
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
7. Curtis Jerrells – do Anwilu
Duże nazwisko, ciekawe CV – oj ile razy w tym sezonie zachłysnęliśmy się newsem o transferze zawodnika z bogatą przeszłością. Niestety, jak to się mówi, nie bez powodu ci zawodnicy do PLK trafiają – w lepszych ligach nie ma już dla nich miejsca, bo (najczęściej) fizycznie nie są w stanie już grać na poziomie, do którego zdążyli przyzwyczaić.
No i tak też wygląda historia z Curtisem Jerrellsem, który miał zbawić Włocławek (i w sumie załatwił Anwiłowi jedno zwycięstwo „z samolotu”), a wygląda raczej jak odcinacz kuponów. Amerykanin przyjechał do Polski okrąglutki i nie widać jakieś znacznej poprawy w jego sylwetce. Co z tego, że rzut czy boiskowe IQ są lepsze niż u 90% zawodników w lidze, jak tempo w jakim porusza się Jerrells nie pozwala mu z tych atrybutów korzystać.
Trzeba też dorzucić kolejny w tym sezonie kamyczek do ogródka Anwilu – w momencie kiedy trzeba było ratować sezon klub po tylu wpadkach sprowadził gracza niegotowego na poważną rywalizację. No chyba, że w jedzeniu skrzydełek na czas..
6. Marko Ramljak – do Polskiego Cukru
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Patrząc na grę braci Ramljak można powiedzieć, że Ivan to ten, którego w całym domu jest pełno, a Marko to ten introwertyczny, snując się, który niespecjalnie rzuca się w oczy, ale też niespecjalnie pomaga w obowiązkach życia codziennego.
Chorwat miał być wzmocnieniem Polskiego Cukru, które pozwoli trenerowi na większą intensywność i przede wszystkim graczem, który poprawi koszmarną defensywę torunian. Nic takiego jednak się nie wydarzyło – oprócz kolejnego gracza w rotacji niewiele się w grze zespołu zmieniło.
Ivan, skrzydłowy Śląska Wrocław, to jeden z najciekawszych zawodników zagranicznych w lidze i także jeden z faworytów do nagrody dla najlepszego defensora w PLK. Marko jest jednak daleko do bycia tak dobrym zawodnikiem jak brat i tylko trzeba mieć nadzieję, że klub z Torunia wiedział to przed podpisem..
5. Dustin Ware – do Kinga
Amerykanin znajduje się w moim rankingu, bo zaskakuje mnie jego wartość na polskim rynku. Po poprzednim sezonie uważałem Ware’a za zawodnika „poprawnego” – nie wypadł źle, ale też nie podnosił jakoś mocno poziomu ligi czy swojego zespołu. Myśląc o graczach z przeszłością w PLK, których chciałbym w swoim zespole, raczej bym o Dustina się nie potknął.
Inne zdanie mieli za to w Szczecinie, gdzie King zdecydował się ponownie związać z Amerykaninem. Darmowa licencja, gwarancja przyzwoitego poziomu – brzmi okej, ale bez szału (zwłaszcza że King chciał iść w górę tabeli) i tak też z czasem uznał trener Jesus Ramirez, który wymienił Ware’a na Rodneya Purvisa, którego przysłowiowy sufit jest na pewno wyżej.
Dustin jednak nie wypadł poza PLK, bo znalazł szybko pracę w Lublinie. Start przechwycił tym samem drugiego zawodnika z Kinga (wcześniej ten szlak przetarł Thomas Davis) i chyba niestety drugiego, o którym powiemy, że jest dobry, ale bez przesady.
4. Mario Delas – do GTK
Kolejny z zawodników z ciekawą przeszłością i kolejny, przy którym trzeba napisać rozczarowanie. Chorwat nie jest mocnym punktem GTK ani w ataku ani w obronie, a do tego zdecydowanie lepiej od niego gra Szymon Szewczyk, który jest już dość mocno „za górką” fizyczną.
Co ciekawe, Delas wcale nie miał być kotem w worku i wielkim ryzykiem , bo przecież bardzo dobrze znał go trener Matthias Zollner, z którym Mario współpracował na Węgrzech. Okazuje się jednak, że Chorwat w PLK sobie nie radzi i porównując jego grę do poprzedników – MJ Rhetta i Martina Krampelja, można się zastanawiać, po co były te zmiany w Gliwicach.
3. Rotnei Clarke – do Anwilu
Anwil potrzebował rozgrywającego w miejsce Deishuana Bookera, który wsparłby nie-rozgrywającego McKenziego Moore’a i… sprowadził strzelca, który na rozegraniu jakoś świetnie się nie czuje, a warunkami fizycznymi ustępował wszystkim rzucającym obrońcom w lidze.
Trener Przemysław Frasunkiewicz dość słusznie po jednym z meczów zauważył, że Clarke’a był problemem dla zespołu w obronie. Rywale górowali nad nim atletyzmem i spore umiejętności w ofensywie, bardzo dobrze ułożona ręka, nie były w stanie tego choćby zrównoważyć.
Anwil przestrzelił totalnie z transferem i nie dopasował swojego ruchu do potrzeb kadrowych, a potem kiedy miał okazję się zreflektować, zdecydował się dalej w to brnąć – Amerykanin podpisał na wstępie tylko miesięczny kontrakt, ale włocławianie potem go przedłużyli, a po kilku tygodniach puścili zawodnika wolno.
2. Tre Bussey – do Kinga
Latem trafił do Anwilu i mimo że wielkich oczekiwań wobec niego raczej nie było, to i tak ich nie spełnił i dość szybko Włocławek opuścił. Bussey po prostu się nie sprawdził, z każdym kolejnym złym zagraniem dodatkowo się frustrował i blokował, co nie mogło się dobrze skończyć.
Mimo tak fatalnego początku sezonu i też, nie ma co ukrywać, słabiutkiej prasy, King Szczecin zdecydował się Amerykanina przygarnąć. Ostatecznie w nowym zespole Bussey rozegrał 2 spotkania i też musiał się pożegnać.
Ciężko za ten ruch nie krytykować klubu – King liczył chyba na cudowną przemianę Busseya, bo nawet z jego najlepszych chwil w Polpharmie Amerykanin nie był zawodnikiem z poziomu, na jakim chce być King, a dodatkowo szczecinianie po prostu zmarnowali jedną licencję..
1. Jerome Dyson – do Spójni
Nie mogło być inaczej – ten ranking musiał wygrać Jerome Dyson, który w barwach PGE Spójni rozegrał 3 spotkania. Amerykanin to potwierdzenie tezy „CV to nie wszystko” – mimo gry chociażby w Hapoelu Jerozolima czy Virtusie Rzym, w którym był w jeszcze w poprzednim sezonie, Dyson wypadł wręcz fatalnie.
Co ciekawe Amerykanin nie miał nadwagi, nie wyglądał na pierwszy rzut oka jak gracz zapuszczony po kilkumiesięcznej kwarantannie, ale jak wybiegł na parkiet, to okazało się, że obcy z Kosmicznego Meczu odwiedzili także i jego dom.
Dyson ślizgał się po parkiecie, grał bez życia i energii i gdyby nie fakt, że na YouTube można znaleźć składanki z jego zagraniami z poprzednich lat, to w życiu bym nie uwierzył, że Jerome grał na wysokim, europejskim poziomie. Spójnia pozyskując Dyson dodatkowo przepaliła pieniądze na kolejną licencję, co dodatkowo potęguje dramaturgię tego transferu.
Grzegorz Szybieniecki, @gszyb
[/ihc-hide-content]