Czternasty raz w historii wyboru MVP (najbardziej wartościowego zawodnika), trenera, pierwszej piątki, niespodzianki in plus sezonu zasadniczego oraz najlepszego gracza U-23 dokonali trenerzy, którzy na co dzień obserwowali rozgrywki i na tym stanowisku zakończyli sezon. Zgodnie z regulaminem nie można było głosować na własnych zawodników i trenerów.
Największa niespodzianka in plus
Drużyna WKS Śląsk II – z bilansem 25 zwycięstw i 9 porażek – rundę zasadniczą zakończyła na trzecim miejscu. Wrocławianie wygrali pierwsze osiem meczów z rzędu. Wiele spotkań drużyna z Dolnego Śląska wygrywała po wyrównanej końcówce, zwyciężając w siedmiu z dziewięciu dogrywek. W zgłoszonym do rozgrywek składzie znajdowało się aż dwunastu graczy z rocznika 2003 i młodszych. Zespół prowadzony przez trenera Łukasza Grudniewskiego otrzymał 11 głosów (Weegree AZS Politechnika Opolska – 4, zaś GKS Tychy, HydroTruck Radom i Miasto Szkła Krosno – po jednym).
– Od samego początku sezonu z zespołem założyliśmy sobie, że naszym celem jest play-off i przede wszystkim indywidualny rozwój każdego z graczy. Dobrze weszli w proces treningowy, który w tym sezonie był nieco inny niż miało to miejsce wcześniej. Myślę, że jest to główny powód tego, że zostaliśmy wyróżnieni jako największa niespodzianka in plus, z czego bardzo się cieszymy – powiedział trener Łukasz Grudniewski.
– Czy to szczęście? To ciężka, codzienna praca, poświęcenie zawodników i sztabu, a także wiedza i doświadczenie, bo wiem już, jak układać proces treningowy, rozwijać młodych graczy. Warto spojrzeć na to, jaki gigantyczny postęp zrobili młodzi zawodnicy oraz jacy gracze wychodzą w pierwszej piątce. Jest to aż troje młodych chłopców poniżej dwudziestego roku życia. Postęp poczynili między innymi Kuba Piśla, Przemysław Kociszewski, Wojciech Siembiga, Oskar Hlebowicki, Karol Kankowski, czy Szymon Nowicki (roczniki 2000 – 2005), a mamy także wyróżniających się zawodników mających 23 lata.
Jamonda Bryant Jr. jest niekwestionowanym liderem naszego zespołu i udało nam się to wszystko prawidłowo ułożyć. Jest wzorem do naśladowania dla pozostałych zawodników i dzięki niemu zrobili ten postęp. Mówienie, że jest Bryant i nie ma nic, że to się gryzie i mija z celem, jest nieprawdą i trudno jest mi to skomentować – przekonuje.
– Jesteśmy jedynym klubem w Polsce, który stawia na młodych koszykarzy i gra o coś więcej. To jest istotne, by młodym sportowcom dawać jakiś cel. Jeżeli mieliby w przyszłości grać w ekstraklasie, muszą rywalizować o zwycięstwo w każdym spotkaniu, grać w atmosferze play-off i pod presją, a także w takich sytuacjach podejmować decyzje.
Nie tak dawno mieliśmy w I lidze młodą drużynę z Lublina, która przegrywała wszystkie mecze bardzo dużą różnicą punktów i to w mojej ocenie nie miało sensu. My natomiast, w każdym meczu walczymy, niemal w każdym spotkaniu w ostatnich sekundach oddajemy rzuty pod presją, był dogrywki i tylko tak można nauczyć młodego sportowca gry, wdrożyć go do seniorskiego grania i zobaczyć, jak reaguje pod wpływem presji – kibiców, kolegów z zespołu, trenerów, sędziów, jak i własnej. Musimy stwarzać odpowiednie warunki i wychodzić poza strefę komfortu. Na tym polega zawodowy sport i to jest jedyna słuszna droga. Opinie, które czasami do nas docierają świadczą o tym, że niektórzy mają ze sportem niewiele wspólnego.
Powinno docenić się to, w jakim miejscu jesteśmy i jak ci młodzi ludzie się rozwijają. Przypominam również, że Joe Bryant to nie jest trzydziestokilkulatek, który przyjechał do Polski odcinać przysłowiowe kupony i zarobić pieniądze. Ma 23 lata, rozgrywa swój pierwszy sezon w zawodowej koszykówce i jest na początku swojej drogi, a pomimo ofert z ekstraklasy w trakcie rozgrywek zdecydował się z nami zostać i nam pomagać. Dawno nie było tak młodego zespołu, który byłby tak wysoko w tabeli – i zapewne już nie będzie, mam do tego pewność – argumentuje Łukasz Grudniewski.
Pamela Wrona