesoły autobus z Jugosławii, pełen zapalonych karciarzy. Lubujący się w dyscyplinie trenerzy stwierdzili, że nadszedł czas odpuścić, by nie nakładać na młodych koszykarzy dodatkowej presji. Na graczy Splitu czekał hotel na peryferiach, na wszystkie wydarzenia i treningi wchodzili jako ostatni z finałowej czwórki. Przed meczem półfinałowym z Barceloną ktoś krzyknął w tunelu – tylko nie przegrajcie dwudziestoma! Niedoczekanie. Jugoplastika wygrała 77-87, Sreta rzucił 5 punktów. 

W finale przyszło im zmierzyć się z wielkim Maccabi, i tutaj już nikt nie dawał szans Kopciuszkom z Jugosławii. 

„Przed Final Four w ogóle byliśmy poza dyskusją. To było najbardziej nieoczekiwane i najlepsze doświadczenie mojego życia” – mówi nam Radja.

Amerykanie Ken Barlow, Kevin Magee, Willie Sims i LaVon Mercer mieli bez trudu rozstrzygnąć mecz na rzecz zespołu z Izraela. Najbardziej liczono na strzeleckie popisy Dorona Jamchy’ego i rzeczywiście przez pierwsze trzy kwarty zanotował on 22 punkty. Dopiero w finalnej odsłonie Maljković, wbrew sugestią Nikolicia desygnował do jego krycia Sreto. W efekcie Jamchy rzucił kolejną trójkę pod sam koniec meczu, gdy gracze Jugoplastiki cieszyli się już na środku boiska z wygranej. 

Bozidar Maljković również podkreśla doskonałą defensywę swojego rozgrywającego:

„Prawdziwy koncert zagrał w finale przeciwko Maccabi w Monachium. Powstrzymał czołowego strzelca rywala, Dorona Jamchy’ego, na 6 punktach po przerwie, a jego obrona była prawdziwym recitalem zwodów i sztuczek. Tym meczem wprowadził nas do koszykarskiego Panteonu i zapewnił miejsce w podręcznikach.”

Każdy z finałów ma swoją osobną historię, ale w moim sercu najważniejszy będzie zawsze ten w Niemczech, bo pierwszy i sensacyjny. Nie ma takich słów, aby opisać adrenalinę związaną z grą o taką wysoką stawkę, przed fanatycznymi kibicami i ze świadomością, że cała Jugosławia oczekuje twojej wygranej.” – wspominał Sretenović, który w całym meczu zanotował 7 punktów, 1 zbiórkę i 1 asystę.

Rok później w Zaragozie już nikt nie traktował Splitu po macoszemu, a w ½ finału Jugosłowianie wygrali z  Limomes, by w decydującym meczu ponownie odprawić Barcelonę. Mecze Jugoplastiki sędziował wówczas Polak, Wiesław Zych. Sreta na boisku spędził pełne 40 minut, będąc pierwszym Europejczykiem, który rozegrał cały finał, a dopiero trzecim zawodnikiem w ogóle, którego trenerzy obdarzyli podobnym zaufaniem. W tym czasie dostarczył 5 punktów, 5 zbiórek i 2 asysty. 

Trzecią koronę zawodnicy Splitu wywalczyli w 1991 roku, w Paryżu, znów ucierając nosa Barcelonie. Smaczku całej sytuacji dodawał fakt, że na ławce Katalończyków zasiadał wówczas sam Bozidar Maljković, a Dino Radja opuścił już Chorwację. Sretenović w swoim stylu kontrolował spotkanie z 7 punktami, 7 asystami i 3 zbiórkami. 

Swój czas u boku Sretenovicia opisał dla nas Zan Tabak: 

„Wówczas koszykówka była inną dyscypliną niż obecnie. W tamtym czasie rozgrywający był osobą całkowicie kontrolującą grę, dysponującą 30 sekundowym  czasem na przeprowadzenie akcji. Sreta, otoczony gwiazdami, był w tym doskonały. Radja, Kukoć, Ivanović, Savić – doskonali gracze, ale to właśnie Sretenović zarządzał tempem gry, rozdzielał między nich piłkę. Był w tym perfekcyjny, jakby w głowie nosił zaprogramowany komputer.”

„W dupie z wami i waszymi wojnami”

Zawodowe spełnienie, słoneczna riwiera, piękne dziewczyny, najlepsi przyjaciele, powołanie do reprezentacji. Czas na ukochane espresso i rozmowy z ludźmi. „Rozmawiając, odpoczywam.” – zwykł mawiać Sreta. 

I wszystko to rujnuje jedno hasło – wojna.

Jako Serb Sretenović musiał opuścić chorwacki Split, choć jak podkreśla, nigdy nie spotkała go nieprzyjemność ze strony kibiców czy zarządu klubu.  Razem z nim wyjechała żona i wylądowali wspólnie na kanapie we włoskim mieszkaniu Dino Radji, który reprezentował wówczas Virtus Roma. Łatwo było się załamać – tuż po sukcesach, w momencie gdy dobrą postawę na boisku Sreta miał w końcu przekuć także na pieniądze, został zmuszony mieszkać kontem u przyjaciela i co więcej, nie mógł grać. Także w kadrze narodowej, a jeszcze niedawno w stolicy Włoch cieszył się razem z kolegami z łatwo wygranego Mistrzostwa Europy 1991. Podczas tego turnieju Sretenović z drużyną rozbili Polaków 103-61. W naszym składzie grali Zelig, Kijewski i młodzi Wójcik i Zieliński.  

„Wtedy panował kult reprezentacji, dostanie się do dwunastki graniczyło w z trudem. Świetnie zagrałem w Rzymie, gdyby nie wojna, Jugosławia rządziłaby w światowej koszykówce.”

Co zabawne, w całym turnieju trafił tylko dwa rzuty z gry, a oddał ich łącznie sześć w pięciu meczach. Niestety w statystykach nie zachowały się asysty. 

Włoski Eurobasket miał być jedynie preludium do Olimpiady w Barcelonie. Podzielona już Chorwacja i Serbia przygotowywały się solidnie na starcie z Jordanem i spółką, jednak dwa tygodnie przed startem imprezy zdyskwalifikowano Serbów. 

Harowaliśmy jak nigdy przez trzy miesiące, bo przecież na Olimpiadzie zagrać miał Dream Team z Jordanem w głównej roli. Czułem, że mogliśmy z nimi powalczyć. Na dwa tygodnie przed rozpoczęciem Igrzysk wszechmogący politycy wyrzucili z nich Serbię. W finale Dream Team zagrał z Chorwacją, a my wściekli i bezsilni oglądaliśmy mecz w telewizji.” – mówił w wywiadzie Sretenović. 

W 1995 roku jako doświadczony zawodnik sięgnął po złoto z przywróconą do rozgrywek reprezentacją byłej Jugosławii. W atmosferze skandalu Serbowie wygrali z Litwinami, a 41 punktów rzucił wówczas Djordjević. Sreta w samym finale nie wystąpił, najlepiej w całym turnieju zagrał w półfinale przeciw Francji, notując w siedem minut 1 asystę i 4 punkty z linii rzutów osobistych. Koszykarze przyjmowali złote medale słysząc głośne buczenie greckich kibiców, w dodatku salę opuścili na znak protestu trzeci Chorwaci. Za to w Belgradzie przed Starym Pałacem przywitało ich 100 000 rozentuzjazmowanych fanów. 

Do Reichu

Pierwszym zespołem spoza terenów byłej Jugosławii, w którym występował Stretenović był niemiecki Bamberg. W 1991 roku Sreta zapewnił swoim pracodawcom debiutancki, znaczący sukces w historii klubu. Na 20 sekund przed końcem decydującego starcia o Puchar Niemiec wykorzystał dwa rzuty wolne, które pozwoliły jego klubowi wyjście na bezpieczną przewagę. 

Zorana dziwiło przede wszystkim mniej fanatyczne podejście Niemców do basketu: 

„Niby koszykówka wszędzie jest ta sama, ale Niemcy podchodzili do niej z typowym dla siebie dystansem. W Splicie po porażce trzy dni nie mogłem spać, wciąż analizowałem swoje błędy. W Bambergu wszyscy mówili – nic się nie stało, jutro gramy następny mecz.”

Mamy 2022 rok, początek play-off Bundesligi. Brose Bamberg rozpoczyna serię z ósmego miejsca i przyjeżdża na pożarcie przez Albatrosy do Mercedes Benz Arena. Jestem umówiony  z Thorstenem Vogtem odpowiedzialnym w klubie za kontakty z mediami, tematem naszej rozmowy ma być Sreta. Okazuje się, że Thorsten owszem, pamięta jugosłowiańskiego rozgrywającego, bo był to jego pierwszy sezon w roli… młodego fana drużyny Bambergu. Odsyła mnie jednak do dziennikarza, od trzech dekad piszącego o koszykówce w Niemczech:

„Nie oszukujmy się, gracz takiego pokroju trafił do nas głównie z powodu wojny w byłej Jugosławii. Jego zatrudnienie było dużym sukcesem dla klubu i przełożyło się  na sukcesy. Finały Pucharu Niemiec rozgrywano wówczas w formacie dwóch spotkań. Pierwszy Bamberg przegrał, a w drugim na prowadzenie wyprowadził nas Sretenović, pisząc historię klubu.”

Po przygodzie w Niemczech Sreta grał jeszcze we Francji, by rok później wrócić do ojczyzny i występować w niej do 1998 roku, kiedy to trafił do Ostrowa i zakończył sportową karierę w 2001 roku. Przez piętnaście kolejnych lat zajął się trenowaniem, także w Polsce. Zmarł 28 kwietnia 2022, w wieku zaledwie 58 lat, jako przyczynę stwierdzono zawał serca. 

Zamiast zakończenia

„Ostatnie kilka miesięcy były naprawdę trudnym czasem dla wielkiej koszykarskiej rodziny ze Splitu. Zmarło wiele ważnych dla naszego klubu osób. Peter Skansi, legenda klubu i trener reprezentacji. Bajrović, Sobin, jeden z najważniejszych graczy naszej generacji grający wówczas na centrze, oraz Sreto.” – mówi Tabak.

Jakiś czas temu byłem na berlińskiej hali pograć w kosza. Dwie osoby miały na sobie kanarkowe koszulki Jugoplastiki. Wprawdzie z siódemką Kukoća i czternastką Dino, a nie czwórką Sretenovicia, jednak innych dziś nie kupisz.(Cena wacha się od chińskich produktów za 3 euro, do 44 na eBayu.)

Dino Radja chętnie odpisał na wszystkie pytania do tego tekstu, po czym jeszcze kolejnego dnia dodał jedno zdanie:

„To był jeden z najlepszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem.”

Maljković zakończył rozmowę takim stwierdzeniem:

„Dziś jego stratę przeżywa nie tylko jego rodzina, ale cały Belgrad i świat koszykówki. Nasz sport i miasto straciło dobrego ducha, człowieka, który zawsze pozostawał w dobrym humorze.”

Dziedzictwo Jugoplastiki i samego Sretenovicia trwa, mimo upływu lat. 

Grzegorz Szklarczuk

[/ihc-hide-content]

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38