Żan Tabak: Nie uważam siebie za lepszego (część 1)

Żan Tabak: Nie uważam siebie za lepszego (część 1)

Doskonały trener i bardzo wyrazista osobowość. Żan Tabak, człowiek który przywrócił Stelmet Enea BC na koszykarski szczyt w Polsce, w długim wywiadzie o swojej filozofii trenowania i nowym sezonie w Zielonej Górze.
Żan Tabak / fot. A. Romański, plk.pl

 

Dołącz do Premium – czytaj wszystkie teksty i graj w Fantasy Ligę! >>

Wojciech Malinowski: Na wstępie chciałbym się spytać o to, jak czuje się Pana rodzina po tym, gdy na wiosnę Pana żona ciężko chorowała na koronawirusa. Czy już wszystko jest w porządku?

Żan Tabak: Tak. W szczycie zachorowań w Hiszpanii, tuż po moim powrocie z Polski na wiosnę, moja żona ciężko zachorowała. Sytuacja była bardzo poważna, przez miesiąc przebywała w sztucznie wywołanej śpiączce i jej życie było mocno zagrożone. Na szczęście wyszła z tego, teraz stopniowo czuje się coraz lepiej.

Obecnie przebywa w Hiszpanii razem z naszymi dziećmi i czuje się dobrze, chociaż wciąż pozostają efekty choroby, które mają również inni wyleczeni z koronawirusa.

Skoro Pan jest sam w Zielonej Górze, to teraz już rozumiem, dlaczego klubowy media manager, Maciej Molka, zapewniał mnie, że trener Tabak pomiędzy treningami ma sporo wolnego czasu i można z nim przeprowadzić długi wywiad.

To oczywiście nie mój wybór, że jestem tutaj sam. Ale takie jest życie, czasami w nim musisz wybierać, co jest dla ciebie, czy dla twoich bliskich priorytetem. Chciałbym, żebyśmy mogli mieszkać wszyscy razem, ale w tej chwili nie jest to możliwe.

Rozmawiamy po czterech wygranych Stelmetu w lidze i po wolnym weekendzie, który dał Pan swoim zawodnikom. Czy była to nagroda za tak udany początek sezonu, czy raczej wcześniej było to zaplanowane?

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Nie postępujemy w ten sposób, że graczy nagradzamy lub karzemy, gdy gramy dobrze lub źle. Wszystko jest częścią planu, chociaż w tym momencie nie jest łatwo w Polsce cokolwiek zaplanować naprzód. Już w ubiegłym sezonie, jak i w tym, w związku z koronawirusem, jesteśmy zmuszeni ciągle zmieniać nasz plan. W tym momencie zagraliśmy więcej meczów niż jakikolwiek inny zespół, ale teraz czeka nas 10 dni przerwy.

Pomiędzy 11. i 21 września, gdy zagramy u siebie przeciwko drużynie ze Szczecina, nie mamy żadnych zaplanowanych meczów. Mamy też wiele kontuzji w zespole i choćby dlatego wspomniane dwa dni przerwy były zaplanowane i zasugerowane przez trenera przygotowania fizycznego, co ja zaakceptowałem.

Czytałem Pana wypowiedź, w której podkreślał Pan, że 10 dni przerwy jest czymś bardzo niekorzystnym dla zespołu. Co trener może w tej sytuacji zrobić, by jego drużyna nie wypadła z rytmu? Zwłaszcza, gdy rozpoczęła sezon tak dobrze jak uczynił to Stelmet Enea.

To bardzo trudne. Nie ukrywam, że nie lubię tej sytuacji, gdyż zespół złapał rytm i teraz trzeba wszystko zrobić, by go nie stracić. Ale żyjemy w czasach, gdy nie powinniśmy narzekać. Zamiast tego trzeba umieć się zaadaptować. Koronawirus zmienił wiele rzeczy, często znacznie ważniejszych niż koszykówka.

Co trener może w takiej sytuacji zrobić? Z powodu licznych kontuzji na ostatnich dwóch treningach miałem mniej niż 10 graczy.W takiej sytuacji, z 8-9 dostępnymi graczami, jest bardzo trudno zaplanować zajęcia tak, by utrzymać określony poziom zaangażowania i rywalizacji przed kolejnym spotkaniem. Jest to jednak moją rolą, a także mojego sztabu, by znaleźć rozwiązanie i na takie sytuacje.

Pana zespół rozpoczął sezon od czterech zwycięstw z rzędu, a drużyna dominowała w tych meczach nad przeciwnikiem. Trenerzy i zawodnicy innych zespołów podkreślają, że na przygotowania było bardzo mało czasu. Co było kluczem do tego, że Stelmet już od startu rozgrywek prezentuje się tak dobrze?

Nie wydaje mi się, żebyśmy grali tak dobrze, jak to przedstawiłeś. Uważam, że mamy grupę graczy, którzy w tym momencie dają drużynie sto procent poświęcenia, walczą w każdym meczu naprawdę bardzo dobrze. Gramy z dużą energią, ale nasza egzekucja w grze jest daleka od poziomu, który chciałbym z czasem osiągnąć.

Rozpoczęcie sezonu tak szybko, problemy z przyjazdem graczy, ich kwarantanny po przylocie, czy też odwołanie kilku meczów przedsezonowych – te elementy dotknęły nas w takim samym stopniu, jak inne zespoły. Nie uważam, że to co obecnie oglądamy w meczach, to dobry poziom, nie jest to prawdziwe oblicze polskiej koszykówki. Jest to właśnie spowodowane czynnikami, które wcześniej wymieniłem.

Przyjmuję to do wiadomości. Ale jednocześnie, gdzieś powinien być zauważalny powód, dla którego odnieśliście cztery zwycięstwa z rzędu i wyglądacie wyraźnie lepiej od innych drużyn.

Nie, nie. Powiem tak – nie uważam siebie za lepszego od innych trenerów. Prowadzę zespół, tak jak robią to inni i staram się pracować jak najlepiej potrafię w danym momencie. W tym momencie wygraliśmy kilka spotkań, ale w najbliższym czasie możemy na przykład kilka przegrać. To wszystko jest częścią pracy trenera.

Dzień po dniu staramy się kontrolować i adaptować do sytuacji na które natrafiamy. Moim największym problemem, szczególnie teraz w Polsce w czasie koronawirusa, jest to, że nie da się nic zaplanować na przyszłość.

Po zaplanowanym na 21 września meczu przeciwko drużynie ze Szczecina rozpoczniecie nowy sezon w lidze VTB. W minionych rozgrywkach zajęliście 6. miejsce, co raczej zgodnie zostało przez wszystkich uznane za doskonały wynik. Rywalizujecie w VTB ze znacznie bogatszymi drużynami, czy da się tę pozycję jeszcze poprawić?

Osiągnięcia minionego sezonu, zarówno w PLK, jak i w VTB, były nierealistyczne. Latem ubiegłego roku wszystko robiliśmy późno, co było konsekwencją tego, że ja podpisałem kontrakty chyba jako ostatni z trenerów. Mieliśmy szczęście, że udało się zebrać grupę graczy, którzy byli w stanie osiągnąć tak dobre rezultaty. Tak, jak powiedziałeś. W VTB rywalizujemy z drużynami o znacznie wyższych budżetach. Powtórzenie tego wyniku będzie zatem bardzo trudne.

Trenerzy niespecjalnie to lubią, ale kibice uwielbiają, zatem spytam się i Pana. Jakby Pana zdaniem wyglądał Play Off sezonu 2019/2020, gdyby rozgrywki nie zostały przerwane?

Nie chcę o tym rozmawiać, szkoda na to mojego czasu. Raz się na ten temat wypowiedziałem i to zdecydowanie wystarczy. To był poprzedni sezon, teraz mamy nowy, a ja mam tyle kłopotów do rozwiązania, ze skupiam się na tym, co przede mną.

W trakcie rozgrywek zdarzać się będą tygodnie, gdy rozegracie mecz zarówno w lidze VTB, jak i w PLK. Co w takiej sytuacji jest Pana priorytetem? W ubiegłym sezonie można było odnieść wrażenie, że poważniej podchodzi Pan do rozgrywek krajowych. Z kolei w przypadku na przykład Anwilu Włocławek wydawało się, ze większe znaczenie mają występy w europejskich pucharach.

Przygotowanie do meczów w dwóch różnych ligach jest podzielone pomiędzy moich asystentów. Jeden koncentruje się na VTB, drugi na polskiej lidze. To oni odpowiadają za to, by z wyprzedzeniem czasowym przygotować nas i zespół do nadchodzących spotkań. Największym wyzwaniem w VTB, oprócz siły przeciwników, są podróże. Zwłaszcza teraz, gdy koronawirus komplikuje życie. Już wcześniej było mało dostępnych lotów, a teraz są one jeszcze bardziej ograniczone.

Nasz pierwszy wyjazd w nowym sezonie, do Sankt Petersburga i Kubania, przypomina trochę podróż dookoła świata. Powtórzę się jednak – wszyscy mają takie problemy, musimy zatem postarać się jak najlepiej do tej sytuacji dostosować.

Co do priorytetów, to ja nie umiem w ten sposób postępować. Szczerze nie wiem, w jaki sposób jedne rozgrywki mógłbym traktować poważniej od innych. Dla mnie wszystkie treningi są tak samo ważne, podobnie jest z meczami. Staram się zwyciężyć w każdym z nich.

Wspomniał Pan o asystentach, to ja może od razu pociągnę ich temat. Od tego sezonu na ławce trenerskiej zasiada Hiszpan Felix Alonso. Podczas jednego z meczów Stelmetu Zielona Góra komentatorzy stacji Polsat Sport wspomnieli, że jednym z jego zadań ma być poprawienie gry ofensywnej drużyny. Czy rzeczywiście jest to jeden z celów, które Pan przed nim postawił?

Zanim odpowiem na Pana pytanie, to najpierw chciałem podziękować mojemu przyjacielowi Mariuszowi Niedbalskiemu, który był ważną częścią naszego zespołu w minionym sezonie i odegrał dużą rolę w naszych dobrych wynikach. Otrzymał jednak bardzo dobrą propozycję z polskiej federacji i zdecydował się z niej skorzystać. My wtedy od razu rozpoczęliśmy poszukiwania jego następcy. Moim pierwszym celem było znalezienie polskiego szkoleniowca w jego miejsce, gdyż oni lepiej odnajdują się w miejscowych realiach.

Oprócz zwycięstw czy poprawy umiejętności swoich zawodników, to za jeden ze swoich celów uznaję także pracę z młodymi trenerami, którzy będą kontynuować ją, gdy ja wyjadę z kraju. Trzem lub czterem szkoleniowcom zaproponowałem takie same warunki, które ostatecznie przyjął Felix. Wszyscy jednak odmówili. Dopiero wtedy zwróciłem się po asystenta z Hiszpanii.

Felix Alonso ma za sobą 10-letnie doświadczenie w pracy jako główny trener, prowadził zespoły w drugiej lidze hiszpańskiej, gdzie poziom jest podobny do tego w PLK. On ofertą był bardzo zainteresowany, możliwość pracy w drużynie rywalizującej w Polsce i lidze VTB wydała mu się bardzo ciekawa.

Zawsze w mojej pracy jako główny trener staram się mocno korzystać z pomocy asystentów, chcę by mieli oni jak największy udział w wynikach zespołu. Przez wiele lat i ja byłem przecież asystentem. Mogłem wtedy zauważyć, jak dużą rolę w wynikach drużyny miała moja ówczesna praca.

Posiadanie kompetentnego sztabu wokół mnie jest zatem dla mnie czymś podstawowym, koniecznym. W Zielonej Górze mam to szczęście, że trener przygotowania fizycznego, fizjoterapeuta, kierownik zespołu i wszyscy członkowie mojego sztabu prezentują najwyższy poziom. Co ważniejsze, zawsze są gotowi zrobić wszystko, by zespół stawał się jeszcze lepszy.

Co do podziału pracy. Jeden z trenerów odpowiada za scouting PLK, drugi za VTB. Jeden pracuje indywidualnie z graczami obwodowymi, drugi podkoszowymi. Jeden z nich jest bardziej zorientowany na ofensywę, a drugi bardziej koncentruje się na obronie. Najważniejsze dla mnie jest jednak to, by oni, a także cały mój sztab, czuli się częścią tego, co robimy. Ich obowiązki i włożona praca są częścią naszych sukcesów.

Chcę, by codziennie myśleli o celach, które chcemy osiągnąć, by dawali z siebie 100 procent i by byli kreatywni w swojej pracy. I skoro jesteśmy przy kreatywności, to Felix rzeczywiście jest kimś, kto w tym momencie ma większy wpływ na część naszej pracy poświęconą grze w ataku. „Miły” zna mnie z ubiegłego roku, zna nasze zasady defensywne i na tym się koncentruje.

W jednym z wywiadów prezes Janusz Jasiński powiedział, że klub złożył oferty wszystkim graczom, którzy grali w Stelmecie w minionym sezonie. Czy jest gracz, którego odejścia Pan szczególnie żałuje?

Wszystkich chciałem zostawić tak samo mocno. Była to wyjątkowa grupa, zarówno pod względem ludzkim, jak i sportowym. Tak jak wcześniej rozmawialiśmy – z powodzeniem rywalizowaliśmy z drużynami dysponującymi większymi budżetami w PLK i VTB i wykonaliśmy w obu tych ligach naprawdę dobrą robotę. Osobiście prosiłem prezesa Jasińskiego, by postąpił właśnie w ten sposób, gdyż było naszą odpowiedzialnością, by gracze, którzy spisali się tak dobrze, mogli zostać na kolejny sezon. Jednocześnie zdawaliśmy sobie sprawę, ze większość z nich będzie trudno zatrzymać, gdyż słyszeliśmy o korzystnych ofertach, które otrzymywali.

Odejścia wszystkich osób z poprzedniego sezonu, czy to trenerów, czy graczy, żałuję tak samo mocno.

Chciałem się zatrzymać przy jednym graczu. Mam na myśli Przemysława Zamojskiego, który w trakcie przerwy letniej przeszedł do Anwilu Włocławek. Czy poza kwestiami kontraktowymi, na jego odejście miały również wpływ przygotowania do kwalifikacji olimpijskich w koszykówce 3×3 przed igrzyskami w Tokio?

My chyba nie rozmawialiśmy wcześniej, prawda?

Nie, to jest pierwsza taka okazja.

To ja zatem przedstawię swoją główną zasadę – nigdy nie rozmawiam indywidualnie o moich graczach, czy to pozytywnie, czy negatywnie. Interesuje mnie tylko mój zespół jako całość, w tym kontekście możesz mnie pytać o wszystko. Koszykówka to gra zespołowa i w ten sposób podchodzę też do wywiadów.

Rozumiem, dostosuję się oczywiście do tego, chociaż niektóre z przygotowanych pytań mogą wyglądać na 50/50 pod tym względem.

O nic się nie martw, zadawaj pytania, najwyżej na jakieś nie odpowiem. Ty jesteś dziennikarzem, odpowiadasz za zadawanie pytań. Ja na nie odpowiadam, ale moim prawem jest też odpowiedź, ze na pewne tematy nie chcę rozmawiać. Ruszajmy zatem dalej.

Dwaj Pana byli koszykarze, Jarosław Zyskowski i Ludvig Hakanson zagrają w nowym sezonie razem w lidze ACB. Czy przed podpisaniem kontraktu z RETA Basket Bilbao radzili się oni Pana, choćby w kwestii swoich szans na sukcesy w lidze hiszpańskiej?

Wszyscy, którzy pracowali ze mną w przeszłości mogą liczyć na moją pomoc. Gdy się z nimi żegnam, to zostawiam im swój numer telefonu z informacją, że mogą na mnie liczyć w każdym momencie swojego życia, z jakimikolwiek problemami by się nie mierzyli. Jestem szczęśliwy, ze moi gracze się rozwijają i podpisują wyższe kontrakty, w lepszych ligach, jak ACB. Gra tam to marzenie każdego europejskiego gracza.

A czy osoby z pionu sportowego klubu z Bilbao, jak generalny menedżer Rafa Pueyo, czy trener Alex Mumbru kontaktowali się z Panem przed podpisaniem wspomnianego duetu?

Mogę potwierdzić, że długo rozmawiałem z oboma graczami, ale z klubem z Bilbao nie miałem żadnego kontaktu. Hakanson był już graczem znanym w ACB, a wspomnieni przez ciebie pracownicy zespołu z Bilbao mogli też mieć inne kontakty w Polsce, które w tamtym momencie wykorzystali.

Wciąż ma Pan jedno wolne miejsce w składzie drużyny dla gracza zagranicznego. Czy w poszukiwaniach tego koszykarza szuka Pan kogoś o konkretnej charakterystyce, czy raczej stosuje się Pan do zasady BPA (Best Player Available – red.), według której bierze Pan najlepszego gracza na rynku dostępnego w ramach możliwości finansowych?

Ta druga koncepcja jest mi bliższa. Szukamy najlepszego dostępnego gracza i potem staramy się go wpasować w naszą koncepcję gry.

Czy ten najlepszy dostępny gracz jest przypisany do konkretnej pozycji? Pytam się, gdyż od agentów słychać, ze szuka Pan wysokiego koszykarza, z możliwie jak najlepszym rzutem z dystansu.

Jesteśmy bardzo elastyczni względem pozycji. Szukamy najlepszego dostępnego gracza, jeżeli będzie to zawodnik z innej pozycji i będzie nas na niego stać, to także po niego sięgniemy. Szukamy gracza, który jest w stanie wzmocnić zespół i poprawić poziom jego gry.

Chciałem się na chwilę zatrzymać przy Przemysławie Karnowskim. Rozmawiałem kilkanaście dni temu o jego sytuacji z prezesem Jasińskim i trenerem Miłoszewskim i chciałem się także Pana spytać, jak wygląda w tym momencie jego sytuacja.

W tym momencie on nie prezentuje formy, która pozwala mu na grę, albo rokuje, że ten stan rzeczy ulegnie w najbliższym czasie zmianie. Pytania o niego nie powinny być zatem kierowane do mnie. Jesteśmy w trakcie sezonu i o jego sytuację powinno się raczej pytać przedstawicieli klubu w kontekście wykorzystania tego gracza w przyszłości.

Czyli rozumiem, że pytania do Pana powinny się pojawić dopiero wtedy, gdy Karnowski otrzyma zielone światło na dołączenie do treningów od lekarza i trenera przygotowania fizycznego?

Dokładnie. W tym momencie wygląda jednak tak, że do tego momentu jest daleko. Dlatego też uważam, że pytania o niego powinny być kierowane do innych osób z klubu, gdyż o nim można mówić obecnie tylko w kontekście planów raczej długoterminowych. Ja w tym momencie nie jestem w stanie mu w żadnym stopniu pomóc.

W przerwie letniej ze Stelmetem Enea wiązano również dwóch innych polskich środkowych: Dominika Olejniczaka i Adriana Boguckiego. Czy rzeczywiście widział Pan ich w swoim zespole?

Latem byłem zainteresowany możliwie najlepszymi graczami, którzy mogli utworzyć sześcioosobowy trzon składu z Polski. Nie tylko z pozycji środkowego. Budowę zespołu rozpoczynamy właśnie od Polaków, których staramy się pozyskać możliwie najlepszych, oczywiście w ramach naszych możliwości finansowych. W niektórych przypadkach udało nam się pozyskać gracza, który był numer jeden na naszej liście, w innych już nie.

W ciągu minionych lat Stelmet Enea przegrał kilka procesów przed trybunałem BAT i zostały na niego narzucone zaległe opłaty kontraktowe z odsetkami i kosztami procesów. Z tego, co wiem, to Pan przeprowadza większość rozmów z agentami w kwestii pozyskiwanych graczy.

Przeprowadzam wszystkie rozmowy z agentami, do momentu, w którym zaczynamy rozmawiać o kwestiach finansowych. To nie moja odpowiedzialność. Ale to ja skautuję graczy, ja ich wybieram i ja rozmawiam z nimi, a także z ich menedżerami. Gdy jednak dochodzimy do rozmowy o pieniądzach, to ja zostawiam to innym osobom w klubie, które za to odpowiadają.

Zatem, jak duży wpływ miały przegrane procesy w BAT na budowę drużyny? Jak mocno utrudniały one Panu namówienie graczy na przyjście do Zielonej Góry?

Stelmet Zielona Góra jako klub ma przeszłość, w której było wiele problemów wynikających z decyzji BAT. Z tego co wiem, to w minionym sezonie nie mieliśmy jednak żadnych problemów z wypłatami. Dodatkowo, w tym roku musieliśmy znaleźć rozwiązanie zaległych kwestii związanych z BAT. W innym wypadku nie moglibyśmy rejestrować graczy spoza Polski, gdyż nie otrzymalibyśmy listu czystości. Ale tak, mogę powiedzieć szczerze, że rzeczywiście jest to duży problem. Przeszłość klubu powoduje komplikacje, gdy rozmawiasz z agentami.

[/ihc-hide-content]

Dziękuję, doceniam tak szczerą odpowiedź, rzeczywiście, tak jak Pan wspomniał, jest Pan bardzo bezpośrednim rozmówcą.

Jest dokładnie tak, jak powiedziałem wcześniej. Chciałem jednak jeszcze raz zaznaczyć, że w minionym sezonie nie mieliśmy problemów z płatnościami. Dodatkowo w obecnym sezonie, by móc otrzymać listy czystości i w ogóle wystartować w rozgrywkach, to klub i osoby w nim pracujące musieli rozwiązać problemy z przeszłości. Co też uczynili.

Część 2. rozmowy z trenerem Żanem Tabakiem jeszcze dziś na PolskiKosz.pl Premium – #WięcejNiżNewsy

Rozmawiał Wojciech Malinowski

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38