David Dedek / fot. Start Lublin, Elbrus Studio
Zarejestruj się w Premium – czytaj teksty i graj w Fantasy Ligę! >>
Kilka dni po rozpoczęciu sezonu regularnego Pszczółka Start dodaje do swojego składu Kamila Łączyńskiego. Trzeba przyznać, że to wyjątkowo szybki ruch, patrząc na nieliczne zmiany w ostatnich sezonach zespołu z Lublina.
Sytuacja na obwodzie
Przed rozpoczęciem sezonu Start na pozycji rozgrywającego/rzucającego obrońcy miał zakontraktowanych 5 graczy. Minuty na obwodzie dzielił Sherron Dorsey-Walker, Michael Gospodarek, Lester Medford, Bartłomiej Pelczar i Mateusz Dziemba, który może grać również jako niski skrzydłowy. Patrząc na rozwój Pelczara, powrót Gospodarka i Dorsey’a-Walkera, który może kreować grę, to teoretycznie ten skład osobowy jest wystarczający na realia PLK.
W tym scenariuszu jest furtka na ewentualne wzmocnienie w przypadku kontuzji lub uzupełnienie składu w trakcie sezonu. Z bardzo podobnym zestawem lublinianie rozpoczynali poprzednie rozgrywki, dodając w trakcie sezonu Grzegorza Grochowskiego.
Po 2 meczach David Dedek zdecydował się wzmocnić swoją drużynę, dodając Kamila Łączyńskiego, a jak mówił prezes Arkadiusz Pelczar w wywiadzie dla Sportowych Faktów – zespół wyraża również zainteresowanie A.J-em Slaughterem.
Podpisanie Łączyńskiego już zdecydowanie zmniejsza minuty graczy obwodowych, a potencjalny angaż Slaughtera prawdopodobnie drastycznie obetnie minuty Pelczara i Gospodarka, a Lester Medford może okazać się “piątym do brydża”.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Słaby Medford
Podstawowy rozgrywający Pszczółki rozpoczął sezon bardzo źle. W 2 meczach zdobył zaledwie 2 punkty w 40 minut, trafiając 1 z 14 rzutów z gry!
Od 2003 roku, oprócz rozgrywającego Startu, 4 graczy miało gorszy początek sezonu notując 2 lub mniej punktu w 40 lub więcej minut. Przed Medfordem taki falstart zaliczali: Tomasz Smorawiński, Maciej Zieliński, Tomasz Wojdyła i Piotr Stelmach.
W tym samym okresie, przy co najmniej 14 rzutach wykonanych z gry, gorszą skuteczność miało tylko 2 graczy: Mindaugas Jarusevicius i Demetrius Brown. Zresztą Jarusevicius spudłował wszystkie 15 prób w 2 pierwszych spotkaniach i ostatecznie rozegrał w PLK tylko 3 mecze. Brown spędził 2 sezony w barwach Kotwicy Kołobrzeg, notując skuteczność powyżej 40 proc. z gry.
Statystyki z pierwszych dwóch spotkań – delikatnie mówiąc – nie wyglądają korzystnie dla Amerykanina. Do tego najgorszy w zespole wskaźnik plus/minus -14, gdy to piszę, to jest 17. najgorszy w lidze.
Odkładając już na bok liczby i skupiając się na samej grze, można zauważyć, że Medford wprowadza dużo chaosu w grę Startu, próbuje napędzać grę tak jak chce Dedek, ale słabo mu to wychodzi. Próbuje szukać rozwiązań w pierwszych sekundach akcji, ale te często są niedokładne lub kończą się stratą. Do tego podejmuje niezbyt mądre decyzji rzutowe, których efektem jest fatalna skuteczność i reakcje z tym związane.
.
W ataku pozycyjnym z jego gry też wynika niewiele – tylko 6 asyst w 40 minut. Nie sprawia, że zespół staje się lepszy, a bez niego na parkiecie wskaźniki efektywności ofensywnej i defensywnej szybują w górę.
Z Medfordem na boisku szczególnie kuleje atak – tylko 83.6 punkty na 100 posiadań i 111.8 bez niego. Różnica jest ogromna. Biorąc pod uwagę tylko liczbę punktów zdobywanych z Amerykaninem na placu gry jest to wynik, który źle wyglądałby nawet 10-12 lat temu.
Oczywiście cała liga jest nieefektywna w pierwszych meczach 2020/21, ale poziom, jaki osiąga Start z tym graczem nawet w tej wyjątkowej sytuacji nie jest akceptowalny.
Łączyński na ratunek
Kreowanie gry z Medfordem na boisku nie wygląda dobrze. Sherron Dorsey-Walker może pełnić rolę jedynki, ale też nie jest klasycznym rozgrywającym. Strzałem w 10 może okazać się zatrudnienie Kamila Łączyńskiego, który jest świetnym kreatorem, dobrze kontroluje tempo gry i również potrafi grać w kontrze.
Łączka to najlepiej podający gracz jednej z edycji koszykarskiej Ligi Mistrzów. Dodatkowo, przed rokiem był lepszy od 77 proc. graczy w punktach zdobywanych i kreowanych na posiadanie w kontrze, a dwa lata temu aż od 92 proc.
Dużo na obecność reprezentanta Polski powinni zyskać strzelcy oraz podkoszowi. Sezon temu Dorsey-Walker oddawał prawie 7 rzutów z dystansu na 42 proc. skuteczności. Do tego jest Martins Laksa – kolejny świetny snajper. Z wykreowanej pozycji na dystansie może skorzystać także Borowski, Jeszke czy Moore.
Na współpracy z Łączyńskim dobrze wyjść może także Roman Szymański. Polski center nie jest wirtuozem koszykówki, ale dobrze roluje w pick and rollu. Według Synergy, podkoszowy lublinian w poprzednim sezonie zdobywał 1.12 punktu na posiadanie w takich sytuacjach. Kamil doskonale rozumie się z wysokimi, wystarczy przywołać przykład Josipa Sobina, z którym akcje dwójkowe grał z zamkniętymi oczami czy wysokich Śląska Wrocław. Ci wszyscy gracze mogą być lepiej wykorzystywani w ofensywie, a dzięki temu gra powinna wyglądać lepiej.
Łączyński ma również swoje minusy, a jednym z nich jest obrona i to, jak mijany jest na obwodzie. Według Synergy, wśród koszykarzy, którzy rozegrali w poprzednim sezonie ponad 100 posiadań był 5. najgorszym defensorem PLK. Pozwalał na 1.076 punktu na posiadanie. Kluczową sprawą może być efektywność w obronie tego gracza i to, czy będzie plusowy po bronionej stronie parkietu w innym systemie niż Milicicia.
MVP finałów
Podpisując Kamila Łączyńskiego, Pszczółka zyskuje doświadczenie playoffowe i gracza sprawdzonego w wielu ważnych meczach. Polska część składu drużyny Dedka do tej pory nie wyglądała źle, ale nie była też z ligowej czołówki. Borowski i Dziemba mocno rozwinęli się w ostatnich sezonach i mają ważną rolę w drużynie. Jeszke i Szymański to zadaniowcy, od których nikt nie oczekuje fajerwerków.
Do momentu zatrudnienia Łączyńskiego brakowało w tym składzie Polaka, który był w playoffach znaczącą postacią oraz wie, jak wygląda gra w finale PLK. Łączka może wnieść duże zaangażowanie w grę, walkę o bezpańskie piłki (przypomnij sobie ostatnie 15 sekund meczu nr 5 w serii Anwil – Stelmet), odpowiedni poziom sportowy i jest w stanie przystosować się do systemu trenera. Łączyński jest graczem z wysokiej polskiej półki, a tacy w mojej opinii są niezbędni do zdobycia mistrzostwa. Tym ruchem Start Lublin umocnił się w grodnie kandydatów do finału.
Nowe życie Medforda?
To były tylko dwa mecze, więc skreślanie Lestera Medforda jest nie na miejscu. Szczególnie, jeśli Slaughter wybierze inne miasto niż Lublin do kontynuowania koszykarskiej kariery. W poprzednich latach Lester trafiał ponad 3-4 trójki na 37-41 proc. skuteczności. David Dedek może jeszcze próbować reaktywować jego grę w swojej drużynie korzystając z niego w rezerwowych ustawieniach z Armanim Moorem.
Kolejnym usprawnieniem może być również korzystanie z jego usług bardziej jako strzelca niż kreatora. Jeśli byłby w stanie utrzymać skuteczność powyżej 34 proc. za 3, nie forsowałby rzutów i wykorzystywał wykreowane pozycję, to jest szansa, że będzie jeszcze efektywnym graczem w tej drużynie. Lepsze decyzje i selekcja rzutowa mogą być kluczowe dla dalszej kariery tego gracza w Polsce.
Włodarze Pszczółki Start Lublin szybko podjęli sensowną decyzję zatrudniając Kamila Łączyńskiego. Zarówno z punktu widzenia pojawiających się braków w składzie, ale również walki o tytuł mistrza Polski oraz próby wyjścia z grupy w BCL. Start jest jeszcze mocniejszy, a w optymistycznym scenariuszu może mieć w składzie dwóch rozgrywających o zupełnie innym stylu gry, co tylko zwiększy możliwości tej ekipy i jej wszechstronność.
Jacek Mazurek, @PulsBasketu
[/ihc-hide-content]