Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Jacek Mazurek: Obaj typowaliśmy, że Zastal trochę się pomęczy ze Śląskiem w drugiej rundzie i niezbędne będą 4 mecze do wyłonienia zwycięzcy. Skończyło się na szybkim 3:0 i błyskawicznym awansie Zastalu do finału. Jesteś rozczarowany Śląskiem? W końcu nawet Spójnia, która już dawno jest na rybach urwała jeden mecz Tabakowi.
Grzegorz Szybieniecki: Nie jestem rozczarowany, może troszkę więcej spodziewałem się po kilku graczach, ale generalnie zdawałem sobie sprawę, że może być tutaj 3:0. Do tej serii podchodzę raczej na zasadzie podziwu dla Zastalu, który miał pod kontrolą te spotkania – tak to przynajmniej ja odbieram. Więcej doświadczenia, więcej jakości i też większe pole manewru jeśli chodzi o rotację. Do zespołu z Zielonej Góry jednak jeszcze przejdziemy, najpierw Śląsk.
Tak jak przed serią rozmawialiśmy, wrocławianie żeby wygrać jakiś mecz w tej serii musieli liczyć na niemal perfekcyjne spotkanie w ataku. Tak się jednak nie stało – Ben McCauley trochę się miotał w ofensywie, a Elijah Stewart po słabym pierwszym spotkaniu próbował na siłę się przełamać i nie zaliczył w końcu ani jednego dobrego meczu.
Jak dołożymy do tego grającego na jednej nodze Ivana Ramljaka, otrzymamy drużynę, która chyba nie mogła wygrać z bogatszym w talent Zastalem. Gibson, Dziewa, Jovanović, Szlachetka – o nich powiemy, że grali naprawdę bardzo dobrze, ale to po prostu za mało.
Zastanawiam się, czy trener Oliver Vidin mógł zrobić więcej? Chyba też nie, były próby atakowania Groselle’a podwojeniami, dobre pomoce w obronie, agresja – Zastal na końcu wcale nie zdobywał nie wiadomo ile punktów, więc tutaj było naprawdę okej. Tak jak wyżej, zabrakło ataku, ale nie było za bardzo jak go pobudzić, kiedy trzech zawodników grających po 20 i więcej minut nie dawało tyle, co zawsze.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!