
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Stal pokonała w 6. meczu finałów Zastal 92:85 i po raz pierwszy w historii klubu zdobyła mistrzostwo Polski. Decydujące zwycięstwo odniosła zaledwie 48 godzin po poprzednim, zakończonym 2 dogrywkami spotkaniu. Przed czwartkowym meczem dużo mówiło się o spodziewanym zmęczeniu, szczególnie koszykarzy Zastalu. Czy zdaniem eksperta Krzysztofa Szubargi także po zakończeniu spotkania można o tym elemencie mówić jako o decydującym?
– Moim zdaniem można, było to widać. Czasami nawet zawodnik tego nie odczuwa, ale nie jest w tym miejscu, co trzeba, a jego reakcja jest spóźniona o pół sekundy. To wszystko ma znaczenie. Poza tym 5. mecz kosztował Zastal bardzo wiele sił. Rozmawialiśmy wcześniej o minutach ich graczy, a zregenerować się w ciągu 48 godzin to duże wyzwanie, szczególnie że powinniśmy pamiętać o trudach całego sezonu, występach w lidze VTB, podróżach. Gdzieś to w końcu musiało wyjść i Zastal w tym meczu nie był sobą – ocenia były reprezentant Polski.
– Podejmowanie decyzji, straty z początku meczu na połowie boiska, to wszystko jest powiązane z dużym zmęczeniem i brakiem koncentracji. Niby zawodnicy chcą być skupieni na maksa, próbują, ale głowa nie jest wystarczająco czysta i nie potrafi funkcjonować na 100 procent – dodaje.
W takim razie, jak to możliwe, że ten bardzo zmęczony zielonogórski zespół najgorzej zagrał w przegranej aż 13:34 1. kwarcie, a potem rozkręcał się w trakcie meczu.
– W pewnej chwili przychodzi taki moment, że widzisz uciekający ci mecz, zapominasz o wszystkim i po prostu idziesz „w trupa”. Zastal wcześniej cały czas grał niemrawo, brakowało agresywności w grze, choćby bardziej zdecydowanych prób ataku przeciwko obronie strefowej Stali. Łukasz Koszarek robiący przechwyt na połowie boiska był właśnie przykładem na pójście na całość. Jednak ten moment przyszedł o kilka minut za późno, by wprowadzić jeszcze większą nerwowość w obozie Stali i powalczyć skutecznie o zwycięstwo – analizuje Krzysztof Szubarga.
.
MVP dla Garbacza i strefy
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Za Najbardziej Wartościowego Gracza (MVP) finałów uznano Jakuba Garbacza, który w czwartkowym spotkaniu już w 1. kwarcie zdobył 14 punktów, w tym 4-krotnie trafił za 3 punkty. Jeszcze bardziej imponujące było to, że w 1. połowie nie zszedł z parkietu ani na sekundę, chociaż w spotkaniu numer 5 spędził na nim aż 46 minut.
– Kuba jest znakomicie przygotowany. Znam Artura Packa, z którym on pracuje na co dzień i wiem, że potrafi on wyciągać z zawodników nie tylko maksimum, a nawet powyżej tego. Nie tylko w tej serii, ale w całym sezonie było widać, że zaprocentowało nie tylko Kuby przygotowanie, a także pewność na boisku, którą dostał najpierw od trenera Majewskiego, a teraz Milicicia – chwali obecnego reprezentanta Polski były kadrowicz.
.
Superstrzelcowi Stali rzuty wpadały nawet wtedy, gdy wydawało się, że piłka nie ma prawa znaleźć już drogi do kosza. Tak było choćby na zakończenie 1. kwarty.
– Czasem jak idzie, a Kuba trafił wcześniej 3 „trójki”, to szczęście dopisuje i piłka wpadła – dodaje Szubarga.
Ekspert PolskiKosz.pl Premium zwraca również uwagę na obronę strefową Stali, której znaczenie zwiększało się wraz z przebiegiem finałów.
– Strefowa 1-3-1 zafunkcjonowała jeszcze lepiej niż w poprzednich meczach i wybiła całkowicie Zastal z rytmu. Podania, nawet jeżeli przechodziły, to były na granicy przechwytu. Zawodnicy Stali cały czas byli na linii podań i albo przechwytywali piłkę, albo brakowało im do tego centymetrów, albo gracze Zastalu podawali za wysoko i piłka wylatywała im na aut – ocenia nasz rozmówca.
.
– Strefa zmusza do tego, żeby podejmować na parkiecie decyzje dosłownie w mgnieniu oka. Jednak przy dużym zmęczeniu reakcja jest spowolniona i pojawiają się błędy – dodaje „Szubi”.
Plusy Milicicia i minusy Tabaka
Pojedynek finałowy to także starcie dwóch znakomitych jak na PLK trenerów, z którego zwycięsko wyszedł Igor Milicić. Która decyzja tego szkoleniowca miała największe znaczenie w kwestii końcowego triumfu Stali Ostrów?
– Najważniejsze było zatrzymanie Rolandsa Freimanisa, zarówno pod względem decyzji, że jest to kluczowy gracz w zespole rywali, jak i późniejszej realizacji tego na parkiecie. Po pierwszym spotkaniu Kris Richard też w dużej części został wyeliminowany. Dobrze zagrał jeszcze w 5. spotkaniu, a tak to po udanym występie znikał w 1-2 meczach. To było jednak w dużej części spowodowane obroną Stali i naciskiem na zatrzymanie Amerykanina – ocenia Krzysztof Szubarga.
Przegranym w finałach jest za to Żan Tabak. Jakie zatem były decyzje, które szkoleniowiec Zastalu mógł rozegrać lepiej?
– Moim zdaniem za bardzo skrócił rotację. Na pewno i Filip Put i Krzysiek Sulima by pomogli, a wtedy jednocześnie zarówno Freimanis, jak i Geoffrey Groselle mieliby więcej siły i energii. Czasami było widać, jak chodzą po boisku, a przez większość sezonu grali przecież na dużej intensywności. Tego w finałach jednak zabrakło – dodaje „Szubi.
Zwrócił on również uwagę na powtarzające się przez całą serię błędy Zastalu, które widoczne były również w 6. meczu.
– Jego gracze znowu wpadali na siebie w obronie akcji dwójkowych. W defensywie typu „One step Show” mały zawodnik powinien iść dołem, a zielonogórscy gracze próbowali iść górą, na co jednak nie ma tam miejsca. Wynika to z tego, że broniący kosza wysoki trzyma lekko za biodro rywala z pozycji „4”, by ten za szybko nie zrolował. To bardzo rzadko jest odgwizdywane, a jednocześnie powoduje, że nie ma tam miejsca na przebiegnięcie na górze – analizuje Szubarga.
.
Na koniec byłego reprezentanta Polski zapytaliśmy się, czy Stal byłaby mistrzem Polski, gdyby mecze rozgrywano w Zielonej Górze i Ostrowie, a to Zastal miałby przewagę własnego parkietu.
– Moim zdaniem tak, chociaż potrzebowałaby wtedy do tego 7 spotkań, czyli tak, jak typowałem przed finałami (śmiech). Terminarz byłby wtedy bardziej rozszerzony, ale i tak przewaga fizyczna byłaby po stronie Stali – kończy Krzysztof Szubarga.
Wojciech Malinowski, @Stingerpicks
[/ihc-hide-content]