
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Było źle..
Jeszcze przed sezonem, gdy już było jasne, że na pozycji rozgrywającego Śląsk Wrocław będzie dysponował dwójką Strahinja Jovanović / Łukasz Kolenda sugerowaliśmy, że to zbyt mało talentu i umiejętności na walkę w EuroCup i przeciętnie jak na poziom PLK. Śląsk wygrał tylko 2 z 8 meczów na krajowym podwórku z Serbem na pokładzie i szybko się z nim pożegnano.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
W przeliczeniu na 100 posiadań wrocławianie byli gorsi o 6.8 od rywali z Jovanoviciem na boisku. Gra się nie kleiła w ataku, odstawała w obronie i w pierwszych 8 spotkaniach zdobywali tylko 1.3 punktu na 100 posiadań więcej niż rywale (efektywność ofensywna). Strahinja ma swoje problemy, m.in. rzut czy fizyczność, co na wysokim poziomie staje się dość łatwym celem.
Ten dołek, to jeszcze był czas, gdy zespołem zarządzał Petar Mijović, więc nie fair byłoby zrzucenie całej winy za rozgrywającego. Mimo wszystko w danych z poprzedniego sezonu widać ten sam schemat – Śląsk bez Jovanovicia na boisku miał lepszą efektywność. Zmiana na pozycji rozgrywającego była konieczna i z punktu widzenia kibiców z Wrocławia, dobrze, że do niej doszło dosyć wcześnie.
Zmiana zrobiła różnicę
W miejsce Jovanovicia na Dolny Śląsk trafił Travis Trice, czyli koszykarz z zupełnie innej półki niż Serb, który w swojej karierze widział już wielkie granie (doświadczenie z EuroCup). Amerykanin z miejsca zaczął czarować i chyba nie przesadzimy twierdząc, że to na tę chwilę najlepszy rozgrywający w lidze. Trice w PLK notuje średnio 15 punktów (przy 51,7% skuteczności za 3 punkty – wow) i 7,7 asysty. W EuroCup także liczby są dobre – 12,7 punktu i 6,7 asysty.
Gra wrocławian drastycznie się zmieniła po dodaniu do składu Amerykanina. Już po kilku meczach pisał o tym na naszych łamach (TUTAJ>>) Stanisław Woźniak.
W tym miejscu kibice wychowani na koszykówce Andreja Urlepa mogą się oburzyć, że to przecież magia Urlepa odmieniła Śląsk. Słoweńcowi trzeba oczywiście przypisać zmiany w składzie, bo to on ściągnął do Śląska nowego rozgrywającego i wszystko ułożył po swojemu. I nie można odmówić Urlepowi tego, że wielokrotny mistrz Polski gra o niebo lepiej niż na początku sezonu, ale największą różnicę zrobił tu Trice i jego umiejętności. Amerykanin samemu jest w stanie regularnie punktować, ale jak dużo łatwiej gra się wszystkim innym dookoła. Bezcenny gracz.
Wpływ Trice’a
Po podpisaniu kontraktu z Travisem Tricem brązowi medaliści z poprzedniego sezonu wygrali 5 z 6 meczów. Z Amerykaninem na boisku ta drużyna jest lepsza od rywali aż o 22.4 punkty na 100 posiadań. Zestawienie Śląska z Jovanoviciem na boisku i Tricem to dwa przeciwstawne światy.
Ta miażdżąca różnica z amerykańskim rozgrywający na boisku to jedno, ale kluczowy jest jego wpływ na drużynę. Nowy rozgrywający w 6 meczach (liczymy tylko PLK) zdobył 96 punktów i wykreował kolejne 95 oczek. W sumie więc, 31.3 proc. wszystkich punktów po zmianie na jedynce zostało wykreowane lub zdobyte przez Trice’a.
Sytuacja wygląda jeszcze ciekawiej, gdy spojrzymy tylko na minuty, w których Travis biegał po boisku. Okazuje się, że przy 45 na 100 zdobytych przez Śląsk punktów Amerykanin asystował albo trafiał do kosza. To wynik, który pokazuje jak wielki wpływ na zespół wywiera Trice i skalę tego zjawiska. Liczby jakie wykręca ten gracz może porównać chyba tylko do Mo Watsona, byłego gracza Twardych Pierników, który asystował lub zdobywał 51.2 proc. punktów, gdy był na boisku.
Z amerykańskim rozgrywającym Śląsk notuje 26 asysty w przeliczeniu na 40 minut, a bez niego 20.8. To ma swoje przełożenie na wykreowane pozycje a co za tym idzie również na skuteczność, a ta bez lidera spada. 53 proc. za 2 zamienia się na 48 proc., a 41.5 proc. z dystansu spada do 35.1 proc. bez Trice’a.
Różnice możemy zobaczyć także w obronie. Tylko 96.4 punktów na 100 posiadań traci drużyna Urlepa z TT na boisku i aż 105.3, gdy go nie ma. Wpływ kandydata do nagrody MVP widać również w Synergy, która w obronie jego postawę określa jako świetną (pozwala zdobywać rywalom tylko 0.679 punktu na posiadanie). Takie liczby to chyba mimo wszystko spore zaskoczenie, bo gracze mający na sobie taką odpowiedzialność w ataku (właściwie za każde posiadanie), rzadko kiedy w obronie aż tak się poświęcają (a gra średnio ponad 30 minut).
Wpływ Trice’a widać, gdy spojrzymy na minuty bez niego na boisku. WKS, z zespołu o świetnej efektywności, spada do poziomu przeciętnego, do poziomu niewiele lepszego od tego co prezentowała ta drużyna pod wodzą Mijovicia. Na ten moment nie ma drugiego takiego gracza w lidze, który ważył by aż tyle dla gry całej drużyny.
Na grze obok Amerykanina zyskują wszyscy. Przytoczmy choćby Aleksandra Dziewę, który rozpoczął sezon od przeciętnego grania, małej liczby rzutów i sumarycznie jego statystyki były małym rozczarowaniem. Dziewa z czasem zaczął łapać formę, ale to po przyjściu Trice’a zaczął błyszczeć i to na dwóch frontach. Reprezentant Polski w 6 ostatnich spotkaniach tylko raz zdobył mniej niż 15 punktów i w każdym meczu miał 9 i więcej rzutów, kiedy w 10 wcześniejszych spotkaniach tylko 2 razy miał 9 rzutów z gry (reszta mniej).
Jacek Mazurek, Grzegorz Szybieniecki
[/ihc-hide-content]