Dołącz do Premium – czytaj wszystkie teksty i graj w Fantasy Ligę! >>
Liczyliśmy na sporo więcej
Enea Astoria rozpoczęła sezon od czterech porażek, choć terminarz nie był wcale aż tak ciężki – kolejno Śląsk, GTK, King i Legia, czyli rywale, z którymi chciała rywalizować w walce o playoff. Można także powiedzieć, że w żadnym meczu bydgoszczanie nie byli nawet blisko zwycięstwa. Trzeba przyznać, że to spore rozczarowanie. Myślę, że nie tylko ja liczyłem na więcej i tu nie chodzi nawet o zwycięstwa, ale przede wszystkim o grę.
Rozczarowujące jest to, że Astoria rozpoczęła przygotowania do sezonu praktycznie jako pierwsza (mniej więcej w tym samym czasie co Legia), trener Artur Gronek miał bardzo szybko skompletowaną drużynę, jednak kompletnie nie przełożyło się to na bilans i grę. Zespół w drugich połowach słabnie i tak jak w czwartek z Legią, nawet nie ma okazji na szczęśliwe wyrwanie zwycięstwa.
Bieda pod koszem
Pewnym wytłumaczeniem porażek na pewno jest kontuzja podstawowego środkowego, Bośniaka Markusa Loncara. Pod jego nieobecność mecze na pozycji numer 5 zaczynał Tomislav Gabrić, któremu bliżej posturą do niskiego skrzydłowego niż do centra.
Braku centymetrów nie da się przeskoczyć, zwłaszcza że w ataku Astoria to nie Houston Rockets, które potrafi załadować rywalom 15 trójek “od tak”. W defensywie przeciwko Legii było bardzo źle, a obrona obręczy kompletnie nie istniała.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!