
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Transfery, nazwiska, składy – sezon 2021/22 w PLK – wszystko jest TUTAJ >>
Największe nazwisko lata
Konkurs na największy transfer tego lata pod względem nazwiska i CV definitywnie rozstrzygnięty – Vangelis Mantzaris dołączy do Arged BMSlam Stali Ostrów Wlkp. Grek prze wiele lat był podstawowym zawodnikiem Olympiacosu Pireus, z którym sięgał po mistrzostwo Euroligi.
Zawsze jednak w przypadku przyjścia tak uznanego gracza do PLK trzeba się zastanowić, dlaczego właściwie tak się stało? Już w poprzednim sezonie mieliśmy do czynienia z zawodnikami po wielkich klubach (i to nawet w Ostrowie mieli z Victorem Ruddem) i jak się potem okazało, na tym etapie kariery już nie są w stanie dawać choćby 10% tego co kiedyś.
Jak będzie z Mantzarisem? Nie ma wątpliwości, że Grek jest na krzywej schodzącej, że swój szczyt formy i kariery już osiągnął. W poprzednim sezonie grał już w klubach (Promitheas, Peristeri), do których poziomem Stali nie jest wcale tak daleko, o ile w ogóle (Peristeri). W lidze greckiej w poprzednim sezonie, PER36 minut był jednym z najczęściej tracących piłkę graczy i grał na skuteczności 30% z gry (z gry, nie za 3)!
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Trener Igor Milicić podkreśla, że liczy na doświadczenie Mantzarisa, ale także jego wszechstronność na obwodzie. To kolejny gracz około 195 cm wzrostu, który może pełnić różne role, w zależności od tego kto w danej chwili jest na parkiecie. Tylko James Florence wzrostowo będzie odstawał od reszty obwodowych.
Nie wiemy w jakiej formie Vangelis do Polski trafi i czego możemy po nim oczekiwać, jednak już można sobie troszkę potypować, kim on w Stali będzie. Na moje, to nawet nie będzie w top 3 strzelców zespołu i daleko mu będzie do miana największej gwiazdy drużyny, ale czy tak naprawdę w takim celu sprowadza go Igor Milicić? Pożyjemy, zobaczymy, ale nie zdziwi mnie wymiana Mantzarisa w trakcie sezonu na kogoś innego.
Gwiazda w Lublinie
W schemacie budowy składu u trenera Davida Dedka od kilku lat na pozycjach 2/3 znajduje się gracz, który ma być pierwszą opcją w ataku i liderem po tej stronie parkietu. Lewis, Lemar, nawet Dorsey-Walker – oni wszyscy takie zadania spełniali i w „dedkowym” Starcie się sprawdzali. Teraz jednak do drużyny z Lublina dołącza gracz o dużo bardziej rozpoznawalnym nazwisku niż wszyscy poprzednicy razem wzięci (zobaczcie na liczbę obserwujących na Twitterze).
Doron Lamb, bo o nim mowa, to koszykarz z doświadczeniem w NBA (100 meczów) i po grze w tureckiej Darussaface, co samo w sobie świadczy o klasie zawodnika. Dlaczego więc on w ogóle znalazł się w Starcie? Być może po części odpowiedzią na to jest fakt, że w poprzednim sezonie nigdzie nie grał i ma za sobą dość dużą przerwę od gry. Można mieć więc oczywiście słuszne obawy o przygotowanie fizyczne i motywacje, ale wszystko wyjdzie w praniu.
Start jest już bliski zakończenia budowy składu i chyba już tylko jeszcze jednego zawodnika na ten moment brakuje. Piątka Carter Lamb Davis Kostrzewski Taylor wygląda mocno, co po dość rozczarowującym starcie budowy zespołu na pewno jest przyjemnym widokiem dla kibiców w Lublinie.
Trefl postawił kropkę nad i
Sopocianie ponownie postawili na dobrego znajomego z ligi, ponownie na zawodnika, który grał w poprzednim sezonie w Lublinie – Josh Sharma został nowym środkowym Trefla. Amerykanin pokazał się w minionych rozgrywkach z bardzo dobrej strony i nic dziwnego, że jeszcze w trakcie trwania sezonu zaliczył awans ze Startu do hiszpańskiej ACB.
Amerykanin na warunki PLK to bardzo dobry środkowy, który po obu stronach parkietu jest w stanie wnieść naprawdę wiele. Głównie jednak na jego wpływ na grę zespołu trzeba będzie liczyć po bronionej stronie parkietu, a tam Sharma potrafi być rasowym “rim protectorem” zaliczającym po kilka bloków w meczu.
Jeszcze przed ogłoszeniem tego transferu Treflowi brakowało w składzie postaci, która ewidentnie wyróżniałaby się na tle ligi, która podnosiłaby poziom w drużynie do góry. Josh taką postacią właśnie jest, a więc sopocianie kończą budowę składu przysłowiową kropką nad i.
Jak to więc w Treflu będzie wyglądało? Young – Franke – Gruszeczki – Davis – Sharma, takiej piątki bym się spodziewał, bo jednak minuty nierzucających z dystansu Leończyka i Sharmy zapewne trener Marcin Stefański będzie chciał rozdzielać. Jeśli duet Young i Franke pokażą poziom ze swoich najlepszych sezonów w Europie, to Trefl będzie jednym z najpoważniejszych kandydatów do zagrożenia zeszłorocznym medalistom w nadchodzących rozgrywkach.
Czarni z kolonią z Kanady
W Słupsk szykuje się ciekawy skład, w którym raczej nie znajdziemy przypadkowych obcokrajowców, choć przecież to beniaminek i na tym rynku wielkiego rozeznania nie ma. Na teraz ostatnim wzmocnieniem jest Kalif Karl Young, czyli kolejny Kanadyjczyk po Marku Klassenie w zespole Czarnych.
Young nie ma za sobą wielkiej kariery, w jego CV na próżno szukać znanych klubów, jednak ciągnie się za nim pozytywna opinia o jego sporym potencjale, który trener Mantas Cesnauskis będzie chciał teraz rozwinąć.
Czarni na ten moment raczej transferów nie planują – jedno miejsce na obcokrajowca poczeka na moment, kiedy wyklarują się największe bolączki zespołu. Na ten moment mamy piątkę Klassen – Garrett – Kucharek/Kulikowski – Beech – Young. Cóż, naprawdę będzie można grać takim zestawem o zwycięstwo z wieloma drużynami w PLK.
King upolował skrzydłowego
Nowoczesny, silny, z rzutem, może troszkę niższy (198 cm) – Tak w kilku słowach można opisać nowy nabytek Kinga Szczecin, czyli Stacy’ego Davisa, który ostatnie dwa sezony spędził odpowiednio w Finlandii i na Węgrzech. W obu tych ligach był pierwszoplanowym zawodnikiem zespołu, zdobywał około 18 punktów i miał dla siebie blisko 14 rzutów w każdym meczu.
Teraz czeka go niewątpliwie przeskok i tu nie tylko chodzi o poziom ligi, ale także o rolę w zespole, bo w Kingu chętnych do zdobywania punktów i oddawania rzutów będzie co najmniej kilku. Davis będzie musiał się odnaleźć w roli rozciągającej grę czwórki, która w zdecydowanej większości będzie żyła z akcji złap i rzuć (catch and shoot).
King też już jest na finiszu budowy składu i choć ma jeszcze jedno wolne miejsce w składzie na obcokrajowca, to niewykluczone, że na niego poczekamy nieco dłużej. Na teraz najlepsza możliwa piątka jaką może King wystawić to pewnie zestaw Dixon – Matczak – Dorsey-Walker – Davis – Pasalić, choć w takim układzie na ławce zostają Schenk, Kikowski i Borowski, a więc grać naprawdę będzie kim. Pytanie jest jednak to samo co roku – czy to wystarczy na przejście ćwierćfinału?
Pierniki mają jedynkę
Trzeba przyznać, że było trochę strachu o to, jak i czy w ogóle Twarde Pierniki będą wyglądać przed zbliżającym się sezonem. W ograniczonych mocno realiach finansowych trener Ivica Skelin porusza się jednak dość zgrabnie i patrząc na podpisy, próbuje znaleźć graczy, którzy mogą w Toruniu zrobić bardzo duży krok w przód.
Najnowszym nabytkiem jest Maurice Watson, czyli niewysoki (178 cm) rozgrywający po grze w drugiej lidze tureckiej. Z doświadczenia już wiemy, że statystyki nabijane w tych rozgrywkach trzeba brać troszkę z dystansem, ale generalnie wybór Watson z uwagi na jego umiejętności zdobywania punktów i prowadzenia gry się broni.
Chorwacki szkoleniowiec będzie miał krótki zespół i tutaj raczej wątpliwości nie ma, jednak piątka Watson – Eads – Diduszko – Cel – Thompson wcale źle nie wygląda i jeśli tylko wszyscy będą w stanie grać duże minuty, Twarde Pierniki na pewno będą zespołem, którego nie będzie można zlekceważyć.
Grzegorz Szybieniecki, @gszyb
[/ihc-hide-content]