
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Wojciech Kamiński w PLK to firma, która gwarantuje pewny, solidny poziom jeśli chodzi o grę zespołu i to niezależnie od budżetu. Wystarczy sobie przypomnieć co udawało mu się stworzyć w Radomiu, ale i cofnąć się do poprzedniego sezonu, który jest idealnym przykładem potwierdzającym właśnie tę tezę. Do tego jakie mamy wpadki transferowe Kamińskiego – kojarzycie coś w ogóle?
Z uznanych graczy w zeszłorocznej Legii mieliśmy Wykę, Karolaka i Bibbinsa, no i potem oczywiście złapanego na chwilę w okazji Sokołowskiego. Kiedy trzeba było łatać dziury, warszawiacy sięgali po graczy niechcianych w innych klubach, klubach które ostatecznie uplasowały się dużo niżej w tabeli niż Legia. No i wreszcie – strata Sokołowskiego i Bibbinsa nie zachwiała zespołem tak jak można było przypuszczać, co jest kolejnym potwierdzeniem, że przede wszystkim liczy się pomysł na grę.
W koszykówce jest jednak tak, że jakość graczy ma znaczenie i pewnie tej jakości trochę legionistom zabrakło, by zdobyć medal w poprzednim sezonie. Słusznie więc klub z Warszawy z trenerem Kamińskim na czele wychodzi z założenia, że zespół należy spróbować zbudować podobnie jak ten zeszłoroczny, ale sięgając po lepszych wykonawców.
Level up!
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Tak jak przed rokiem Legia celuje w posiadanie całego składu gotowego na rozpoczęcie przygotowań do sezonu – tak przynajmniej można odczytywać sporą ofensywę transferową warszawiaków, która trwa od kilku tygodni – „drzewko” jest już prawie pełne. Tym razem jednak potencjału Legii raczej nikt nie zlekceważy, bo i nazwiska w składzie wyglądają na lepsze, a przynajmniej mówią nam zdecydowanie więcej.
Jeśli pod względem fizycznym Adam Kemp wróci do tego, co prezentował w Starogardzie Gdańskim czy Bydgoszczy, raczej bez dwóch zdań powinien być mocniejszym punktem zespołu niż Earl Watson. Pierwsza sprawa to rozmiary – Watson mimo pokaźnego dosiężnego był jednak jak na centra bardzo niski – około 2 metry wzrostu, może nawet nie. Kemp to także dobry obrońcy obręczy, ale i idealny środkowy do gry z rozgrywającym, a w Legii będzie miał przecież przyjemność gry z Łukaszem Koszarkiem, który z takich akcji z wysokimi żyje.
Koszarek razem z Sharkeyem to także na pierwszy rzut oka spory progres jeśli chodzi o poziom graczy na pozycji numer 1, gdzie ostatnio występowali Medford z Nealem. O tyle, o ile można się zastanawiać, czy Sharkey może być tak groźnym strzelcem jak Medford, tak Neal to zdecydowanie najsłabszy zawodnik z całej czwórki. Ciekawe jest za to to, że mimo że większość trenerów w lidze zaczyna celować w wysokich graczy na obwodzie, Kamiński znów sięga po mikrusa i coś tak czuje, że ten maluch także będzie kręcił obrońcami w lidze.
Ciężko będzie za to zastąpić duet Morris – Karolak, ale Legia dała sobie na to sporą szansę. Cowels plus Abdur-Rahkan to dwójka graczy, którzy w meczu mogą wypalić na 20 i więcej punktów. Zwłaszcza jeśli ten drugi okaże się podobnym strzałem co sprowadzenie Morrisa, w Warszawie szybko rozmyją się wspomnienia Jamela.
Sięgniecie po gwiazdy
Zatrzymajmy się na chwilę przy Rayu Cowelsie. Myślę, że transfer Amerykanina można określić hitowym, bo w końcu był on jedną z gwiazd poprzedniego sezonu. Do tej pory Legia raczej nie miała w zwyczaju przejmować zawodników z innych zespołów ligi po ich najlepszym/bardzo udanym sezonie. Zawsze coś tam się działo – a to rola była niezadowalająca, a to klub danego gracza nie chciał, a to zawodnik potrzebował sezonu na odbudowanie.
Co ważne – Cowels to nie tylko gwiazda pod tytułem dajcie mi piłkę w ataku i się rozejdźcie do rogów. To gracz pracujący na zespół, aktywny po obu stronach parkietu, niegrający pod statystyki. Jeśli spojrzymy w program Synergy to zobaczymy koszykarza będącego przynajmniej dobrym we wszystkich elementach defensywnych – Ray to lepszy obrońca niż 68% zawodników w lidze.
Z kolei ofensywne statystyki pokazują, że Cowels w ataku przede wszystkim efektywny jest w akcjach typu spot up (1,15 punktu na posiadanie, lepiej niż 84% ligowców), co mocno nie zaskakuje znając jego charakterystykę – Amerykanin to przede wszystkim strzelec i lepiej, żeby piłki w swoich rękach nie przetrzymywał – jako kozłujący w pick&rollu jest lepszy ledwie od 22% graczy w lidze. Na szczęście w Legii prawdopodobnie czeka na niego idealnie rozpisana rola, bardzo podobna do tej, którą miał Kuba Karolak.
Brakujące ogniwa
Na dobrą sprawę do zakończenia budowy składu pozostał już tylko jeden transfer do przeprowadzenia. Patrząc na „drzewko” spodziewać się powinniśmy zagranicznej czwórki, która najlepiej, jakby od biedy mogła zagrać kilka minut jako niski skrzydłowy. Mimo że obwód jest już gotowy, to jednak jako takie małe zastrzeżenie można dodać wzrost tych wszystkich graczy – czy trochę tej fizyczności nie zabraknie przeciwko wysokim skrzydłowym?
Nie spodziewam się już transferu z gatunku gwiazdorskiego, a raczej uzupełnienie składu. Oczywistością jest też to, że taki gracz będzie musiał rozciągać grę w ataku rzutem z dystansu i to raczej będzie jego główny atut – trochę dubel z Kulką, ale nie zakładam tutaj komplikowania rotacji i zmiany założeń co do gry czwórki. Formacja podkoszowa nie będzie w tym zespole najsilniejszym punktem – to co się dzieje na obwodzie jasno raczej pokazuje, że to tam będzie kopalnia punktów i główne akcenty w ofensywie.
Grzegorz Szybieniecki
[/ihc-hide-content]