
Po pierwszym okienku reprezentacyjnym po mistrzostwach Europy możemy ponownie zastanowić się, kto z zawodników zasługuje na szansę u trenera Igora Milicicia w lutym i kolejnych okienkach. I ucieszyć się, że znakomicie z szansy, która się otworzyła, skorzystał 22-letni rozgrywający Trefla Sopot Andrzej Pluta.
Pamiętam doskonale sezon 1996/1997. W poprzednim reprezentacja Polski pod wodzą Eugeniusza Kijewskiego wróciła do traum jakie mieliśmy w kadrowej koszykówce od 1993 roku. Sensacyjne porażki ze słabszymi rywalami w eliminacjach EuroBasketu 1997 sprawiły, że szanse na powrót do turnieju finałowego wydawały się mgliste. I tu wkroczył na białym koniu Andrzej Pluta.
22-letni rzucający Bobrów Bytom zagrał w pięciu eliminacyjnych meczach w listopadzie i lutym jako rozgrywający, grał odważnie, rzucał celnie, napędzał szybkie granie. Kompletnie nieznany zawodnik, którego ledwie dwa lata wcześniej pierwszy raz w życiu widziałem na warszawskim Bemowie w meczu drugiej ligi w barwach Pogoni Ruda Śląska, pomógł wygrać cztery z pięciu meczów i awansować na turniej w Hiszpanii. To był przełom. Reszta jest historią.
Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!
Adam Romański, Polsat Sport