Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Które nazwisko przychodzi ci pierwsze do głowy, gdy myślisz o tej drużynie? James Harden czy Kevin Durant? Jako trzeci pojawia się Kyrie Irving, prawda? A później? Blake Griffin czy LaMarcus Aldridge? A może Joe Harris? Lub DeAndre Jordan? Czy też jednak Steve Nash. Mike D’Antoni?
Chris Chiozza?
Tymczasem ja, myśląc o Brooklyn Nets, myślę o Jeffie Greenie.
Emocje towarzyszące końcówce sezonu NCAA przypomniały mi ostatnio, że i tam miewał swoje momenty. Ponad 20 lat temu przywracał Georgetown do Final Four po raz pierwszy od czasów Patricka Ewinga i odbierał komentatorom resztki łączności z otaczającą ich przyziemną rzeczywistością:
.
W NBA przylgnęła do niego łatka „miał papiery na lepsze granie”, ale niech ktoś spróbuje mu odebrać radość z takich momentów:
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!