Pamela Wrona: Dlaczego psychika w sporcie odgrywa kluczową rolę?
Norik Koczarian, trener mentalny Domelo Sokół Łańcut: Wiele można osiągnąć pracując wyłącznie fizycznie. Kiedy już jednak docieramy do najwyższych poziomów i spotykamy się z rywalami równie świetnie przygotowanymi, decydują detale. Przede wszystkim głowa. To wtedy aspekt mentalny decyduje o lepszym występie, wyniku, wykonaniu zadania, starcie czy decydującym rzucie. Jeśli nie wierzysz w to, że oddasz celny rzut w ostatniej sekundzie meczu, to dlaczego miałbyś to zrobić? To przygotowanie mentalne jest tym, co sprawia, że najlepsi mają to „coś”.
To, że mamy tyle energii, by wyjść i wykonać jakieś zadanie, to nie jest bodziec tego, czy jesteśmy zmęczeni czy wypoczęci. Mamy wystarczająco motywacji i chęci, pragnienia tego, żeby coś zmienić. Chodzi o zmianę. Jedną z naszych życiowych potrzeb jest potrzeba rozwoju. To, rozpoczyna się w głowie. Nie w fizyce. Często wykonanie pierwszego kroku wymaga od nas pobudzenia od samego siebie. Ktoś może stanąć i krzyknąć: „dawaj!”, a my nie dajemy rady, bo zmagamy się z tym w głowie. Fizyczna blokada często jest kłopotem w głowie, zaś fizyczna dominacja często jest tym bodźcem, który napędził nas z umysłu.Jaki jest największy mit dotyczący pracy trenera mentalnego, psychologa sportu?
Zauważ, że ostatnio praktycznie nie ma transmisji z ważnego meczu, by komentatorzy – nie ważne w
jakim sporcie – nie podkreślali słowa „przygotowanie mentalne”. Tymczasem, nadal w kuluarach
pokutują komentarze: „skoro ona/on pracuje z trenerem mentalnym lub z psychologiem, to musi
mieć problem, to się nie nadaje”. To jest dopiero mit.
Dla zawodników jest oczywistym, że w razie problemów z kolanem szukają najlepszego specjalisty od kolana, by jak najszybciej wrócić do pełnej sprawności. To dlaczego nie szukają najlepszych specjalistów, gdy mają problemy z koncentracją w decydującym momencie?
Większość moich zawodników nie zmaga się z problemami. Oni wychodzą z założenia, że chcą być jeszcze lepsi, wskoczyć na kolejny poziom. Życie zawodnika to nie jest tylko i wyłącznie trening i rozmowy o nim, o zawodach, meczach. Sportowcy mierzą się także z wyzwaniami w zwyczajnej sferze życiowej, które chcąc nie chcąc, wpływają na ich występy. Odciąć się od życiowych problemów, by dać z siebie wszystko w pracy, to prawdziwa sztuka.Z jakiego powodu niewiele klubów ma w sztabie szkoleniowym wykwalifikowaną osobę, która zajmuje się zdrowiem psychicznym graczy?
Myślę, że wcześniejsze pytanie i odpowiedź po części na to wskazują. Choć słowo „mental” weszło już na dobre do sportowego słownika, to nadal brakuje praktyki i pracy nad tym aspektem. Nie do końca też szanuje się i docenia wkład trenera mentalnego w dokonania zespołu czy indywidualnych zawodników.
Naprawdę wiele razy słyszałem, że jeśli zawodnik potrzebuje takiej pracy, to się nie nadaje. Dla mnie to jest oznaka dojrzałości zawodnika. To dowód, że chce pracować nad każdym aspektem, każdym detalem.
Czy kluczowe jest to, że wciąż niewiele sportowców chce korzystać z pomocy psychologa sportu? Czy to stereotypowe podejście zmienia się w porównaniu do lat ubiegłych?
Zdecydowanie się zmienia. Sportowcy coraz częściej zatrudniają trenera mentalnego, aby móc zadbać
o tak ważną płaszczyznę.Psycholog sportu zazwyczaj pracuje z trenerami i zawodnikami. Doświadczenie i lata obserwacji jednak pokazują, że pracę powinno rozpocząć się już w strukturach organizacji.
Zgadzam się. Drużyna to zespół. Zespół to każdy człowiek związany z klubem. Dobra organizacja zaczyna się z góry, przenosi się na kolejne szczeble danej organizacji.
Czy inaczej pracuje się z koszykarzami i sportowcami dyscyplin drużynowych niż z tymi, którzy uprawiają sporty indywidualne?
Drużyna składa się z określonej liczby indywidualności. Ja pracuję nad lepszym wykorzystaniem umysłu. Wszyscy mamy głowę, mamy umysł. Każdy umysł jest dokładnie taki sam. Tylko wykorzystujemy go w inny sposób. Oczywiście, w sportach drużynowych trzeba zwrócić większą uwagę na wspólny cel i relacje w zespole.
Najczęściej zapominamy, że pomimo tego, że sport jest drużynowy, jest grupa indywidualistów, która dopiero w momencie, kiedy zrozumie, że kieruje się wspólnym celem i pojmie, że każdy może mieć wkład, ale jednocześnie każdy może popełnić błąd, to funkcjonuje jak indywidualny sportowiec.
Predyspozycja jednego może mieć wpływ na wynik, taktykę bądź morale całego zespołu. Dziś w sporcie indywidualnym to się tak zatarło, że jeden sportowiec ma szeroki sztab trenerów, dietetyków i tak dalej, więc w pewnym sensie też jest sportowcem zespołowym. On wykonuje pracę sam i przekłada efekty tego nad czym pracował. I tak samo jest tutaj. Każdy pracuje indywidualnie, aby mieć wkład w całą drużynę.Zwycięstwa budują drużynę. Co ma w głowie sportowiec, kiedy spotyka go niewiele pozytywnych, budujących momentów?
W głowie pojawia się wtedy burza myśli, zwątpienie. Co ze mną jest nie tak? Przychodzą do głowy myśli, z którymi ciężko się pogodzić, trudno nad nimi zapanować. Rozpoczyna się analiza i szukanie możliwych odpowiedzi na wiele pytań. Trudno z tym sobie poradzić samodzielnie.
Często sportowiec myśli: zawiodłem. Siebie, trenera, drużynę, kibiców i tak dalej. Jest to poczucie winy, podłamanie, dlatego, że ambicje sięgają bardzo wysoko, mamy wobec siebie oczekiwania. I wówczas to zaczyna dominować. Jednym z pierwszych objawów jest zamknięcie się, na przykład na jakikolwiek komentarz. Jedna osoba powie: „głowa do góry, nie poddawaj się”, a druga: „zawaliłeś”. Oba komentarze często spływają po zawodniku, ale zaczyna się mieszanka emocji z myślami, często destrukcyjnymi, które gorzej lub lepiej wpływają na dalsze działania.
Co zrobić w takiej sytuacji? To już się wydarzyło. Nie masz już na to wpływu. Skup swoją uwagę na tym, co możesz zmienić i polepszyć.Oczywiście, nikt nie lubi przegrywać. Jak pracować nad tym, by porażki nie przejęły kontroli nad umysłem sportowca i nie miały na niego negatywnego, destrukcyjnego wpływu?
Nie lubię słowa porażka. Zbyt często porażkę stawiamy na równi z przegraną, a tak nie jest. Z przegranej można wyciągnąć wnioski, przekuć ją w sukces, w zwycięstwo. Porażka jest wtedy, kiedy nie potrafimy tego zrobić, poddajemy się, rezygnujemy. To sytuacja, z której nie ma już wyjścia.
W sporcie nie ma gwarancji zwyciężania. Każdy aspiruje po coś więcej, ale zwycięstwo i przegrana są dwiema stronami tego samego medalu. Są wynikiem, który osiągamy w danym momencie, przy danej dyspozycji. Nie są końcem, lecz kolejnym etapem.Często sportowiec wpada w pułapkę negatywnych myśli, szczególnie gdy drużynie przytrafia się pasmo niepowodzeń na parkiecie, a niekiedy i poza nim. Jak pracować z taką drużyną i jak ją motywować?
Wtedy trzeba scalić drużynę. Dopilnować, by żaden z członków zespołu nie musiał radzić sobie samemu, by wiedział, że ma wsparcie. Gdy jedno zadanie się kończy, warto wyciągnąć wnioski i przygotować do kolejnego. Takie zamykanie i otwieranie kolejnych drzwi. To nie jest łatwe, ale działa.
To tak jak w życiu. Czasem wydaje ci się, że twój świat się zawalił. Nie ma wyjścia z sytuacji. Przychodzi następny dzień, otwierasz się na rozmowę z kimś i… okazuje się, że wyjście jest.Zacząłeś pracę w koszykarskim Sokole Łańcut, który jako beniaminek PLK dołączył cię do sztabu. Jak wyglądała twoja praca i rola w drużynie?
Od samego początku szukałem i definiowałem, co jest głównym wyzwaniem. Moim celem nie były play-offy, mistrzostwo czy utrzymanie, lecz rozwiązanie problemu. Połączenie drużyny w całość i wsparcie. Jako cel wyznaczyłem sobie SOKÓŁ ŁAŃCUT = TEAM SPIRIT. Wiedziałem, że będzie to w zbudowaniu lepszej drużyny, wydobyciu jej atutów.
Byłeś w drużynie już w połowie poprzedniego sezonu, kiedy klub znajdował się w ciężkiej sytuacji w tabeli. Co z twojej perspektywy było wtedy kluczowe? Jak wówczas pracowałeś z zespołem? Czy dobre momenty, które potem nadeszły, miały znaczenie?
TEAM SPIRIT. To klucz! Sprawić, że zawodnicy uwierzą, że tworzą świetny zespół, a ja jestem dla nich
w każdej sytuacji.W obecnym sezonie tych dobrych momentów niestety jeszcze nie było zbyt wiele (zespół po pięciu porażkach odniósł jedno zwycięstwo), a wokół klubu pojawiły się problemy finansowo-organizacyjne. Czy jest różnica między tą częścią sezonu, a poprzednią?
Rozpoczynam pracę od początku sezonu, co na pewno daje większe możliwości budowania. Drużyna
uległa przemianie i zawsze potrzebny jest czas, aby każdy, włącznie ze sztabem, się ze sobą dotarł, porozumiewał się w odpowiedni sposób.Jak budować mentalność zwycięzcy, umiejętnie radzić sobie z presją, która jest nieodzownym elementem sportu?
To złożony proces. Wiele osób bierze w nim udział i towarzyszy temu wiele zjawisk. Są takie bodźce,
jak na przykład doświadczenie ogromnego bólu, które następnie przeradza się w mocne pragnienie
zmiany. W tym procesie bardzo ważne jest zaangażowanie wszystkich osób z otoczenia zawodników
czy zawodnika.
Czasami chcemy wszystkiego za dużo, oczekujemy natychmiastowych efektów. Pierwszą rzecz, która może nas blokować trzeba wyeliminować. Mental nie ma ograniczeń. Nie zna granic. To my je tworzymy. Pewność siebie to emocja. To nie jest charakter. To nie jest tak, że ktoś otwarty jest bardziej pewny siebie, zaś ktoś zamknięty mniej. To są emocje, które na przykładzie meczu i treningu, niekiedy stają się katorgą. Denerwujesz się Świetnie! Przekształć to w sportową agresję, a nie w męczenie siebie, bo to także przeniesie się na zespół.Czy w pracy w sportowym klubie ważne jest, by budować odpowiednie relacje z zawodnikami?
To klucz do sukcesu. Gdy klub dba o relacje z zawodnikami, oni nie skupiają się na problemach organizacyjnych, tylko na zadaniach. Diabeł tkwi w szczegółach.
Czy nie jest tak, że trener mentalny buduje zawodnika?
To pytanie o mój warsztat. Za dużo przykładów, bo z każdym pracuje się inaczej. Usłyszałem kiedyś,
że to trener mentalny sprawia, że zawodnik wierzy w siebie. To słowa moich podopiecznych. Uważam
raczej, że trener to osoba, która wierzy w zawodnika, zanim on sam w 100 proc. uwierzy w siebie.Sportowca nierzadko postrzega się jako kogoś niemal niezniszczalnego. Sportowiec musi mierzyć się z krytyką, sprostać nie tylko swoim oczekiwaniom. Z własnego doświadczenia mogę przyznać, że sportowiec ma poniekąd podwójne życie – te na parkiecie, w klubie, w drużynie – które nie zawsze widać w pełni z trybun – a drugie rodzinne i osobiste, gdzie ma swoją codzienność, choć wszystko i tak podporządkowane jest pod sport.
Jest na to skuteczna rada? Czy takie postrzeganie sportowca jest poniekąd szkodliwe, bo utarło się, że na przykład nie okazuje on słabości?Sportowiec, to po pierwsze człowiek, a nie maszyna do robienia punktów, czy też tarcza, by go „ostrzeliwać”. Nie jesteśmy w stanie kontrolować tego, co robią inni, więc skupmy się na tym, aby zadbać o siebie.
Być może zabrzmi to kontrowersyjnie, ale nie warto zawracać sobie głowę komentarzami osób, które nawet w połowie nie potrafią wykonać tego, co my próbujemy.
Ja przez chłopaków zostałem uznany za gościa, który nie grał w koszykówkę, natomiast wyglądam jakbym był tym, który rzuca za nich. Bo cieszę się, żyję z zespołem, mam w sobie wiele emocji. Ja nigdy nie skrytykuję ich za to co robią, ponieważ ja nie potrafię tego zrobić. Ja potrafię zająć się ich umysłem i za to mogę ich rozliczyć i nad tym pracować, a nie za grę.
Gracz nie może mieć poczucia, że musi sprostać oczekiwaniom wszystkich dookoła. Najpierw, przede wszystkim, musi sprostać własnym oczekiwaniom i skupić się na własnej pracy.Chciałabym poruszyć ważne tematy, które w mojej ocenie często są pomijane. Wypalenie zawodowe u sportowca. Dlaczego i w jakim momencie go spotyka?
Gdy coraz częściej realizuje czyjeś cele lub próbuje wszystkim dookoła coś udowodnić. Rób to dla siebie.
Niejednokrotnie miałam w swoim otoczeniu osoby, które kończyły sportową karierę i nie były na to psychicznie gotowe. Dlaczego tak jest? Jak przygotować się na to, co przecież nieuniknione? Kiedy powinno się zacząć o tym myśleć?
Myślę, że najpierw trzeba nauczyć się podejmować decyzje. Ta o końcu kariery jest bardzo ważna i kluczowa. Będzie miała wpływ na resztę naszego życia. Ja zawsze powtarzam: jeśli nikt i nic nie zmusza cię do tego, to najpierw skup się na sobie. Przygotuj się. Jako sportowiec zrób wszystko, by to inni żałowali, że zakończyłeś karierę. Nie Ty.
* Norik Koczarian – trener mentalny, mówca motywacyjny, zapaśnik, uczestnik Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej, autor książki „Siła Umysłu. 5 kroków do pokonania strachu i odkrycia swojego wewnętrznego mistrza”, członek sztabu koszykarskiego Sokoła Łańcut, który pracuje z 36. innymi sportowcami, w tym z żużlowcami. Pracował między innymi z zawodnikiem mieszanych sztuk walki Conorem McGregorem.
Pamela Wrona