
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Role wreszcie rozdzielone
W grudniu zespół nie był jeszcze scementowany, a przyjście Jakuba Garbacza tylko dołożyło kolejnych problemów. Stal nie gra już w pucharach, została liga i w sumie to niewiele meczów, niewiele minut do podziału dla głodnych gry i rzutów zawodników.
Trener Igor Milicić ma w swoim składzie 12 graczy chcących grać i pewnie z 10 chcących grać dużo i wychodzić w pierwszej piątce.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Zarządzanie tyloma charakterami to bardzo skomplikowana sprawa. Trener Milicić musiał porozdzielać role i przypisać niektóre zadania graczom, którzy woleliby być na pierwszym planie zamiast tyrać na statystyki innych (tak w skrócie). W tym składzie poza Jarosławem Mokrosem nie ma gracza, o którym możemy powiedzieć „zadaniowiec”, „on nie potrzebuje rzutów”. Tych rzutów w meczu jest jakoś ponad 60 – patrząc na aspiracje zawodników, to wcale nie jest dużo.
W tym aspekcie była największa do wykonania praca i trzeba przyznać, że zaczyna to wyglądać naprawdę zdrowo. James Palmer wchodzi z ławki i nie ma z tym problemu, bo gra dużo i ma bardzo odpowiedzialną rolę. Kobi Simmons nie gra z kolei wiele, ale dostał dużo swobody i udaje się jego szaleństwa utrzymać w ryzach.
Jakub Garbacz ma prawo bytu obok Drechsela, a Florence już kilka meczów zaczynał od serii trójek. Wydawało się, że jest za mało miejsca dla tych wszystkich graczy, ale Milicić tak zamieszał, że to działa, a zawodnicy zaczynają wierzyć w jego wizję, co zdobycie Pucharu Polski tylko pewnie wzmocni.
Zabójcze tempo
Dwa słowa charakteryzujące atak w nowoczesnej koszykówce – trójki i tempo. To także dwa słowa, które charakteryzują atak drużyny prowadzonej przez trenera Igora Milicicia. Ostrowianie grają w drugim najwyższym tempie w PLK i to widać gołym okiem, że decyzje w tej ekipie podejmowane są naprawdę szybko.
Intensywność – to także słowo klucz dla Milicicia, który wymaga tego od swoich graczy po obu stronach parkietu. Stal jest na 5. miejscu w lidze jeśli chodzi o punkty ze strat, które wymuszać akurat potrafi. Ostrowianie zdobywają najwięcej punktów w lidze i ostatnie ich mecze przeciwko Legii czy Śląskowi pokazały, jak wielki drzemie w tej drużynie potencjał ofensywny.
Trójki – mogą pozwolić wygrać mecz, ale mogą też pogrzebać – tak przynajmniej zwykło się mówić. Wydaje się jednak, że w tym rzucaniu z daleka nie ma nic złego, zwłaszcza gdy trafia się średnio 12,1 rzutu za 3 punkty przy 39,4% skuteczności – oba wskaźniki to najlepszy wynik w lidze.
To, co trochę mogłoby ulec poprawie, to dzielenie się piłką – 6. miejsce w asystach, ale to też trochę specyfika tego zespołu, że wiele akcji jest jednak rozgrywanych 1 na 1.
Obrona przykręca śrubę
Stal w półfinale Pucharu Polski zaprezentowała nowe pomysły na ograniczenie Travisa Trice’a i efekty wskazują na to, że założenia były słuszne. Ostrowianie odcięli lidera Śląska od piłki, a jeśli już tę piłkę miał, to podwojeniami był zmuszony do pozbywania się jej.
Stal za wszelką cenę chciała uniknąć jego gry w pick and rollu, gdzie jest po prostu świetny jeśli chodzi o widzenie parkietu i podejmowanie decyzji.
Ostrowianie, co widać wyraźnie w zaawansowanych statystykach, grają inaczej niż rywale i generalnie mocno starają się uniemożliwić grę rywali z zasłoną. Mniej więcej średnio 18-19% wszystkich akcji danego zespołu w meczu to akcje typu pick and roll – Stal pozwala tylko na niespełna 11% tego typu sytuacji.
Jak na pewno wszyscy dobrze wiedzą, o pick and rolla oparta jest gra ofensywna zespołów na całym świecie i zmuszenie rywali do innych rozwiązań wprowadza zamęt i wytrąca przeciwnika ze strefy komfortu.
Tak duża agresja na zasłonach, do tego zmienianie krycia (skład do tego idealny) powodują, że kilka pozycji, np. w rogach, będzie otwartych (Stal słabo wypada w obronie akcji typu spot up), ale to ryzyko, z którym trener Milicić żyje i które chce podjąć.
Team to beat
Przed startem sezonu Stal, obrońca tytułu, była niekwestionowanym faworytem do mistrzostwa w 2022 roku. Klub z Ostrowa ma jeden z największych budżetów w lidze (raczej wyższy niż mityczny 5-6 budżet w PLK) i to było widać po nazwiskach w składzie. Początek rozgrywek przyniósł jednak sporo wątpliwości odnośnie siły drużyny Milicicia, która odpadła z Ligi Mistrzów, ale też w PLK niespodziewanie przegrała kilka spotkań.
Stal więc nie zawsze była w Power Rankingu na 1. miejscu – pojawiało się też wiele głosów powątpiewających w możliwości tego zespołu. Teraz jednak możemy chyba powiedzieć, że ostrowianie na dobre wracają do roli głównego i jedynego tak wyraźnego faworyta do wygrania PLK. Teraz to Stal jest „team to beat”, czyli najtrudniejszym możliwym rywalem, drużyną dla wszystkich innych w lidze, którą prawdopodobnie prędzej czy później trzeba będzie pokonać, żeby sięgnąć po złoto.
Gdzieś w tym czasie powątpiewania chyba niektórym umknęło, że trener Milicić kolejny raz zbudował zespół od zera i on nie mógł zafunkcjonować od października. Znów też nie obyło się bez roszad w składzie i zmian – tak jak w Anwilu, kiedy transferami Milicić trochę ratował sezon (może lepiej powiedzieć – zwiększał szanse na mistrzostwo).
Na końcu trzeba pamiętać, że sezon trwa 8-9 miesięcy, to proces, który zwieńczony jest seriami do 3-4 wygranych i to wtedy trzeba być gotowym.
Odrębną sprawą jest to, że talentu i budżetu nie da się oszukać (prawie zawsze), a tego i tego w Ostrowie nie brakuje. Wiadomo, można pieniądze zmarnować i zaliczyć wielką wtopę (zeszłoroczny Anwil), ale jeśli u sterów jest człowiek z głową na karku (z zaufaniem), a chyba nie mamy wątpliwości że Milicić taką osobą jest, to raczej to powinno się skończyć chociaż zakręceniem się blisko trofeów.
Stal można pokonać, bo to jest koszykówka, ale będzie to piekielnie trudne dla każdego w PLK.
Grzegorz Szybieniecki
[/ihc-hide-content]