
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
– Zastal cały czas próbuje grać agresywnie w obronie, jednak wydaje się, że z każdym meczem na zasłonach, czy w grze 1 na 1 coraz większą przewagę ma Stal. Geoffrey Groselle i Rolands Freimanis dużo spędzają minut na boisku i z meczu na mecz ich fizyczność może wyglądać słabiej. Są w stanie oczywiście sporo wytrzymać, ale gra na dużej intensywności przy jednocześnie dużych minutach jest ciężkim wyzwaniem – ocenia 3. mecz Krzysztof Szubarga, który dla PolskiKosz Premium komentuje wydarzenia finałowej serii pomiędzy Enea Zastalem i Arged BM Slam Stalą.
W sobotnim spotkaniu ostrowski zespół wygrał 90:81 i w rozgrywanej do 4 wygranych rywalizacji objął prowadzenie 2-1. Po raz kolejny Stal wykonywała więcej rzutów wolnych i można się zastanawiać, czy zielonogórski zespół nie powinien przykręcić trochę agresywności w swojej grze, gdyż rywale mają wiele okazji do zdobywania łatwych punktów.
Czy to jednak nie kłóciłoby się z filozofią gry trenera Żana Tabaka, albo nie stworzyło problemów w innych aspektach?
– Można spróbować zawodnikom powiedzieć, żeby obrona wciąż była mocna i solidna, ale jednak z mniejszym ryzykiem. Wtedy być może byłoby mniej przegrywanych pojedynków, które są dla Zastalu w tym momencie jednym z głównych problemów i o czym trener Tabak zapewne będzie z graczami rozmawiał. W jego zespole brakuje mi też trochę Janisa Berzinsa. Przy tak wąskiej rotacji jego rola w ataku powinna być trochę większa – atakuje deskę, ma potencjał na trafianie 4-5 „trójek” w spotkaniu i, moim zdaniem, mógłby zadecydować o zwycięstwie zespołu z Zielonej Góry– zastanawia się „Szubi”.
Polowanie na Freimanisa
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Nasz rozmówca zwraca uwagę na to, że nie zmieniły się główne założenia taktyczne drużyny Stali, która nadal największą uwagę koncentruje na Rolandsie Freimanisie i Krisie Richardzie.
– Już kilka pierwszych akcji w meczu angażowało w defensywie Freimanisa – najpierw Mokros stawiał zasłonę od tyłu, a po chwili Łotysz musiał momentalnie wyskakiwać na „Show”. To mogło być częścią planu Stali, by go od początku atakować, męczyć i uniemożliwić Zastalowi korzystanie z niego w ataku pod koszem. Ostrowski zespół był w tym konsekwentny w pierwszych 4-5 minutach – zauważa były rozgrywający reprezentacji Polski.
.
– Widać to było również w 4. kwarcie. Po zejściu Groselle’a Stal zagrała wtedy dwie akcje przeciwko Freimanisowi – najpierw próbowali ustawić na „Low post” Sobina, który wymusił 4. faul Łotysza. A po chwili zagrali przeciwko niemu po aucie, Freimanis cofnął się pod koszem, nie podszedł do rywala i Chorwat trafił ponad nim – podkreśla nasz rozmówca.
– Stal często pomaga od zawodników, do których jej gracze chcą, żeby trafiała piłka. Nawet gdy ktoś trafi 2-3 trójki to nie zmieni to obrazu meczu, a ważniejsza jest dla nich na przykład defensywa przeciwko Richardowi, w której wszyscy są skumulowani w polu 3 sekund, a Sobin jest bardzo agresywny w obronie akcji dwójkowej praktycznie aż do momentu, gdy Amerykanin odda piłką, albo podejmie jakąś decyzję – dodaje.
Kiedy czas dla Koszarka?
Aż 30 minut spędził w sobotnim meczu na parkiecie Łukasz Koszarek i w 2. połowie widać było, że dla 37-letniego kapitana Zastalu to już zbyt dużo, był znacznie mniej efektywny niż w pierwszych 20 minutach.
Grzegorz Szybieniecki i Jacek Mazurek w swoich rozmowach o finale PLK (TUTAJ>>) zastanawiali się jednak, czy „Koszar” nie powinien rozpoczynać meczów w wyjściowej piątce – być może jego obecność poprawiłaby słabe 1. kwarty Zastalu.
– Zielonogórski zespół słabo rozpoczyna spotkania i być może taka opcja by pomogła, a „Koszar”, gdyby rozpoczął mecz w wyjściowej piątce, to potem miałby też momenty odpoczynku i jego minuty trochę korzystniej mogłyby się ułożyć. W tym meczu było widać u niego wielką energią, w jednej z akcji, gdy nie dostał piłki, to od razu krzyknął do kolegów, żeby mu ją podali – ocenia Szubarga.
– W 1. połowie widać było, że „Koszar” był „Koszarem”, wyciągnął swoją grą wynik Zastalowi i po 20 minutach mieliśmy wynik remisowy. Czym więcej Koszarka tym dla jego zespołu lepiej, jednak 30 minut spędzonych na parkiecie to dla niego dużo i trzeba jednak pamiętać o oszczędzaniu go, by mógł też rozgrywać decydujące akcje – dodaje.
Trafiają i zbierają
Nasz ekspert po sobotnim meczu chwalił obwodowych Stali – Treya Kella i Chrisa Smitha, nie tylko zresztą za zdobycze punktowe.
– Świetnie zagrał Trey Kell, który atakował ze szczytu w grze z piłką i wykorzystywał, że ogólnie cały Zastal słabo bronił w tym spotkaniu w akcjach 1 na 1. Zapamiętałem akcję z 4. kwarty, gdy nawet Kris Richard, który praktycznie takich pojedynków nie przegrywa, dał się minąć od strony zasłony – zauważa nasz ekspert.
.
– Po pierwszym meczu wspominaliśmy, że obwodowi Stali powinni mocniej pomagać na tablicach i dzisiaj świetnie w tym elemencie spisywali się Smith i Kell, którzy razem zebrali 13 piłek. Sobin świetnie zastawia Groselle’a, ten oczywiście i tak wyciąga do piłki swoje długie ręce, ale właśnie dzięki pomocy innych graczy rzadko mu się to udawało. Chciałoby się jeszcze, żeby także Jakub Garbacz pokazał się w tym elemencie, jest atletą i stać go na pewno na 3-4 zbiórki w spotkaniu – dodaje.
Chris Smith także popisywał się kluczowymi akcjami – najpierw na koniec 3. kwarty trafił rzuty o tablicę za 3 punkty, a w 4. kwarcie dokonał czegoś, co przeciwko Zastalowi rzadko się zdarza – dobrze odczytał ich wybicie z autu i zdobył punkty z kontrataku.
– Już nie pierwszy raz to zauważyłem, że Zastal ma piłkę w ostatniej akcji kwarty i zbyt wcześnie wykonuje rzut. Tak było w końcówce 3. kwarty, gdy bardzo ciężką „trójkę” trafił o tablicę Smith. Jest to mały szczegół, ale jednak taka drużyna jak Zastal powinna oddawać rzut na 1-2 sekundy przed końcem, by nie pozwolić rywalowi na jeszcze jego próbę. Szczególnie że takie trafienia, jak Smitha, potrafią podciąć skrzydła. Taka „trójka” nie jest dla obrony fajna i takich punktów potem brakuje – ocenia Krzysztof Szubarga
.
– Z każdym meczem zawodnicy znają zagrywki i auty przeciwnika coraz lepiej. Wiedzą nawet, kiedy można oszukać, że niby nie widzą, co się dzieje, ale jednak w ostatniej chwili potrafią zaskoczyć i wyskoczyć do piłki – kończy ekspert PolskiKosz Premium na finały PLK.
.
Wojciech Malinowski, @Stingerpicks
[/ihc-hide-content]