
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Dobrze znacie stałe elementy każdej konferencji prasowej, zwroty trenerów i zawodników takie jak: „gratuluje rywalom, bo postawili ciężkie warunki„, „tak jak już trener powiedział”, „perfekcyjnie realizowaliśmy założenia taktyczne” i w zależności od końcowego rezultatu spotkania „moi zawodnicy dali z siebie 100 procent, dziękuje im za walkę”, „gratuluje swoim zawodnikom” lub „rywale okazali się lepszym zespołem i bardziej zasługiwali na zwycięstwo„. Ostatnio epidemia wykreśliła z tej listy „dziękujemy naszym kibicom za wsparcie, dali nam dużo energii”.
Opinie trenerów i zawodników o istotności dopingu i wsparcia od kibiców przez lata były powtarzane jak mantra. Natomiast teraz, gdy teoretycznie drużyny grające we własnej hali powinny mieć utrudnione zadanie, a wartość gry w domu powinna jeszcze bardziej się zmniejszyć, jest wręcz odwrotnie!
Zwycięstwa bez kibiców
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Po 108 meczach sezonu regularnego 2020/21 mamy do czynienia z niecodzienną sytuacją. W rozgrywkach koszykarskich przy zaostrzonym reżimie sanitarnym i praktycznie bez kibiców na trybunach, zespoły grające w domu wygrywają aż 67.6 % meczów. Jest to bardzo wysoki wynik i na pierwszy rzut oka aż nienaturalny. W ubiegłym sezonie (2019/20), z kibicami na trybunach, było to tylko 53.7%!
Sprawdziłem, jak kształtował się procent zwycięstw drużyn we własnej hali na przestrzeni 17 lat. W żadnym sezonie ekipy grające w domu nie wygrywały tylu meczów, co w 2020/21.
Wiele domowych zwycięstw to jedno, a ich wielkość to drugie. W tych rozgrywkach gospodarze wygrywają mecze średnio o 5.6 punktu. Rok temu ta różnica wynosiła 2.7 punktu, a dwa lata temu 2.6. Od 2003 roku, po 108 rozegranych meczach, w żadnym sezonie różnica punktowa nie była tak ogromna, jak teraz.
Próba jest duża, bo rozegraliśmy prawie połowę sezonu. Ciężko zatem negować te liczby.
Różnicę widać też w skuteczności – bez kibiców zawodnicy trafiają 46.3% rzutów z gry (sezon temu 46.0%) oraz 36.3% za 3 punkty (sezon temu 36.1%). Zresztą, co ciekawe, skuteczność trójek w trwających rozgrywkach jest najwyższa od sezonu 2008/09.
Co na to zawodnicy i trenerzy?
Wyniki, które przedstawiłem powyżej, nie idą w parze z narracją zawodników, trenerów, pracowników klubów, którzy twierdzą, że kibice są tzw. szóstym graczem, a ich doping pomaga w motywacji i osiągnięciu lepszych wyników. Tak przynajmniej pokazują liczby. Jakie jest zdanie samych zainteresowanych?
W poszukiwaniu przyczyn takiego stanu rzeczy rozmawialiśmy zarówno z zawodnikami (Jakub Karolak i Michał Gabiński), jak i z trenerami (Łukasz Biela i Marcin Stefański). Wszyscy oni byli zaskoczeni tak wysokim wskaźnikiem zwycięstw gospodarzy i trudno było im wskazać jakiś czynnik, który przy braku kibiców mógłby to tłumaczyć.
– Ten sezon jest specyficzny i być może jest tak, że czuje się mniejszą presję u siebie, gdy gra się bez kibiców. To być może jest pewnego rodzaju wytłumaczeniem takiej statystyki. Kibice potrafią pomagać, ale też czasami mogą przeszkodzić. Zdarzało się również, że sami gracze narzucali na siebie zbyt dużą presję w meczach w domu, przed własnymi fanami – zastanawiał się Marcin Stefański.
– Ja nie widzę różnicy w meczach u siebie, czy na wyjeździe. Jak już, to u nas podział funkcjonuje na mecze telewizyjne i te transmitowane na Internecie, w tych drugich nie ponieśliśmy jeszcze porażki – dodał żartobliwie trener Trefla Sopot.
Nasi rozmówcy podkreślali, że nawet pomimo ograniczeń sanitarnych, nie uległy zmianie przygotowania w związku z wyjazdami. Podróż autokarem, przyjazd do hotelu, trening, nocleg i mecz – ten cykl wyjazdowy znacząco się nie zmienił, co najwyżej doszło w nim do drobnych korekt, jak brak szwedzkiego stołu w hotelowej restauracji, czy poruszanie się w maseczkach po obiekcie.
Na ciekawą kwestię zwrócił jednak uwagę Michał Gabiński.
– Do tej pory na plus drużyn wyjazdowych wpływało to, że była razem, w reżimie i tak naprawdę już wsiadając do autobusu, to zaczynało się myśleć o meczu. Z kolei zawodnicy przed meczami na własnym parkiecie, to albo mieli obowiązki rodzinne, albo inne opcje spędzania wolnego czasu, mogły być nawet tak drobne różnice, jak te w jakości spożywanych posiłków, czy ilości snu – zauważył skrzydłowy Śląska Wrocław.
Być może zatem obecna sytuacja związana z CoVid-19 i ograniczenia w życiu towarzyskim powodują, że na graczy gospodarzy czyha mniej pokus i są lepiej skoncentrowani na meczach. To jednak bardzo trudno udowodnić.
Duży ELO
Nie byłbym sobą, gdybym nie szukał odpowiedzi w liczbach i znalazłem 2 powiązane ze sobą tropy. Pierwszy we wskaźniku ELO. Rating ELO pokazuje siłę drużyn na dany moment. Porównałem więc siłę drużyn grających w domu oraz na wyjeździe, żeby sprawdzić, czy czasami nie mamy do czynienia z sytuacją, w której mocne drużyny grają dużo meczów jako gospodarz, przez co windują procent zwycięstw.
Po 108 meczach okazuje się, że różnica między wskaźnikiem ELO drużyn grających w domu a tymi, które grają na wyjeździe jest rekordowo wysoka, od kiedy PLK zbiera dane. Czyli mamy nadreprezentację silnych zespołów, które w momencie rozgrywania meczu są mocne (mają wysokie ELO) i dodatkowo grają we własnej hali.
Może przytrafić się, że kilka meczów w sezonie rozegrasz z drużynami, których szczyt formy przypadnie akurat na spotkanie z twoją drużyną, a na to może nałożyć się również mecz na wyjeździe.
Drugi trop dotyczy terminarza. Harmonogram meczów w PLK zawsze był niestabilny i spotkania były przekładane z różnych powodów, a to ktoś gra w BCL, a to ktoś gra w VTB, a to na jakiejś hali prowadzone są targi ślubne lub wystawa jedzenia regionalnego. Teraz powód jest jeden i bardzo poważny – koronawirus.
Wiele meczów jest przekładanych, czasami spotkania układają się w maraton wyjazdów lub spotkań we własnej hali. Jeśli jesteś playoffową drużyną w dużym dołku i czeka cię seria meczów wyjazdowych, to możesz przegrać nawet z tymi bardzo słabymi drużynami. Te serie wyjazdowe, połączone z dużym ELO, mogą skutkować wysokim wskaźnikiem wygranych meczów w domu.
Jeśli spojrzymy na terminarz to widzimy, że MKS rozegrał tylko 2 z 13 spotkań w domu, Polpharma i Astoria 5 z 14. Można oczekiwać, że drużyny z Dąbrowy Górniczej i Starogardu Gdańskiego w dalszej części sezonu przegrają sporo meczów tym razem we własnej hali, trochę obniżając wygórowany przez resztę ligi procent zwycięstw we własnej hali.
Te czynniki prawdopodobnie ulegną wyrównaniu i przewaga własnego parkietu nie będzie już tak ogromna, natomiast ciągle będzie duża. I większa niż przed sezonem, gdy wartość gry we własnej hali z sezonu na sezon traciła na znaczeniu, mimo że kibice dopingowali swoich ulubieńców.
Podsumowanie
Jeszcze jest za wcześnie, żeby stwierdzić, że wsparcie kibiców to mit. Z ostatecznym werdyktem na podstawie twardych danych warto będzie poczekać najlepiej do końca sezonu 2020/21. Będziemy jeszcze porównywać to, co dzieje się w meczach domowych i wyjazdowych dogłębnie, gdy wszystkie ekipy rozegrają swoje mecze i bacznie będziemy przyglądali się wynikom w playoffach.
Natomiast już teraz można mieć lekkie wątpliwości, czy czasem wsparcie kibiców nie jest przeszacowane.
Jacek Mazurek, Wojciech Malinowski
[/ihc-hide-content]