Chcesz czytać całe tekst i grać w Fantasy Ligę? Dołącz do Premium! >>
Nieudany początek
Po przegranej w derbach Pomorza zachodniego PGE Spójnia Stargard ma bilans 1-4. Możemy mówić o rozczarowującym początku sezonu, bowiem aspiracje tego klubu sięgają na pewno pierwszej ósemki w PLK.
Wyniki nie zadowalają, a kilka urazów czy sytuacja z brakiem listu czystości Omariego Gudula w pełni nie usprawiedliwiają słabej gry. Problemy zdają się leżeć dużo głębiej, w budowie zespołu, która teraz odbija się czkawką całemu klubowi z trenerem Jackiem Winnickim na czele.
Wszyscy mówili
A nie mówiłem? A nie mówiłeś? A nie mówiliśmy? Przed sezonem tyle razy był wałkowany temat braku strzelców w Spójni – cud się nie zdarzył, stargardzianie mają kłopoty na dystansie, mają przez to też kłopoty ogólnie w ataku, który jest jednym z najgorszych w lidze.
Spójnia w pięciu dotychczasowych meczach zdobywała średnio 73,2 punktu, co jest trzecim wynikiem od końca w PLK (gorzej tylko ci, którzy jeszcze nie wygrali meczu, czyli Polski Cukier Toruń 70,5 oraz MKS Dąbrowa Górnicza 72,2). Jeśli zerkniemy na trójki, to stargardzianie trafiają ich więcej na mecz tylko od MKS-u (5,8 do 5), a oddają oczywiście najmniej – nawet nie 20 (19,4, przedostatni MKS 22,5).
Zajrzyjmy teraz w zaawansowane statystyki – Ortg (ofensywny rating) na poziomie 99,2 punktów na 100 posiadań, co daje Spójni miejsce w środku stawki, a więc nie tak źle. Stargardzianie są jednak w czymś najgorsi i to mocno kłuje w oczy – chodzi o tempo gry (73,8 posiadania na mecz).
Oznacza to mniej więcej tyle, że Spójnia gra po prostu wolno, zmuszona jest rozgrywać atak pozycyjny, a w nim często się męczy, bo nie ma spacingu, nie ma strzelców itd. Znów więc wracamy do budowy drużyny i jej efektów. Możliwości tego zespołu w ofensywie są ograniczone i to widać zarówno na parkiecie, jak i w liczbach.
Cowels na ratunek
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!