
Kodi Justice wrócił fo Śląska Wrocław, fot. Wojciech Cebula, WKS Śląsk
Oto power ranking po drugim miesiącu rozgrywek Energa Basket Ligi, stan na 23 listopada 2022!
16. (poprzednio 10.) Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz (1-7, od ostatniego notowania 0-4)
W poprzednim miesiącu było – co pisałem – „miejsce absolutnie na zachętę”, ale w ostatnich tygodniach Astoria raczej do siebie zniechęcała. Nie nawiązała walki nie tylko z drużynami szeroko pojętej czołówki, ale nawet z Sokołem, który – jak się okazało – zmienił trenera po wygranej z bydgoszczanami. Trenerowi Markowi Popiołkowi nie udało się wypracować hierarchii w zespole, a dojście Daniela Szymkiewicza jeszcze to wrażenie spotęgowało. Przy bardzo ograniczonym budżecie, co przyznali w oświadczeniu (wydanym chyba żeby uspokoić wrzących kibiców) prezesi klubu, będzie trudno o rozsądne ruchy, więc trudno co do Astorii być obecnie optymistą. A zapowiadane zwolnienie Michała Kołodzieja to potencjalny prezent dla rywali.
15. (poprzednio 15.) Twarde Pierniki Toruń (1-7, od ostatniego notowania 1-3)
Torunianie wyglądali w ostatnim miesiącu już znacznie lepiej, ale wpadli w sekator terminarza – trzy porażki zaliczyli z medalistami ostatniego sezonu. Na podstawie wrażeń wizualnych trudno przyznać coś więcej niż przedostatnie miejsce, choć Sokoła udało się pokonać. Sterling Gibbs i Vasa Pusica jako para obwodowa dostarczą w każdym razie dużo lepszą jakość niż wcześniejszy zestaw. Przewiduję marsz w górę rankingu za miesiąc.
14. (poprzednio 16.) Rawlplug Sokół Łańcut (2-7, od ostatniego notowania 2-3)
Sokół wygrał dwa z trzech kolejnych meczów i… zwolnił trenera Radosława Soję. Nie przypominam sobie podobnego przypadku w historii ligi, ale wygląda na to, że to nie ostatni raz, kiedy Sokół uczy nas czegoś nowego… Oby „rookie mistakes” miały jednak kiedyś swój koniec dla klubu-debiutanta. Na razie w zespole są przynajmniej koszykarze, którzy wiedzą jak wygrywać: rozgrywający Corey Sanders i środkowy Adam Kemp. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że przy trenerze Marku Łukomskim to nie koniec nowych twarzy w zespole.
13. (poprzednio 12.) Tauron GTK Gliwice (3-5, od ostatniego notowania 1-3)
Zespół trenera Marosa Kovacika zrobił to co potrafi najlepiej, czyli wygrał kluczowy mecz (w Łańcucie), ale poza tym niewiele w ostatnim miesiącu zdziałał. Skład jest nadal wąski, więc ta ekipa jest dla mnie „w poczekalni” – nowe nazwiska (jeśli będą) spowodują ruch w górę lub dół rankingu.
12. (poprzednio 8.) Polski Cukier Start Lublin (3-5, od ostatniego notowania 1-3)
Za samą porażkę u siebie z Sokołem grającym już bez Lee Moore’a, a jeszcze bez Coreya Sandersa i Adama Kempa, obniżam lublinian o trzy pozycje. Wygrali w dobrym stylu ze Stalą, byli w stanie zagrać dogrywkę we Wrocławiu, ale nadal jest to ekipa w budowie. Brak przewidywalności to nie jest atut w rankingu siły.
KUP DOSTĘP DO POLSKIKOSZ PREMIUM I CZYTAJ NAJLEPSZE TEKSTY!
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
11. (poprzednio 6.) Grupa Sierleccy Czarni Słupsk (3-5, od ostatniego notowania 0-4)
Miesiąc temu słupszczan broniły wyniki, ale w ostatnich tygodniach ich zabrakło i w klubie zabrano się za naprawianie błędów w budowie składu. W momencie powstawania tego tekstu nie wiadomo jeszcze, kto zastąpi usuniętych z drużyny obu rozgrywających (Diante Watkinsa i Zacha Bryanta), ale trzeba powiedzieć, że tak ostre manewrowanie to prawdziwa operacja na żywym, mocno krwawiącym organizmie, czyli duże ryzyko. Trudno ocenić siłę zespołu bez tych graczy, a analizując ostatnie wyniki warto podkreślić, że były to porażki z potencjalną czołówką ligi i to w trzech przypadkach na wyjeździe. Czarni to mocny kandydat do ruchu w górę tabeli w grudniu.
10. (poprzednio 11.) MKS Dąbrowa Górnicza (3-4, od ostatniego notowania 2-2)
MKS to swoje przeciwieństwo z poprzedniego sezonu. Wtedy wyników nie było, ale także nic nie wyglądało zbyt dobrze. Teraz wygląda naprawdę solidnie, a wyniki są. Wygrana z Legią i remis po 40 minutach ze Śląskiem to bardzo dobre osiągnięcia, a wygląda na to, że wymuszona wymiana środkowych (Matthiasa Tassa na Ousmane Dramego) może nawet nie być stratą. Ocena jest zamazana także poprzez nieobecność rozgrywającego Joe Chealeya, który wraca po kontuzji. W Dąbrowie jest intrygująco.
9. (poprzednio 9.) PGE Spójnia Stargard (4-4, od ostatniego notowania 2-2)
Spójnia nie może złapać stabilizacji, ale byłaby w pierwszej ósemce mojego rankingu gdyby nie niespodziewane odejście Shawna Jonesa. Szkoda, że w jego kontrakcie była klauzula odejścia za odpowiednią wpłatą, bo mimo oczywistych braków w obronie przyjemnie się ogląda grę tego środkowego. Jego potencjalny następca z ligi bułgarskiej (Karol Wasiek z WP Sportowych Faktów doniósł, że w Stargardzie jest Barret Benson) wygląda na dużo słabszego zawodnika, ale Spójnia przymierzała się do jeszcze jednego ruchu pod koszem, więc może to nie koniec. Tak czy owak, wygrane nad Anwilem i Arką pozwalają oceniać Spójnię, a także jej nowego rozgrywającego Courtneya Fortsona, optymistycznie.
8. (poprzednio 14.) Enea Zastal BC Zielona Góra (5-4, od ostatniego notowania 4-1)
No dobrze, pięć wygranych z rzędu było nad zespołami, które są w moim rankingu dokładnie na pięciu ostatnich miejscach, ale nie można nie docenić postępów w grze klubu z Zielonej Góry. Dojście Bryce’a Alforda otworzyło grę, a imponujący jest zwłaszcza w roli lidera Przemysław Żołnierewicz. Nadal Zastal jest zespołem, który będzie musiał mocno powalczyć o miejsce w ósemce, ale jest już zdecydowanie bardziej klasowy niż miesiąc temu.
7. (poprzednio 13.) King Szczecin (5-3, od ostatniego notowania 3-1)
W poprzednim notowaniu nie można było docenić Kinga, teraz nie sposób go pominąć w poważnej analizie czołówki ligi. Skład jest jednym z najszerszych w lidze, a dojście świetnego rzucającego Bryce’a Browna pozwoliło trenerowi Arkadiuszowi Miłoszewskiemu grać wreszcie w koszykarskie 3D. We Włocławku wygrać się nie udało, ale to już jest zespół, który może konfrontować się z najlepszymi i to mimo kolejnych słabszych występów Filipa Matczaka. Jednak przy tak szerokim składzie to tak nie boli.
6. (poprzednio 7.) Suzuki Arka Gdynia (4-3, od ostatniego notowania 2-2)
Gdynianie są prowadzeni twardą ręką trenera-debiutanta Krzysztofa Szubargi w dobrym kierunku, jednak w sposób oczywisty tracą wiele na kontuzji Jamesa Florence’a. Rozgrywający padł w końcówce meczu z Treflem i od tego momentu gra Arki nie była już skuteczna. Dojście Billy’ego Garretta załatwia kilka spraw, a jeśli będą oni w przyszłości grać razem, zespół z Gdyni powinien być groźny dla najlepszych. Jestem co najmniej zaaferowany, co przy tym klubie przez ostatnie dwa lata normą nie było.
5. (poprzednio 3.) Legia Warszawa (4-4, od ostatniego notowania 2-2)
Ciągle się upieram, że to klub ścisłej czołówki (dla mnie zaczyna się właśnie od tego miejsca w rankingu), choć Legia nieustannie zawodzi, także w europejskich rozgrywkach. Wreszcie wygrała w Belgii, oby to wystarczyło do awansu do kolejnych gier. W Energa Basket Lidze jednak wicemistrzowie Polski przegrali bez większej walki w Dąbrowie Górniczej i ciągle nie wyglądają jak zazębiający się mechanizm. I to mimo że w ostatnich czterech meczach krytykowany powszechnie (choć nie przeze mnie!) środkowy Geoffrey Groselle miał średnio 14,5 punktu i ponad 7 zbiórek.
4. (poprzednio 1.) BM Stal Ostrów Wlkp. (6-2, od ostatniego notowania 2-2)
Stal trochę wróciła na ziemię po wzlocie na początku sezonu, porażki w Lublinie i Sopocie były dość wysokie, a brak jednego gracza w rotacji podkoszowej jest coraz bardziej eksponowany przez rywali. Nadal jest to jednak ekipa, która w najważniejszych momentach sezonu może zrobić wszystko. Materiał do budowania jest znakomity, włącznie z nowym rozgrywającym Scottiem Reynoldsem, który wygląda na pasującego do zespołu. A przecież ważny element tej ekipy – Mateusz Zębski – jest wciąż kontuzjowany.
3. (poprzednio 4.) Anwil Włocławek (5-4, od ostatniego notowania 3-1)
W momencie, w którym włocławianie mieli cztery porażki z rzędu i bilans 2-4, wysoka pozycja Anwilu w moim rankingu mogła dziwić, ale przyjście Lee Moore’a pokazało, że może tu zdarzyć się wiele dobrego. Ten zawodnik niesamowicie skleił drużynę, przede wszystkim sprawiając, że inni wyglądają znacznie lepiej (Phil Greene) lub ich słabości nie mają takiego znaczenia (Josh Bostic). Na Twitterze przeczytałem nawet ostatnio, że kibice toczą debatę czy Moore jest lepszy od młodszego o trzy lata swojego poprzednika na Kujawach, czyli Jonaha Mathewsa (obecnie w Eurolidze). To raczej ryzykowna teza o zawodniku, który nie sprawdził się ostatnio w lidze włoskiej, ale tylko świadczy o tym, jak bardzo taki gracz był Anwilowi potrzebny.
2. (poprzednio 5.) Trefl Sopot (8-1, od ostatniego notowania 4-0)
Zastanawiałem się nawet poważnie, czy mimo porażki w tabeli (to był mecz w Lublinie) nie postawić Trefla na pierwszym miejscu. Grał ostatnio spektakularnie, a kolejne wzmocnienie – środkowy Ivica Radić – daje trenerowi Żanowi Tabakowi niesamowite możliwości manewrowania składem. Wygrane w Gdyni, ze Stalą i w Zielonej Górze są dowodem na to, że Trefl jest już wysoko, a teraz dalsze klejenie ogniw w tym składzie pokaże, czy będzie na samym topie. Moim zdaniem są na to duże szanse.
1. (poprzednio 2.) Śląsk Wrocław (8-0, od ostatniego notowania 4-0)
Jest coś niesamowitego w tym, że Śląsk w tym sezonie w Energa Basket Lidze jeszcze nie przegrał. Z tyloma kontuzjami, z tyloma dziurami w składzie… Na dodatek ostatnie dwa mecze kończyły się po dogrywkach (w Dąbrowie i ze Startem), więc zagrożenia ciągle są. A jednak trener Andrej Urlep może się cieszyć z bilansu 8-0 i względnego spokoju. Powrót Kodiego Justice’a jest dowodem tego spokoju, bo zawodnik znany trenerowi (i wzajemnie) nie będzie psuł tego, co udało się wypracować. Teraz nadchodzi pora na powroty Ivana Ramljaka i Justina Bibbsa oraz przerzucenie taktycznej wajchy na granie z rzutami za trzy punkty. Wrocławianie udowodnili, że w naszej lidze można wygrywać bez nich. Ciekaw jestem, czy udowodnią też coś przeciwnego.
[/ihc-hide-content]
Adam Romański, Polsat Sport