
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
2:0 dla Wilków Morskich
Kilka dni temu mieliśmy powtórkę sprzed kilku miesięcy – King wygrał na własnym parkiecie 82:76. W tym sezonie jest już więc 2:0 dla ekipy ze Szczecina, bowiem pierwsze starcie skończyło się także ich zwycięstwem – 89:80. King jest więc obok Czarnych jedyną drużyną, która w obecnych rozgrywkach pokonała Anwil dwukrotnie.
Czy szczecinianie mają patent na zespół prowadzony przez trenera Przemysława Frasunkiewicza? King to niewygodny matchup dla włocławian, bo potrafi grać bardzo fizycznie i twardo w obronie, a to właśnie Anwil dzięki dominacji na tym polu często wygrywał mecze. Dobrzy obrońcy na obwodzie, nieustępliwi jak Jakub Schenk czy Sherron Dorsey-Walker skutecznie byli w stanie zahamować liderów Anwilu, a wiem, że to na ich barkach leży dużo odpowiedzialności w ataku.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Włocławianie będą faworytem, mimo dwóch porażek w lidze, ale na pewno te mecze dały do myślenia – tutaj szanse są raczej wyrównane. Jak zawsze w przypadku turniejów, dużo będzie zależało od dyspozycji dnia, ale jednak obie te drużyny bazują na agresji w defensywie, trenerzy zwracają uwagę na twardą grę i ten zespół, który od początku lepiej się do takich warunków zaadaptuje, będzie miał większe szanse na końcowy sukces.
Zdrowie?
Zespół ze Szczecina dla nikogo nie jest wygodny, bo tak naprawdę ciągle gra w innym składzie. Kontuzje nie oszczędzają tej ekipy, a do tego było już kilka zmian w zespole. Być może w czwartek wystąpią po raz pierwszy w pełnym składzie, ale nigdy nic nie wiadomo. Ostatnio poza grą byli Jay Threatt i Malachai Richardson, czyli przecież docelowo gracze pierwszej piątki.
Dodatkowo w meczu z Anwilem z kontuzją zszedł Jakub Schenk – trzech graczy miało problemy ze zdrowie i nie wiadomo, czy na czwartek będą gotowi. Ich powrót może pozwolić jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła drużynie, ale też może zachwiać rotacją i rytmem zespołu – to naprawdę trudne zadanie, by to wszystko odpowiednio poustawiać.
King do gry w osłabieniu już troszkę się „przyzwyczaił”, z kolei Anwil ostatnio musiał sobie radzić bez Kamila Łączyńskiego, czyli swojego boiskowego generała. Wpływ kapitana włocławian na grę jest ogromny i bez niego nie ciężko jest o płynny atak zespołu.
To Kamil jest tym graczem, który sprawia, że inni stają się na parkiecie lepsi i jego potencjalny brak w turnieju o Puchar Polski mocno obniża szanse Anwilu na triumf.
W każdym razie – niewykluczone, że w czwartkowym ćwierćfinale zobaczymy kompletnie inne drużyny niż w ostatnim starciu tych dwóch ekip, choć odbyło się ona zaledwie 4 dni wcześniej.
Kluczowy pojedynek – Dorsey-Walker vs. Dykes
W przypadku Kyndalla Dykesa i Sherrona Dorsey-Walkera nie powiemy, że to zdecydowani liderzy swoich zespołów, ale na pewno przypiszemy im kluczową rolę dla funkcjonowania drużyny i to po obu stronach parkietu. Ten pojedynek wybieram jednak z uwagi na możliwości strzeleckie, bo chociażby ostatnie starcie tych dwóch ekip już pokazało, że sporo może być gry w ataku bazującej na indywidualnościach, którą często widzimy w play off.
Dykes w ostatnim meczu, w końcowych minutach zagubił się w kilku posiadaniach, KD też miał niezbyt dobre momenty w przegranej z Arką. Kiedy jednak Amerykanin złapie swój rytm i obrona troszkę mu odpuści, potrafi być zabójczy. Tak się właśnie stało w meczu ze Śląskiem, w którym trafił 14 z 17 rzutów z gry. King ostatnio pozwolił mu na rzuty za 3 (tylko 1/6) i mimo zdobycia przez Dykesa 18 punktów, jego występ nie był jakiś świetny (6/15 z gry, 3 straty).
Amerykanin musi być efektywniejszy, jeśli Anwil ma wygrać.
Dorsey – Walker za to w 2022 roku trafił 14 trójek z 25 prób (56%) i w czterech meczach zdobywał minimum 14 punktów. Amerykanin jest w ataku dość pewną opcją, a przecież jego wpływ na grę w obronie jest równie ważny, jak nie jeszcze ważniejszy, co pokazuje minuty – średnio ponad 31. SDW będzie więc uciążliwy dla Anwilu po obu stronach parkietu i tutaj sporą pracę będzie miał do wykonania i Dykes i Mathews.
Pierwszy mecz turnieju w Lublinie już w czwartek, o godz. 18.10
Grzegorz Szybieniecki
[/ihc-hide-content]