Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Jacek Mazurek: W poniedziałek z reprezentacją koszykarzy po 7 latach pożegnał się trener Mike Taylor. To była długa kadencja ze wzlotami i upadkami. Jak z perspektywy czasu oceniasz tę kadencję amerykańskiego szkoleniowca? To dobry moment zmianę na tym stanowisku?
Grzegorz Szybieniecki: No ciężko ocenić ją jednoznacznie. Mam poczucie, że udało się w tej kadrze zbudować pewien poziom, od którego nie było odstępstw i ten poziom był jak najbardziej akceptowalny i dobry. Jednocześnie nie mam poczucia, że udało się zrobić coś ekstra – nasza kadra wygrała to, co było w jej zasięgu i kilka meczów 50/50, ale też kilka takich 50/50 przegrała. To dobre i złe jednocześnie, jak zrezygnowanie z gry w milionerach na 125 tysiącach. Niby dużo, więcej niż suma gwarantowana, ale sufit jest troszkę wyżej i chyba trzeba robić wszystko, szukać takiego swojego okienka na zrobienie czegoś wyjątkowego.
Nie raz krytykowałem Mike’a Taylora, więc teraz nie będę udawał, że jakoś za nim będę tęsknił, ale to nie znaczy, że trzeba go krytykować jakoś strasznie, bo jednak na końcu wyniki minimum były przez niego realizowane. Do kadry wprowadził pewną etykę i kulturę pracy – za to trzeba mu podziękować. Amerykanin odcisnął się na polskiej koszykówce i nie mam tutaj wątpliwości.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!