
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Jacek Mazurek: Miałem okazję współpracować i rozmawiać o koszykówce z trenerami, asystentami, członkami zarządu, ale pierwszy raz dyskutuję o baskecie z dyrektorem do spraw sportowych. Mam wrażenie, że siedzę przy jednym stoliku z człowiekiem, który wykonuje najrzadszy zawód w Polsce.
Tomasz Kwiatkowski, Trefl Sopot: Trzeba jeszcze tylko zaznaczyć, że formalna nazwa mojego stanowiska to menedżer do spraw sportowych. Jeśli chodzi o koszykówkę, myślę, że są ludzie, którzy zajmują się podobnym merytorycznie zakresem obowiązków co ja. Czy jest ktoś kto robi dokładnie to samo? Nie wiem, musielibyśmy porozmawiać o tym, co ja robię w Treflu i potem ewentualnie dojść do tego, czy ktoś w innym klubie zajmuje się tym samym.
Powiedzmy więc, że menedżerów do spraw sportowych w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki.
Tak, w polskiej koszykówce nie ma ich zbyt wielu.
Dlaczego tak jest?
Dobre pytanie. Myślę, że kluby działając w warunkach ograniczonego budżetu starają się minimalizować koszty osobowe i operacyjne, żeby przeznaczyć jak najwięcej środków na wynagrodzenia zawodników. Większość klubów funkcjonuje w perspektywie jednorocznej, większość trenerów funkcjonuje w perspektywie jednorocznej, osoby zatrudniające trenerów też mają nad sobą władzę, które rozliczają ich z wyników sportowych. Stąd dość naturalna wydaje się chęć, żeby przekazać kompetencje dotyczące budowy składu całkowicie trenerowi i potem rozliczać go z osiągniętych wyników.
To w tym momencie zapytam przewrotnie – czy faktycznie w klubie koszykówki potrzebny jest menedżer do spraw sportowych?
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!