Roman Tymański: Przygotowaniem nadrobisz różnice

Roman Tymański: Przygotowaniem nadrobisz różnice

Pracownik naukowy Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku, który współpracował przy największych sukcesach Asseco Prokomu. Prekursor profesjonalnego skautingu w naszej koszykówce, uchodzący za najwybitniejszego specjalistę w Polsce. Trener Roman Tymański niezmiernie rzadko udziela wywiadów, ale zgodził się przyjąć nasze zaproszenie!
Tomas Pacesas i Roman Tymański / fot. archiwum prywatne

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>

Piotr Alabrudziński: Można powiedzieć, że jest Pan ojcem chrzestnym skautingu w Polsce? 

Roman Tymański: Wydaje mi się, że z polskich trenerów byłem jednym z pierwszych, który się tym zaczął poważnie zajmować. W roku 2005 byłem asystentem trenera Veselina Matica w reprezentacji Polski i to właśnie od niego najwięcej się nauczyłem w tym temacie. Trener Matic swego czasu pracował ze Svetislavem Pesicem i z tego okresu dostałem dużo materiałów o skautingu, które później studiowałem. 

Miałem po prostu szczęście, że dotarłem jako pierwszy do rzeczy, których jeszcze się w Polsce nie robiło. Oczywiście, także w poprzednich latach były przygotowania do meczu, robienie wideo, ale to nie był jeszcze pełny skauting. 

Nie wiem, może Andrej Urlep z Davidem Dedkiem zaczęli taką pracę wcześniej, ale na pewno jeśli chodzi o polskich trenerów byłem na pewno jednym z pierwszych. Później wielu trenerów słuchając później moich wykładów przyjmowało ode mnie pewne informacje i próbowało robić skauting podobnie. 

2005 rok stanowi zatem początek ery koszykarskiego skautingu w naszym kraju? 

Trudno powiedzieć, wtedy dostałem schematy pokazujące jak to robić, jakiego szablonu użyć, jak opisywać zawodników, jakie statystyki wybrać. Próbowałem też znaleźć przez Internet materiały z NBA, WNBA, czy innych klubów europejskich. Następnie wszystko poukładałem, dodałem własne sugestie i do tej pory się na tym wzoruję. 

Teraz praktycznie większość drużyn robi skauting w Polsce, choć w różnym zakresie. Wydaje mi się, że wielu trenerów w Polsce robi to na podobnym poziomie jak mój. 

Według wielu uznawany jest Pan jednak za najlepszego w swojej dziedzinie… Czym różniły się wcześniejsze przygotowania do meczu od obecnego skautingu? 

Wcześniej zbierało się statystyki zawodników: kto ile rzuca punktów, jak zbiera, kto słabo wykonuje rzuty wolne. Takimi liczbami opisywało się przeciwników. Opracowywano także wideo z zagrywek przeciwnika, ale mieliśmy na tym polu problemy techniczne. Ciężko było zdobyć sprzęt, były trudności z pozyskaniem nagrań meczów. 

Teraz wszystko jest wrzucane na serwery. Kiedyś trzeba było kogoś poprosić, żeby ten mecz nagrał, oczywiście za zgodą trenera. Następnie trzeba było takie nagranie przesłać. Najczęściej nadawało się je nocnym pociągiem. Później odbierało się kasetę i w bardzo prymitywnych warunkach cięło mecz na kawałki. 

Oprócz przełamania bariery technicznej pojawił się też schemat przygotowania raportu. Pierwsza piątka, druga piątka, gra zespołu w ataku, gra w obronie, ogólne informacje o zespole, statystyki każdego zawodnika i krótki opis tego, co robi najlepiej, czy mija w prawo czy w lewo i inne tego typu rzeczy oraz oczywiście rysunki zagrywek rywali, tzw. “setów”.

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Przez ten czas zajmował się Pan tylko skautingiem? 

To zależy na jakim poziomie. Jeszcze wcześniej pracowałem 2 lata z koszykarkami Spójni Gdańsk i 3 lata z Polpharmą Starogard Gdański, gdy zespół grał w 1. lidze. 

Od 15 lat pracuję w zespole seniorskim obecnej Asseco Arki Gdynia i różnie to przez te wszystkie lata na poziomie ligowym i reprezentacyjnym bywało. Faktycznie najczęściej byłem odpowiedzialny za skauting, głównie w euroligowych czasach, ale pełniłem też rolę asystenta na boisku. Przez większość lat byłem w sztabie szkoleniowym właśnie w takiej roli, bo scouting to praca pozatreningowa, najczęściej nocna, z racji mojej pracy na uczelni.

Ile czasu trwa przygotowanie jednego raportu? 

Dobry skauting to ok. 30 godzin pracy. W drugiej rundzie jest krócej, bo zna się już zagrywki, zna się zawodników, ich najlepsze strony, ale i tak w grę wchodzi pocięcie przynajmniej 3 meczów na kawałki. 

Osobno trzeba wybrać sytuacje w ataku, osobno w obronie i zawodników. Samo cięcie tego trwa parę godzin, a jeszcze opisanie, składanie. Rozrysowanie zagrywek również jest bardzo czasochłonne, nie mówiąc nawet o rozpoznaniu ich nazw. To wszystko wymaga czasu. 

Sam Pan tnie mecze na kawałki? Da się czasem słyszeć głosy, że do przygotowania skautingu wystarczy program Synergy, w którym są już pocięte akcje. 

Tak, tylko że nie wiadomo, jaka to jest akcja. Jest pocięta, ale nie ma nazwy. Każdą akcję trzeba obejrzeć i odpowiednio posegregować, żeby wrzucić w odpowiedni folder na dysku. 

Z Synergy korzystamy w kontekście zawodników. Przykładowo, gdy brakuje nam jakiejś sytuacji, którą chcemy pokazać. Zawodnik jest ukierunkowany na penetrację w prawą stronę, a akurat w meczach, które analizowaliśmy tego nie mamy. Wtedy korzystamy z Synergy. 

Co prawda ja mam bank informacji i sytuacji boiskowych poszczególnych graczy z poprzednich lat. Dla każdego zawodnika mam folder, w którym mam wszystko tak opisane, że praktycznie nic nie otwierając, po opisie plików, wiem, co on najczęściej robi, w jakich sytuacjach jest najskuteczniejszy. 

Po rozmowach z trenerami mogę powiedzieć, że większość z nich nie korzysta z Synergy do robienia skautingu, ale jako uzupełnienie braków. Gdy przyjeżdża nowy zawodnik, którego akcji jeszcze nie mamy, możemy ściągnąć kilka jego zagrań, żeby pokazać naszemu zespołowi, co on robi najlepiej, jak gra. 

Jak zatem wygląda przygotowanie skautingu? 

Zaczyna się jeszcze przed sezonem. Ja przez wakacje pracuję nad szablonami drużyn. Gdy zawodnik pojawia się w danym klubie, już wklejam sobie jego zdjęcie i opisuję statystyki z poprzednich lat. Z reguły na przygotowanie jednego zespołu poświęcam jeden dzień, jednocześnie cały czas aktualizując składy drużyn przy okazji transferów. Pracuję na uczelni, więc w trakcie sezonu i roku akademickiego nie miałbym na to tyle czasu. 

Wróćmy jednak do przygotowania skautingu. Najpierw oglądam mecze przeciwnika. Minimum 3, czasami więcej, nawet 8 wtedy gdy np. nie mamy jeszcze nazw zagrywek, albo dochodzą nowi zawodnicy. Obejrzenie i pocięcie na kawałki tych 3 meczów trwa cały jeden dzień. 

Na drugi dzień składam to wszystko. Robię filmiki z zagrywek przeciwnika, średnio około 30. Następnie filmiki o zawodnikach z ich typowymi zagraniami oraz filmiki z obrony, jakie stosują rodzaje obrony i jak bronią inne sytuacje, głównie pick and rolle.

Najwięcej czasu zajmuje rysowanie, to kolejne parę godzin. Każdą zagrywkę trzeba obejrzeć, bo też może ona inaczej przebiegać. Czasem jest odcięte podanie, zespół nie ma możliwości podania w prawą stronę tylko w lewą i zagrywka ma inną kontynuację. Wszystkie opcje trzeba pokazać i narysować. 

Oczywiście można to zrobić krócej, mniej zagrywek i niektóre zespoły tak robią. Gdy drużyna gra w dwóch rozgrywkach jest bardzo ciężko zrobić pełny skauting, bo nie ma za dużo czasu. Jeżeli mamy w zespole bardzo młodych zawodników często słabszych fizycznie i chcemy wygrać musimy być przygotowani na każdą sytuację. Musimy znać wszystkie zagrywki, wszystkie sytuacje, z których możemy stracić punkty. To nasza jedyna szansa, żeby wygrać mecz. 

Przygotowanie raportu to jedna sprawa. Drugą jest przedstawienie go zawodnikom. 

Zawodnicy otrzymują materiał ok. 3 dni przed meczem i już wtedy muszą się do niego przygotować. Młodsi potrzebują więcej czasu na naukę, starsi raz obejrzą, spojrzą na zagrywki i wiedzą, jaki jest ich główny cel. Mają to w telefonach, komputerach, mogą oglądać indywidualnie, natomiast dzień przed meczem wspólnie oglądamy ataki przeciwnika. 

Główny trener omawia wszystkie sytuacje opisując, co oni robią w ofensywie i jak my będziemy to bronili. Następnie idziemy na halę, gdzie pierwsza piątka ustawia się do obrony omawianych akcji. Po zmianie druga piątka uczy się defensywy zagrywek, które przechodzimy po kolei, jedną po drugiej. 

Oczywiście wcześniej, przed rozpoczęciem wideo, zawodnicy są odpytywani z tego, jaki jest cel poszczególnych zagrywek, co to jest 5 up, co 3 down. W dniu meczu skupiamy się na samych zawodnikach. Pokazujemy, co gracze rywali robią najlepiej i do czego nie możemy dopuścić. 

Czy w tych zadaniach pomaga Panu doświadczenie pracy akademickiej? 

Samą sesję wideo prowadzi trener główny. Moją rolą jest tak dobrać materiał, żeby ukazać kwintesencję gry rywali. Jak już wspominałem akcentuję te zagrania, które są najgroźniejsze, najtrudniejsze do obrony, z których pada najwięcej punktów. 

Przekazuję to trenerom, którzy oglądają zarówno mecze w całości, jak i opracowany przeze mnie materiał i na podstawie tego przygotowują zespół na danego przeciwnika. Staram się tak dobrać materiał, żeby pokazać, że bardzo dobry zespół potrafi stracić piłkę, nie zdobyć punktów, a słabszy może robić wiele rzeczy na boisku świetnie. Chodzi o to, by w pierwszym przypadku nie podłamać się, a w drugim nie stracić koncentracji. 

Zawsze staram się odpowiednio przekazać materiał wideo i generalnie przez kilkanaście lat nie było od głównego trenera większych uwag, że źle coś pokazałem, niewłaściwie dobrałem materiał. To moja satysfakcja, że przez te wszystkie lata była akceptacja tego, co robiłem, a trochę tego było, m. in. 100 meczów w Eurolidze, to jest 7 sezonów. 

Wieloletnie doświadczenie w przygotowaniu raportów pomaga w następnych sezonach? Można powiedzieć, że skoro dany trener, powiedzmy David Dedek czy Igor Milicić, prowadzi zespół w kolejnym sezonie to ułatwia to poniekąd Pańską pracę? 

Jeśli trener ma możliwość zbudowania składu osobiście, ma wpływ na dobór graczy zgodnie ze swoją koncepcją grania, to jest to bardzo korzystna sytuacja. Często jednak trenerzy się zmieniają w trakcie sezonu i zastają zespół, który nie był przez nich budowany. Trener Dedek ma swoje preferencje co do budowy zespołu, np. duży nacisk kładzie na możliwości graczy gry w obronie. 

Czy obecność trenera w kolejnym sezonie sprawia, że jest łatwiej lub trudniej? Generalnie nie. Na boisku broni się poszczególne sytuacje. Jak bronimy pick and rolle na środku, jak z boku boiska, jak bronimy grę tyłem do kosza. To są podstawowe rzeczy. Patrzymy też na zawodników, co oni mogą nam zrobić z tego pick and rolla czy gry tyłem. Na tym się skupiamy. 

Trener Milicić ukrywa swoje nazwy zagrywek. Jest to problemem w przygotowaniu skautingu, bo raz, że ma dużo zagrywek i na każdy mecz przygotowuje kilka nowych, a dwa, że jeszcze do tego nie pokazuje ich nazw. Zrobienie skautingu zespołu trenera Milicicia jest bardzo trudne i czasochłonne. Należy się spodziewać, że będzie coś nowego, na co jeszcze nie jesteśmy przygotowani, ale wynika to stąd, że trener zdaje sobie sprawę z tego, jaką rolę odgrywa skauting. To zrozumiałe z jego punktu widzenia. 

Przejdźmy może do czasów świetności trójmiejskiej koszykówki. Jak to się stało, że znalazł się Pan w Prokomie Treflu Sopot? 

To ciekawa historia. Jak pan wie, pracuję na AWFiS w Gdańsku. Gdy Tomas Pacesas był zawodnikiem Prokomu i powoli kończył karierę, miał spotkanie na uczelni w sprawie licencji trenerskiej. Profesor Tadeusz Huciński wysłał go do mnie na wykład. Proszę sobie wyobrazić. Prowadzę zajęcia, a tu nagle wchodzi Tomas i pyta: czy mogę posłuchać? Muszę przyznać, że to było trochę szokujące. Oczywiście zgodziłem się. 

Na nieszczęście, albo na szczęście, jak się później okazało, miałem wtedy wykład na temat analizy gry Prokomu. To była dość krytyczna analiza struktury gry na podstawie jednego ze spotkań przegranych przez zespół i opracowanego przeze mnie arkusza oceny skuteczności gry zespołu. 

Próbowałem udowodnić, że zespół w tamtym meczu grał akcje, które były nieskuteczne, nie akcentując skutecznych. Skuteczna była gra Gorana Jagodnika tyłem do kosza, zagrał tak 3 razy i zdobywał z niej punkty, ale już więcej w meczu nie grał tyłem do kosza. 

Nie ukrywam, że byłem trochę przestraszony. Oceniałem przecież grę zespołu, w którym Tomas grał. Po wykładzie podszedł do mnie i zapytał, czy może się ze mną spotkać i porozmawiać o koszykówce. Umówiliśmy się raz, potem drugi i trzeci. On miał wtedy kontuzję, więc spotykaliśmy się, oglądaliśmy mecze euroligowe i rozmawialiśmy o koszykówce. 

Gdy w następnym roku został trenerem Prokomu, zaprosił mnie do siebie na ławkę trenerską, potem doszli jeszcze David Dedek i Andrzej Adamek  i tak zaczęła się moja przygoda. 

Jak Pan wspomina tamten czas? 

Podczas mojej pracy w klubie zdobyliśmy 6 tytułów mistrza Polski, graliśmy w najlepszych rozgrywkach na kontynencie, z najlepszymi drużynami. Dla mnie jako pracownika naukowego AWF było to coś niewiarygodnego, żeby od razu wskoczyć do zespołu, który grał na najwyższym europejskim poziomie. Dziś aż trudno uwierzyć, że to wszystko, co kiedyś przeżyłem, faktycznie miało miejsce. Naprawdę fajny czas i zdecydowanie najlepszy okres w moim życiu. 

Jaki mecz był najlepszy w wykonaniu zespołu w ciągu tych 15 lat? 

Oczywiście najważniejsze i najlepsze były mecze, które dały nam awans do Elite Eight Euroligi, mecz z Realem Madryt, który udało się nam wygrać w hali w Sopocie oraz z CSKA Moskwa. Chyba właśnie te spotkania zapamiętałem najbardziej. 

Wspomniałbym też ten pierwszy przegrany mecz z Olympiakosem w serii o wejście do Final Four. Kilkanaście tysięcy ludzi na trybunach, niesamowita atmosfera, hałas, a na boisku zabrakło tak niewiele. David Logan miał penetrację na remis w końcówce, w ostatnich sekundach i był metr przed koszem i Teodosic, który już przegrał wybił mu piłkę z tyłu. Gdyby trafił, mogłoby dojść do dogrywki i historia być może potoczyłaby się inaczej. 

Ostatecznie jednak przegraliśmy po 4 spotkaniach, a Olympiakos zajął ostatecznie 2 miejsce. Pamiętam jak Tomas mówił do Woodsa przed meczem: widzisz tamtego? On zarabia 14 razy więcej niż Ty. Wtedy Woods rzucił mu ponad dwadzieścia punktów. 

A największy Pana osobisty sukces w przygotowaniu skautingu: przygotowanie zwycięstwa z którym trenerem najlepiej smakowało? 

Wie pan, ja nie grałem. Byłem asystentem trenera, skauterem, to była moja praca. W tamtych czasach trenerem na którym próbowaliśmy się w niektórych rzeczach wzorować był Ettore Messina, trener Realu Madryt. Czerpaliśmy wiedzę z jego wykładów, z tego co mówił, staraliśmy się go naśladować, a udało się nam go pokonać. To był duży sukces drużyny. 

David Dedek, Tomas Pacesas, Andrzej Adamek i Roman Tymański / fot. archiwum prywatne

.

Chyba tym większy, że jednak Asseco Prokom był takim kopciuszkiem wśród wielkich, europejskich marek. 

Budżetowo to była i do tej pory jest przepaść. Budżet Olympiakosu jak mówiono to było 60 milionów euro. W kontekście CSKA Moskwa mówiło się różnie. Niektórzy podawali 100 milionów dolarów, inni mówili, że to był budżet otwarty, czyli ile było potrzebne, tyle było. 

Oni mieli zawodników z zupełnie innej półki. My od lat graliśmy Polakami, którzy wykonywali ciężką pracę, jak Szczotka, Hrycaniuk, Łapeta, Zamojski, czy Seweryn a do tego mieliśmy Woodsa, który wówczas nie był za bardzo chciany w Europie, choć był wybitnym graczem, Logana, który gdy Woods nie zafunkcjonował to wspomagał zespół punktowo czy Ewinga, który był dobrym zawodnikiem na poziomie europejskim. Reszta pomagała i bardzo ciężko pracowała, głównie w obronie. 

Byliśmy odbierani jako kopciuszek, ale oprócz tego mieliśmy duże ambicje, szczególnie Tomas Pacesas. On właściwie nie pozwalał na przegranie jakiegokolwiek meczu. Chciał wygrać wszystko, więc walczyliśmy, wkładaliśmy więcej siły i energii, żeby te mecze były wyrównane, żeby można je było wygrać. 

W nagrodę Tomas został 3. trenerem Euroligi głosami samych trenerów, a to najbardziej obiektywna ocena. Trenerzy grając przeciwko danej drużynie widzą, jakie jej trener ma pojęcie o koszykówce, jak przygotował zespół. To było naprawdę wielkie wyróżnienie. 

Jednocześnie tak sobie myślę, że zespół Asseco Prokom funkcjonował w takim zawieszeniu: Europa wysoko, Polska liga nisko. Tak to było odbierane? 

Nie do końca. Zespoły, które grają i w lidze i w pucharach wiedzą, jak to wszystko wygląda. Trzeba podróżować, a to jest męczące. Są samoloty, autobusy, przesiadki, lotniska, czekanie, więc brakuje czasu na trening, odnowę i przygotowanie do meczu. Pozostaje tylko gra. 

My mieliśmy zawodników, którzy w meczach Euroligi grali na najwyższym poziomie, co odbijało się zdrowotnie i fizycznie na meczu ligowym. W tych spotkaniach z kolei ciężar gry musieli brać na siebie Polacy. Gdy skończyło się granie w Eurolidze, zawodnicy mogli odpocząć i skoncentrować się na jednych rozgrywkach. 

Można powiedzieć, że wtedy było łatwiej, ale zawsze playoffy czy mecze finałowe są bardzo ciężkie. Każdy zespół się bardzo angażuje, jest presja, każda akcja ma duże znaczenie. 

Inna sprawa, że po zakończeniu grania w Eurolidze graczom z zagranicy ciężko jest się zmobilizować i grać jak najlepiej w meczach polskiej ligi. Trzeba było ich odpowiednio motywować, ale akurat Tomas był świetnym motywatorem i mogliśmy zdobywać krajowe mistrzostwa. 

Kilka nazwisk już tutaj padło, ale jeszcze dopytam. Kto był najlepszym dotychczas zawodnikiem Asseco Prokomu? 

Bardzo trudne pytanie. Nie podam jednego nazwiska. Na pewno jednymi z najlepszych byli Qyntel Woods, David Logan i Milan Gurović, który wygrał nam kilka euroligowych meczów i decydujący mecz finałów z Turowem Zgorzelec. Rzucił wtedy 36 punktów, mimo że był twardo kryty pod nieobecność Slaniny. 

Oczywiście wcześniej byli jeszcze Tomas Pacesas i Goran Jagodnik, ale ich kariera zawodnicza to czasy przed moją pracą w klubie, więc nie mogę ich brać pod uwagę. 

.

Wspominał Pan już o meczach finałowych i playoffach. Czy jest różnica w przygotowaniu skautingu do pojedynczego meczu i serii kilku spotkań? 

W serii generalnie tylko odświeżamy informacje i poprawiamy niuanse. Robimy oczywiście nowy materiał filmowy, coś dodajemy, ale to nie są duże zmiany. Bazujemy na przygotowanym wcześniej raporcie. 

Proszę pamiętać o tym, że grając mecze z tym samym rywalem co 2, 3 dni, nie ma czasu na przygotowanie nowych zagrywek, bo taka nowa zagrywka jest problematyczna dla obu drużyn. Zespół, który chce ją wprowadzić musi ją poczuć, musi wykonywać poszczególne elementy automatycznie, a na to potrzeba czasu. 

Większe znaczenie w serii ma analiza pomeczowa. Musimy zobaczyć, jakie mieliśmy problemy, z czym nie dawaliśmy sobie rady i jakie z tego możemy wyciągnąć wnioski. Zespoły na tym etapie rozgrywek znają się już bardzo dobrze i o wygranej mogą decydować niuanse, ukrycie pewnych problemów, przygotowanie innej obrony na niektóre sytuacje. 

Mówiliśmy o Pana pracy w klubie, ale przecież nie możemy zapomnieć o kadrze. Tam ma Pan jeszcze większe doświadczenie…

Pierwsze mistrzostwa, na których byłem jako członek sztabu trenerskiego, to 1991 rok i 7. miejsce w Europie z kadetkami. Trenerem był wówczas Andrzej Ziemiński, a w składzie była m.in. śp. Małgorzata Dydek. Największym sukcesem w czasie pracy z kadrami młodzieżowymi było wicemistrzostwo Europy w kategorii U-20 kobiet w 2005 roku, z trenerem Romanem Skrzeczem. 

Pracę z seniorską kadrą zacząłem za czasów trenera Dariusza Szczubiała w 2002 roku. Mam z tego okresu wiele wspomnień. Pamiętam chociażby jak leciałem nagrać mecz do Estonii, bo nie mieliśmy jak zdobyć wideo. Zapłaciłem 100 marek recepcjoniście w hotelu, żeby włączył nagrywanie, kiedy ja będę próbował nagrać mecz w hali. 

Następnie był trener Andrzej Kowalczyk, po nim Veselin Matić, o którym wspominałem już na początku rozmowy. Setki godzin rozmów o koszykówce, wtedy było dużo czasu, bo były długie przygotowania. 

W sumie z kadrami męskimi lub żeńskimi byłem związany do 2017 roku. W ostatnich latach pomagałem tylko w przygotowywaniu skautingu, aż do zmiany systemu rozgrywek FIBA. Zmiana systemu rozgrywek z okresu wakacyjnego na okres w trakcie trwania roku akademickiego uniemożliwiła mi współpracę z reprezentacjami.

Wydaje się, że przygotowanie do meczu i skauting są dla trenera Mike’a Taylora bardzo ważne. Pańskie doświadczenie to potwierdza? 

Trener Taylor przez wiele lat był trenerem asystentem i sam przygotowywał skauting. Jest bardzo szczegółowy, dokładny. Muszę jednak powiedzieć, że to, co dla niego przygotowywałem było akceptowane i chwalone. Nigdy nie było krytycznych  uwag. 

Z opinii zawodników zaś wiem, że reprezentacja ma dużo zagrywek, a trener precyzyjne amerykańskie nazewnictwo. Gracze przyzwyczaili się do tego, a wyniki mówią same za siebie. 

Precyzja języka pomaga? 

W Stanach Zjednoczonych jest trochę inaczej niż w Europie, posługujemy się innymi nazwami. To nie jest wielki problem czy różnica, szybko można się przestawić. 

Przykładowo poszczególne rodzaje obrony pick and rolla nazywamy kolorami. I tak red to obrona show, yellow to obrona side, blue to contain. Andrej Urlep wprowadził ten sposób nazewnictwa do Polski i wielu trenerów z tego korzysta. 

Przede wszystkim jednak to kwestia dogadania się, tego, żeby zespół wiedział, co w danej sytuacji boiskowej robimy. Funkcjonują różne nazwy, ale najważniejsze jest ich zrozumienie przez zawodników. 

Można powiedzieć, że to zrozumienie i komunikacja jest w większym stopniu potrzebne w obronie? 

Jest wiele sytuacji boiskowych i sposobów ich obrony. Tutaj potrzeba pięciu ludzi, którzy ze sobą współpracują. Gdy pomyli się jeden zawodnik, cała obrona jest nieskuteczna. 

W grze obronnej pomaga też kontynuacja składu, utrzymanie trzonu drużyny. W Gdyni przez wiele lat mieliśmy trzon Polaków podpisanych na kilka sezonów. To było naszą przewagą, bo zawodnicy znali koncepcję gry w obronie. Gdy zaczynał się sezon mieliśmy już tę przewagę nad rywalami i wygrywaliśmy dużo meczów. 

O współpracy przy różnych sytuacjach boiskowych nie da się tylko powiedzieć. Tu potrzeba czasu, ćwiczeń, żeby reagować na wszystko w ułamkach sekund. 

W ataku jest trochę inaczej. Niektórzy trenerzy mają takie nazwy zagrywek, które odpowiadają sytuacjom boiskowym. Jak mamy 5 down to znaczy, że 5 będzie grała pod koszem. Jak 5 up to będzie pick and roll 5 z 1. W tym roku GTK Gliwice miało taki system nazewnictwa, w którym pojawiało się po kolei 1 up, 1 down, 1 side, i tak dalej. To pomaga zawodnikom, którzy dochodzą do zespołu, żeby szybko się nauczyć i dobrze funkcjonować w ataku. 

Dla skautera zapewne też jest to pomocne. 

Oczywiście. Gdy widzę daną sygnalizację, to ona już coś mi mówi. Zespół ma taki system, więc ta nazwa musi oznaczać konkretną sytuację. 

Są jednak trenerzy, którzy jak choćby wspomniany wcześniej Igor Milicić, utrudniają nam pracę. Trener Milicić wymyśla zagrywki i ich nazwy, które trudno potem opisać. Zawodnicy muszą wtedy patrzeć i reagować po pierwszych ruchach przeciwnika. Jeśli piłka idzie na prawo, po czym zawodnik ścina i dostaje np. zasłonę w plecy to będzie taka zagrywka. 

Oczywiście to też pewien problem dla zawodników ataku, muszą się przecież w tym systemie odnaleźć. Muszę Panu też powiedzieć, że skauterzy współpracują ze sobą i chociaż jesteśmy po przeciwnych stronach, mamy inne cele, to jednak pomagamy sobie nawzajem, wymieniamy raportami czy informacjami. Najważniejsze jest to, żeby zawodnicy widzieli, że sztab trenerski jest przygotowany i działa profesjonalnie. Wtedy też inaczej podchodzą do swoich obowiązków.

Zresztą samo przygotowanie skautingu to nie wszystko. Trzeba go jeszcze umieć wykorzystać i wyegzekwować na zawodnikach realizację, a po meczu dokonać rozliczenia. 

Pamiętając czasy gry w Eurolidze czy też ostatnie występy Arki w EuroCup – czy zespoły w Europie są lepiej przygotowane na konkretnego przeciwnika? 

Jeśli chodzi o EuroCup to skauting robił Kamil Sadowski. Miał też kontakt z innymi trenerami zajmującymi się skautingiem i mówił, że tam nie robi się aż tak szczegółowo. 

Musi pan wiedzieć, że zespoły, które grają w dwóch rozgrywkach nie mają za dużo czasu i nawet jeśli raport jest zrobiony, to brakuje czasu na jego przekazanie i przygotowanie. 

Mogę zatem powiedzieć, że przygotowania rywali były gorsze niż nasze, ale mieli graczy z wyższej półki. Tak zresztą jest, jeżeli słabszy zespół chce wygrać z silniejszym musi lepiej się przygotować. Drużyny, które mają gwiazdy nie muszą się aż tak przygotowywać, bo mają przewagę w jakości. 

Wspomniał Pan Kamila Sadowskiego. To prawda, że to dzięki Panu pojawił się on w sztabie Asseco? 

Kamil był wyróżniającym się studentem. Było widać u niego ogromne zainteresowanie koszykówką i chęć bycia trenerem. Ja godziłem pracę na uczelni z pracą w klubie i czasem, gdy miałem ważne zajęcia, nie mogłem pojawić się na rannym treningu. Wtedy poprosiłem Tomasa Pacesasa, czy nie przyjąłby go na staż, żeby mógł się uczyć, a jednocześnie pomóc nam w sztabie szkoleniowym. 

Szkoląc studentów na instruktorów czy trenerów staram się im zawsze pomagać, bo to jest moja praca. Jeśli jest człowiek zaangażowany w koszykówkę, ma wiedzę, doświadczenie, bo grał, oglądał, analizował mecze, żyje koszykówką, to nie możemy kogoś takiego stracić. Moją rolą jako wykładowcy i trenera jest pomóc studentom, żeby znaleźli także miejsce w klubie. 

Tomas zgodził się przyjąć Kamila, zresztą znali się jeszcze z czasów jego gry we Włocławku i tym sposobem mógł się wdrażać i rozwijać jako trener, a ja bardzo się cieszę, że kolejny student z naszej AWF pracuje w profesjonalnym klubie koszykówki. 

Doszliśmy w ten sposób do Pana pracy na uczelni. Najważniejszą jej częścią jest to, o czym wspomniał Pan przed chwilą, pomoc studentom w realizacji tego, czego się nauczyli? 

Właśnie po to jest ta specjalizacja, żeby można było rozwijać koszykarską karierę jako instruktor czy trener. Problemem polskiej koszykówki przez lata był brak kadry trenerskiej. Nie było dużych zarobków, trudno było o pracę trenera w klubie i często najlepiej zapowiadający się odchodzili z tego zawodu. Dużo tych, którzy mogli być dobrymi trenerami, po zderzeniu z rzeczywistością rezygnowało. 

Od kilku lat ta sytuacja się zmienia. Mamy wielu absolwentów, którzy pracują w grupach młodzieżowych i mogą tam dobrze funkcjonować. Staram się im pomagać, aby znaleźli  zatrudnienie w szkołach, żeby mogli to pogodzić z pracą w klubie. 

Muszę tutaj przy okazji dodać, że na naszej uczelni wszyscy dotychczasowi rektorzy akceptowali, a nawet zachęcali pracowników naukowych do pracy w sporcie. Nie jest to oczywiste, ale na takie wsparcie zawsze mogliśmy liczyć. 

Pana zdaniem jak dużą częścią warsztatu trenerskiego, pracy, jest posiadana wiedza? 

Profesor Tadeusz Huciński twierdził swego czasu, że wiedza trenera to 30-40% sukcesu. Reszta to inne sytuacje. 

Wiedza o koszykówce jest ograniczona i praktycznie każdy może ją posiąść. Nie każdy jednak może być trenerem. Trudno to ocenić. Są trenerzy, którzy mają wyniki i są dobrze postrzegani, ale są też tacy, którzy mają bardzo dużą wiedzę, są pracowici, ale nie potrafią się ”wylansować”. Nie wszyscy o nich wiedzą, a ważne też jest, żeby być w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie, poznać pewnych ludzi, mieć kontakty. Trzeba też być odważnym, podejmować decyzje, umieć komunikować się z innymi. Wiedza to na pewno nie wszystko. 

Wie pan, mam przykład trenera, którego bardzo cenię i chciałbym, żeby zaszedł wysoko. 

Kto to? 

Piotr Blechacz. Bardzo cenię go za wiedzę, potrafi zrobić wszystko od początku do końca od treningu indywidualnego przez scouting, analizę pomeczową, poprzez rozmowy z zawodnikami i przemowy przedmeczowe. 

Uważam, że jest trenerem, który ma wszystko. Pracuje niesamowicie, nie wiem, pewnie z 15 godzin dziennie. Gdy nie pracuje to ogląda inne mecze, NBA, Euroligę. 

Rozumie koszykówke i nią żyje. Póki co jest trenerem ekstraklasy i życzę mu, żeby zrobił karierę odpowiednią do swoich umiejętności i wiedzy, ale czy to wystarczy? Okaże się. 

Rozmawiał Piotr Alabrudziński, @p_alabr

[/ihc-hide-content] 

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38