
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Mijają kolejne tygodnie, skład Anwilu ulega stopniowej przebudowie, a gra drużyny wcale nie ulega poprawie. Chociaż pierwsza kwarta sobotniego meczu z Pszczółką Startem mogła zasugerować przełom, to potem goście z Lublina bezlitośnie obnażyli braki włocławian i z łatwością wygrali 94:78.
Po pierwszych minutach wydawało się, że to może być w końcu ten mecz, na który tak długo czekali fani we Włocławku. Anwil, w dużej mierze dzięki energii Andrzeja Pluty jr., zaczął spotkanie znakomicie i wydawało się, że ma szansę w końcu odnieść przekonujące zwycięstwo z rywalem z ligowej czołówki.
51:80 – tak jednak wygląda wynik trzech ostatnich kwart sobotniego starcia. Od drugiej w grze włocławskiej ekipy wróciły wszystkie demony, które poznaliśmy we wcześniejszych pojedynkach. Słaba obrona, przewidywalny atak – mocno oparty na grze zawodnika z piłką, a także miękkość mentalna. Gdy tylko zespół rywali jest się w stanie postawić Anwilowi, to koszykarze Marcina Woźniaka (a wcześniej Dejana Mihevca) pękają.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!