Radosław Spiak: Dlaczego tak długo zwlekałeś z podpisaniem kontraktu?
Adam Waczyński: Ze względów osobistych. Nie chcę wdawać się w szczegóły, po prostu nie chciałem zostawiać rodziny w trudnym dla nas czasie. Od października czekałem na ofertę, którą naprawdę będzie warto przyjąć, i udało się. Gram teraz dla finalisty Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu i dla bardzo dobrego trenera, który zadzwonił i powiedział wprost, że bardzo mnie chce w swoim zespole. To dla mnie bardzo ważne.
Czyli nie chodziło o to, że wcześniej nie miałeś satysfakcjonujących cię ofert, tylko że nie mogłeś z nich skorzystać. Dobrze rozumiem?
Powiedzmy, że nie były na tyle satysfakcjonujące, żebym w mojej ówczesnej sytuacji chciał z nich skorzystać. Co prawda miałem ofertę blisko Malagi, gdzie mieszkamy, ale nie na tyle satysfakcjonującą, żeby zostawić rodzinę w trudnym momencie. Poza tym zgłosiły się kluby z Francji, Włoch, nawet z Polski.
Moim priorytetem było jednak pozostanie w Hiszpanii. Jednym z moich marzeń jest rozegrać w lidze ACB 10 sezonów. Ten będzie dziewiątym. Cierpliwie czekałem na szansę, trenując cały ten czas z Unicają, za co bardzo jej dziękuję. Mając już skompletowany zespół, pozwolili mi nie tylko trenować, ale być przez cały ten czas częścią zespołu i całej organizacji.
W poprzednim sezonie podpisałeś umowę tuż przed startem rozgrywek, wtedy w Saragossie zastąpiłeś kontuzjowanego Santiago Yustę. Teraz stało się to jeszcze później, ale w Manresie nie ma kontuzjowanego gracza na twojej pozycji, chyba że liczymy Guillema Jou, który ma jednak zupełnie inne zadania boiskowe niż ty.
W Manresie sytuacja jest taka, że po kilku meczach z powodów prywatnych z klubem pożegnał się podkoszowy Justin Hamilton. W związku z tym Juan Pablo Vaulet, chcąc nie chcąc, został przesunięty na pozycję numer 4. Okazało się, że całkiem nieźle to wychodzi, i pomysł się przyjął, dlatego trener zmienił swoją filozofię i szukał typowej „trójki”.
Powiedział mi, że wpasowuję się w jego system idealnie. Przekonało mnie to, żeby podpisać tu kontrakt. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, właściwie w 24 godziny byłem na miejscu. A o przedłużeniu umowy będziemy rozmawiali później. W przeciwieństwie do Casademontu, który rok temu mógł przedłużyć ze mną kontrakt albo nie, tym razem zależy to od obu stron.
Ale rok temu ta pierwsza umowa z Saragossą była trzymiesięczna. Teraz podpisałeś kontrakt na razie tylko na miesiąc, przy czym akurat za nieco ponad tydzień będzie przerwa reprezentacyjna.
To prawda. Raz, że trener powiedział mi, że chce zobaczyć, jak to będzie funkcjonowało. Dwa, że klubowi bardzo zależało, żebym był dostępny już na meczu z Benficą, więc nie było czasu, żeby negocjować dłuższy kontrakt, na dodatek sprawy podatkowe były dość skomplikowane. Na razie tak wyszło, ale cieszę się, bo mogę pokazać się w ćwierćfinaliście ACB z poprzedniego sezonu i finaliście Champions League i mam miesiąc na udowodnienie swojej wartości.
Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!
Rozmawiał Radosław Spiak