
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Wojciech Malinowski: Z bilansem 27 zwycięstw i 3 porażek Zastal zdominował sezon zasadniczy w PLK. Czy mógłby Pan podsumować tę część rozgrywek i wasze wyniki w nich?
Żan Tabak: Nie mogę tego uczynić, gdyż nie oddają one naszej obecnej sytuacji. W trakcie sezonu tak naprawdę 3-krotnie zmieniliśmy zespół. Po raz pierwszy po kontuzji Daniela Szymkiewicza, następnie po zakończeniu Pucharu Polski i ostatnio po kontuzji Nikosa Pappasa. Nie twierdzę, że takie rezultaty nie byłyby możliwe z obecnym składem, jednak tak naprawdę nie wiem w tym momencie, na co nas stać.
Play offy powinny być dla zespołów momentem sezonu, w którym są one w najlepszej formie i pokazują swoją najlepszą koszykówkę w sezonie. Czy będzie tak w przypadku zespołu z Zielonej Góry?
W play offach rzeczywiście powinno być widać wszystkie efekty pracy z drużyną, którą wykonało się przez cały okres sezonu zasadniczego. W naszym przypadku trudno jest jednak o tym mówić, gdyż w obecnym składzie jesteśmy od miesiąca.
Jakie są główne wyzwania, gdy tak późno w trakcie rozgrywek przebudowuje się zespół?
Upłynął właśnie miesiąc od czasu, gdy dołączył do nas Nikos Pappas. W tym czasie mieliśmy jego kontuzję, a także uraz Geoffreya Groselle’a. To powoduje, że w tym momencie moim i zespołu wyzwaniem nie są nasi przeciwnicy.
Chcę być dobrze zrozumiany. Szanuję wszystkich naszych rywali i zdaję sobie sprawę z tego, że liga jest bardzo wyrównana i każdy może w niej pokonać każdego. Jednak w tym momencie jestem znacznie bardziej przejęty swoim zespołem niż naszymi przeciwnikami.
Moja drużyna jest w tym momencie dla mnie zagadką. Nie wiemy, czy będziemy lepsi niż wcześniej, czy gorsi, czy tacy sami. Nie wiemy także tego, w jakich elementach będziemy lepsi, a w jakich gorsi. To wszystko jest niewiadomą, gdyż tak krótko jesteśmy w obecnym składzie.
Mogę tylko powtórzyć to, co powiedziałem po zakończeniu Pucharu Polski, że wtedy zakończył się dla nas sezon i jednocześnie rozpoczęliśmy kolejny. To, co obecnie robimy, to po prostu eksperyment.
Czy uczestniczył Pan w podobnym eksperymencie w trakcie minionych lat? Czy to roli głównego trenera czy asystenta?
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Nigdy. Codziennie reaguję na to, jak wyglądają zawodnicy i jak funkcjonuje zespół. Jest to pierwsza dla mnie taka sytuacja w życiu.
Czy jest Pan zadowolony z tego, jak do obecnej sytuacji dostosowali się gracze?
Od swoich zawodników w tym momencie poprosiłem tylko jedno – dajcie z siebie 100 procent. Jeżeli tak będzie, to liczba błędów będzie coraz mniejsza. I gracze rzeczywiście dają z siebie wszystko, jestem zadowolony z ich pracy i nie mogą powiedzieć złego słowa na wysiłek, który włożyli w trakcie minionego miesiąca.
Z Pana doświadczenia i perspektywy – jak bardzo play offy potrafią, w jaki sposób mogą różnić się od sezonu zasadniczego?
Nie wiem tego, gdyż każda liga ma swoją własną specyfikę. Przed rokiem w Polsce nie było play offów, zatem nie mam w nich doświadczenia. Nie wiem, jakie dominują w nim tendencje. Uczestniczyłem oczywiście w tej fazie sezonu w innych krajach, zatem mogę tylko mówić na ich przykładach.
Ogólnie, to nie wierzę w możliwość wynalezienia i zastosowania nowych elementów w grze drużyny. Moim zdaniem play offy powinny być podsumowaniem tego, co zespół pokazywał w poprzednich miesiącach i z czym czuł się w grze najbardziej komfortowo.
Pracę trenerską można zresztą porównać do malowania. Daj 10 różnym szkoleniowcom identyczne kolory, a u każdego z nich efekt będzie wyglądał inaczej.
Czy wasze 3 porażki w sezonie regularnym miały jakieś wspólne cechy? Było w nich coś, co zespół przeciwnika robił szczególnie dobrze?
Można je podzielić na dwie grupy. Dwa pierwsze przegrane spotkania (z Polskim Cukrem i Śląskiem – red.) były rzeczywistymi porażkami, które przydarzają się w sezonie – przeciwnicy wykorzystali nasz gorszy dzień i przygotowanie. My nie zagraliśmy dobrze, oni zagrali lepiej i wygrali.
Z kolei trzeci mecz (ze Stalą Ostrów – red.) był wyłącznie manipulacją i oszustwem.
Trenerzy na całym świecie podczas konferencji prasowych nie tylko podsumowują mecze, ale też używają ich do gier psychologicznych z rywalami. Czy Pana ostre wypowiedzi po meczu w Ostrowie można tak właśnie traktować? Czy jednak rzeczywiście był Pan aż tak mocno rozczarowany całą sytuacją?
Naprawdę byłem tym tak mocno zawiedziony. Koszykówka to moje życie i jestem z nią związany od dzieciństwa. Są jednak w niej pewne rzeczy, które nie powinny się wydarzyć. To było naprawdę złe. Tak samo mogę zresztą powiedzieć o niedzielnym spotkaniu Legii ze Szczecinem. Nawet teraz nie pamiętam, jaką różnicą punktową się one zakończyło.
94.
Ten mecz nigdy nie powinien się odbyć, gdyż szkodzi on koszykówce, zawodnikom i wizerunkowi koszykówki w Polsce. Tak samo było przy okazji meczu w Ostrowie, gdyż wtedy wysłano wiadomość, że można wygrywać spotkania w inny sposób, niż zazwyczaj ma to miejsce w koszykówce. To jest złe dla wszystkich.
W moich wypowiedziach nie było żadnych gier, po prostu mówiłem to, co myślę. I będę tak czynił w przyszłości, jeżeli tylko zajdzie taka potrzeba. Koszykówka jest moim życiem i takie rzeczy nie powinny mieć w niej miejsca.
Jak Pan skomentuje to, że najprawdopodobniej właśnie w Ostrowie Wielkopolskim zostanie zorganizowana „bańka” na decydującą fazę play off – półfinały i finały?
Czy to już pewna informacja?
Jeszcze nie jest oficjalna, ale wiele wskazuje na to, że zostanie to ogłoszone w ciągu kilku najbliższych dni.
Ja nie chcę komentować plotek, mnie interesują tylko fakty. Jeżeli będzie to oficjalnie ogłoszone, to wtedy możemy o tym porozmawiać.
Chciałem chwilę porozmawiać o waszym ćwierćfinałowym przeciwniku. PGE Spójnia wydaje się dosyć nietypowym zespołem, jak na drużynę, która w sezonie regularnym zajęła 8. miejsce, gdyż w ostatnich tygodniach prezentowała się lepiej od kilku drużyn wyżej sklasyfikowanych w tabeli.
Ja mogę tylko powtórzyć to, co powiedziałem wcześniej. Bardzo szanują naszego rywala, graliśmy z nimi trzy razy – w finale Pucharu Polski, a także 2-krotnie w lidze. Wygraliśmy wszystkie trzy, ale zgadzam się z tym, co pan powiedział – że grają lepszą jakościowo koszykówkę od niektórych drużyn, które były od nich wyżej w tabeli. Mają też dobrze zbilansowany skład.
Jednak w tym momencie, to nie oni są moim głównym zmartwieniem. Tak na pewno byłoby, gdyby mój zespół funkcjonował właściwie. Obecnie jednak koncentruję się na swojej drużynie, gdyż cały czas nie wygląda ona, jak powinna.
Gdy uwzględnimy wszystkie rozgrywki, to zagraliście w obecnym sezonie aż 57 meczów, znacznie więcej niż jakikolwiek inny zespół w polskiej lidze. Bardzo często graliście też przy mocno napiętym kalendarzu. Czy można z tego wysnuć wniosek, że do trudnych wymagań w play off będziecie lepiej przystosowani od innych drużyn? Mam tu na myśli zarówno zawodników, jak i sztab trenerski.
Zgadzam się, że rzeczywiście może to być nasza przewaga. Jednak niestety dla nas, zespół nie składa się z 5-6 graczy, a z 10-12. A w tym momencie nie mamy 10-12 zawodników, którzy mają za sobą grę w takich warunkach. Mogę zatem tylko jeszcze raz powtórzyć, że tak naprawdę nie wiem, jak w takiej sytuacji zareagujemy.
Cechą wspólną z dwóch lat Pana pracy w Zielonej Górze było to, że bardzo efektywnie wybieraliście graczy zagranicznych. Jak Pan znajduje balans pomiędzy wyskautowaniem właściwego zawodnika, a następnie odpowiednim wykorzystaniem go w swoim systemie?
W ciągu ostatnich dwóch sezonów podpisywaliśmy większość zespołu od podstaw. Mogłem zatem wybrać graczy, którzy pasują do mojego systemu. Nie jest to jednak sytuacja, która zdarza się normalnie – częściej wygląda to bowiem tak, że jedna połowa drużyny jest już w nim wcześniej, a drugą pozyskujesz do zespołu. Wtedy rzeczywiście musisz zachować odpowiednią równowagę.
Ja jednak miałem szczęście, że dwukrotnie mogłem budować zespoły od podstaw. To sprawia oczywiście problemy w innych elementach, na przykład w kwestii sprawienia, żeby wszyscy ci nowi gracze utworzyli dobrze rozumiejący się zespół na parkiecie. Powoduje też, że rośnie szansa na popełnienie błędu w wyborze.
Mieliśmy jednak szczęście, że zazwyczaj wybieraliśmy i podpisywaliśmy zawodników, którzy potem sprawdzali się w grze. W ciągu dwóch lat nikogo nie zwolniliśmy, a jedyne zmiany kadrowe wynikały z kontuzji, sprzedaży graczy do innych klubów, a także chęci odejścia samego zawodnika.
Niedawno trenerzy uczestniczyli w wyborach najlepszych graczy sezonu w polskiej lidze. Pana wybory w kilku przypadkach wydały się zaskakujące. Najbardziej chyba Omari Gudul ze Spójni, którego umieścił Pan w trójce najlepszych obrońców ligi. Czym on Pana przekonał do siebie?
Zacznijmy od tego, że moim zdaniem najlepszym obrońcą w lidze, a także najlepszym polskim graczem PLK był Marcel Ponitka. Na niego nie mogłem jednak zagłosować.
Wśród innych graczy, których rozważałem byli Omari Gudul, Raymond Cowels i Ivan Ramljak. Pamiętam, jak dobrze Gudul grał przeciwko nam. Jest niższym, ale jednocześnie atletycznym podkoszowym, który potrafi bronić akcje Pick & Roll na wiele sposobów.
Jakie są powody tego, że w trójce Pana najlepszych polskich graczy nie było choćby Jakuba Garbacza, którego inni trenerzy uznali za zwycięzcę tej kategorii?
Jeżeli Garbacz chciałby się dowiedzieć, czemu go nie wybrałem, to z przyjemnością mu to wyjaśnię osobiście. Jednak, jak zapewne wiesz, nie rozmawiam indywidualnie o graczach swojego zespołu i tym bardziej nie będę czynił tego o koszykarzach innych drużyn.
Mogę powiedzieć, że Garbacz jest jednym z najlepszych ofensywnie graczy w polskiej lidze i swoją postawą robi różnicę na parkiecie. Ogólnie jednak uważam, że do takich wyborów przywiązujecie zbyt dużą wagę. Dla mnie była to znacznie mniej istotna kwestia.
Rozmawiamy po jednym z ostatnich waszych treningów przed startem play offów. Jest Pan zadowolony z tego, jak przebiegł? Czy ma pan cały zespól do dyspozycji?
Wciąż nie wszyscy są zdrowi, gdyż Geoffrey Groselle nie zagra. A z postawy zawodników na treningu jestem zadowolony, gdyż dali z siebie na nim 100 procent.
Gdy mówi Pan, że Groselle nie zagra, to ma Pan na myśli pierwszy mecz, oba spotkania, całą serię?
Tego nie wiem.
Rozmawiał Wojciech Malinowski
[/ihc-hide-content]