
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Lester Medford (Pszczółka Start Lublin)
Przed sezonem typowałem go na największą gwiazdę Startu. Amerykanin w barwach VEF Ryga pokazywał sporo dobrej koszykówki, także w europejskich pucharach, gdzie był czołową postacią łotewskiej drużyny. Dobrych występów z poprzedniego sezonu nie udało mu się jednak przenieść nawet na grunt PLK i obecnie jego dalsza obecność w zespole z Lublina jest mocno zagrożona.
Medford to klasyczny rozgrywający, dobrze czujący się w zespołowym graniu, energetyczny i szybki, także z piłką w rękach, ale kiedy nie trafia się we współczesnej koszykówce do kosza, nie stwarza się wielkiego zagrożenia, a większość innych atutów po prostu się rozmywa. Amerykanin w dotychczasowych spotkaniach trafiał z gry ze skutecznością 25%..
Miejsce w składzie, które obecnie zajmuje Lester Medford, Start z pewnością chciałbym teraz wykorzystać w nieco inny sposób, zwłaszcza, że coraz lepiej wygląda współpraca między zespołem a Kamilem Łączyńskim, który dołączył już w trakcie sezonu. „Łączka” i Medford to dość podobni gracze i nie ma obecnie wątpliwości, kto z tej dwójki jest lepszym zawodnikiem.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
James Florence (Arged BMSlam Stal Ostrów Wlkp.)
Szczerze? Spodziewałem się absolutnie dominującego sezonu w wykonaniu Jamesa Florence’a. Jimmy póki co jednak jest może nawet kulą u nogi dla Stali, bo to właśnie bez niego ostrowianie pokonali rozpędzony WKS Śląsk Wrocław. Ten mecz chyba kolejny raz udowodnił, że tak skomponowany duet rozgrywających w Stali nie ma prawa na dłuższą metę dobrze funkcjonować.
Amerykanin w obecnych rozgrywkach zdobywa jak na razie średnio 11,2 punktu i jest dopiero trzecim strzelcem zespołu. Najbardziej boli skuteczność – Florence w tym sezonie póki co trafia 25,5% rzutów za 3 punkty, a to przecież jego najsilniejsza broń. Dodatkowo, James wrzucony w rolę rozgrywającego notuje 4,3 asysty i jednocześnie 3,5 straty – taki stosunek tych dwóch wartości nie jest na pewno pozytywny.
Florence nie jest sobą, nie przypomina gracza, którego zapamiętaliśmy z Arki czy nawet Stelmetu – wtedy był kilerem, w tym sezonie, cytując klasyka, „to jakaś popierdółka nie kiler”. Nawiązanie do kultowej komedii nie jest przypadkowe – podobnie jak Jurek Kiler, Jimmy może wszystkich krytyków, tak jak w tamtej scenie Uszatego, uciszyć.
Garlon Green (Anwil Włocławek)
Znany, wręcz bardzo, brat, euroligowa przeszłość (choć bez sukcesów), liga VTB w poprzednim sezonie – po Garlonie Greenie można było się spodziewać naprawdę wiele. Amerykanin jest w optymalnym wieku dla koszykarza, sporo już widział, ma także bardzo dobre warunki fizyczne, jednak nie jest nawet blisko statusu gwiazdy we Włocławku.
Najbardziej rozczarowuje jego bierność. Amerykanin potrafi przez kilka minut być kompletnie niewidoczny, nie pokazywać się do gry i nie szukać swoich przewag. Green też ma spore problemy ze skutecznością (26,3% za 3 punkty) i podejmowaniem dobrych decyzji. Rzuty przez ręce czy z odchylenia to norma, a przecież nad większością rywali Garlon powinien mieć sporą przewagę w grze 1 na 1.
Cofnijmy się o kilka miesięcy wstecz – Green do Włocławka trafił po fiasku w rozmowach Anwilu z Michałem Sokołowskim – możemy zatem traktować Amerykanina jako następcy reprezentacyjnego skrzydłowego. W tym momencie nie znajdziemy jednak choć jednej rzeczy, w której Green byłby lepszy od „Sokoła”.
Sędziowie
Nie zwykłem narzekać na arbitrów, raczej w większości staram się ich zrozumieć – gra jest szybka, a oko ludzkie bywa zawodne, w końcu każdy jest człowiekiem. W tym sezonie liczba pomyłek jest jednak trudna do przełknięcia. Sędziowie mają kłopoty z oceną wielu sytuacji i to naprawdę niekontrowersyjnych. Najgorsze (przynajmniej dla mnie), że ewidentnie widać sytuacje, kiedy strzelają ze swoją oceną.
Trzeba chwalić takie inicjatywy jak „Po Gwizdku”, czyli cotygodniowe zestawienie kontrowersji z fachowymi (choć anonimowymi) ocenami kolegium sędziowskiego, ale akcje, które się tam znajdują, to zaledwie ułamek błędów z danej kolejki. Kiedy teraz widzę niepewność u arbitra przypomina mi się dyskusja o systemie VAR w piłce nożnej. Wtedy mówiło się, że VAR rozleniwi sędziów, bo zawsze będą wiedzieć, że system ich poprawi.
W koszykówce też arbitrzy korzystają z wideoweryfikacji i szczerze mówiąc, to chyba na palcach jednej ręki można policzyć sytuacje, w których sędziowie z dużą pewnością orzekają o faulach niesportowych. Gdzieś to przekonanie uciekło przy wielu decyzjach, takie mam przynajmniej wrażenie. Minus dla sędziów za początek sezonu.
Koronazaskoczenie / lekkomyślność
Wysyp potwierdzonych zakażeń wśród zawodników PLK sprawił, że najbliższe tygodnie w lidze będą wyglądać co najmniej dziwacznie. Trwa przekładania i zamienianie meczów, a nasze drużyny we wszelkich grach fantasy można prawdopodobnie wyrzucić do kosza. Czy można było się spodziewać takiej sytuacji? Raczej tak. Czy można było temu zapobiec? Raczej tak.
Na starcie trzeba się odwołać do samej świadomości i samodyscypliny zawodników oraz osób pracujących w klubach. Nie twierdzę, że każdy obecnie zakażony był nieostrożny, ale nie zajmie nam długo znalezienie w Internecie zdjęć zawodników z kibicami, co raczej trzeba postrzegać za niezbyt rozsądne. Nie potrafią należytych postaw wyegzekwować ani liga, ani kluby.
Główną moją pretensją jest to, że liga i kluby tak mało mówiły o całej sytuacji. Ktoś widział jakieś materiały uświadamiające kibiców, jakie zachowania niosą zagrożenie dla ich drużyny? Zawodnicy mieli jakieś szkolenia z postępowania z fanami? Nikogo oczywiście nie przywiążemy do krzesła i nie ograniczymy jego życia do trasy trening – dom, ale żeby ten sezon dojechał do końca, wszystkie osoby tworzące rozgrywki ligowe muszą być wyjątkowo ostrożne i przede wszystkim świadome zagrożenia – nie tylko zdrowia (choć ono jest oczywiście najważniejsze), ale po prostu swojej pracy.
Grzegorz Szybieniecki
[/ihc-hide-content]