
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Przecież to był samograj! Szczęśliwe zakończenie perturbacji kapitana reprezentacji Polski, który bezpiecznie wyjechał z Rosji z rodziną i rozwiązał kontrakt z Zenitem. Dla Mateusza Ponitki okazja do przekonania krytyków. Dla związku szansa na pochwalenie się dbaniem o zawodników w kłopotach. Dla wszystkich okazja do jakiegoś ładnego, medialnego gestu na rzecz Ukrainy, który zostałby w pamięci odbiorców.
Wyszło jak zwykle.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Z konferencji w głowach odbiorców zostało trochę ogólnych wyjaśnień ze strony Mateusza, jego konflikt i grube teksty wobec Marcina Gortata oraz prezes Piesiewicz ze swoją tradycyjną butą.
Dobrą wiadomością było może tylko to, że poza jakąkolwiek dyskusją pozostaje dalsza gra Ponitki w reprezentacji Polski. Potrzebujemy jego klasy sportowej i jego charakteru. Zwłaszcza teraz, gdy po przesadzonej rewolucji kadrowej, drużyna wpadła w kłopoty w eliminacjach.
Jednak dziwię się Ponitce
Naprawdę nie jest niczym zły, że koszykarze od czasu do czasu, także publicznie, poprztykają się między sobą. Trochę emocji, złośliwości i pieprzu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Tym bardziej, że niestety większość polskich zawodników publicznie, w social mediach, jest bezbarwna, albo w ogóle nie istnieje.
Celna, złośliwa szpileczka ze strony Mateusza w kierunku Gortata, w odpowiedzi na krytykę (bo to była mocna krytyka, ale nie hejt), nie byłaby niczym złym. Jednak na tę litanię zarzutów i zrobienie z tego wielkiego zagadnienia, timing był po prostu fatalny. Czego innego oczekiwali kibice, zainteresowani losami kapitana reprezentacji.
Parę dni temu, komentując jego dziwny powrót do Rosji, pisałem (TUTAJ>>), że Mateusz jest gościem inteligentnym i ogarniętym. Tymczasem tutaj zupełnie zabrakło mu wyczucia, a tym sucharem o pseudonimie „polski młot” zwyczajnie przegiął. Chamskie to było, na poziomie „to ty jesteś głupi!”, wygłaszanego w piaskownicy.
Szkoda. Sympatii wielu kibiców tą konferencją Mateuszowi nie udało się odzyskać.
Prezes został w szatni
To jest jak samospełniająca się przepowiednia. Gdy tylko kilka dni wcześniej okazało się, że pod konferencję Ponitki będzie także podczepiony prezes PZKosz i PLK, Radosław Piesiewicz, mnóstwo osób pisało w Internecie, że to nie skończy się niczym dobrym i że możemy być świadkami żenującego spektaklu. Niestety, mieli rację.
Można próbować robić dobry PR zapowiedziami wsparcia dla ukraińskiej koszykówki, ale może też niestety to zagłuszać tekstami w stylu
„Można być królem Twittera jak nasz były koszykarz, albo królem parkietu i prowadzić reprezentację Polski do zwycięstw”. Można potrafić rozmawiać z dziennikarzami, a można robić aluzje do ich inteligencji.
Prezes Piesiewicz wciąż tkwi mentalnie w szatni po meczu Chiny – Polska.
Gortat nie jest świętym
To nie jest też tak, że Marcina Gortata nie można krytykować, bo będzie to jakimś świętokradztwem. Jest to najwybitniejszy polski koszykarz w historii, który robił rzeczy wspaniałe na boisku i robi rzeczy chwalebne poza nim. Ale robi i mówi też rzeczy kontrowersyjne. Jego relacje z reprezentacją Polski i rola w drużynie narodowej faktycznie bywały dyskusyjne (delikatnie rzecz ujmując).
Pomijając zły moment wygłoszenia – część z merytorycznych zarzutów Mateusza Ponitki można uznać za uzasadnione.
Nie wiem, czy koniec związków Marcina Gortata z polską koszykówką już faktycznie nastąpił, ale fajnie było kiedyś przeczytać jakieś większe podsumowanie jego kariery i działalności. Książkę właśnie z plusami i minusami – nie napisaną marketingowo na kolanach, ale i nie napisaną z wrogiego okopu. Łukaszu Cegliński, czekam!
Tomasz Sobiech
ps. Cała konferencja na wypadek:
.
[/ihc-hide-content]