
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
W erze Żana Tabaka dla zielonogórskiej ekipy będzie to drugie podejście do zdobycia tego trofeum. Enea Zastal wydaje się być jeszcze większym faworytem niż przed rokiem – wtedy w momencie rozgrywania Pucharu Polski miał tylko o jedną porażkę mniej w ligowej tabeli od późniejszego zwycięzcy turnieju Anwilu Włocławek i dwie od Startu Lublin. Teraz różnica na niekorzyść drużyn z miejsc 2-4 (Śląsk, Legia, Start) wynosi aż 6 przegranych spotkań.
– Pamiętam, że ogólnie mieliśmy wtedy dołek formy. Toruń jako zespół z niższego rozstawienia nie miał na sobie presji i w 4. kwarcie odrobił kilka punktów straty. Nas z kolei naszło pewnego rodzaju odrętwienie. Puchary to nie play off, gdzie po 1. meczu możesz jeszcze powiedzieć, że nic nie znaczą – wspomina ubiegłoroczny turniej i półfinałową porażkę 69:72 z Polskim Cukrem Toruń Łukasz Koszarek.
Strach się bać
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Także w tym sezonie drużyna z Torunia znalazła już w meczu ligowym sposób na Zastal, a i w meczu w Zielonej Górze długo stawiała zacięty opór. W Lublinie jej jednak zabraknie, a zamiast niej zagra choćby Asseco Arka, która z powodu perturbacji kadrowych wygrała zaledwie 1 z ostatnich 10 meczów ligowych i przystąpi do turnieju z bilansem 8 zwycięstw i 17 porażek.
Gdynianie solidnie prezentowali się jednak w pierwszej części sezonu i w połowie grudnia w ligowej tabeli znaleźli się we właściwym miejscu i czasie, by do turnieju w hali Globus się zakwalifikować.
Meczu z Zastalem (czwartek, godz. 18:00) mają prawo się jednak bardzo obawiać. W listopadzie przegrali w Zielonej Górze aż 58:104, a teraz czeka ich mecz w sytuacji, gdy lider tabeli akurat mógł spokojniej odetchnąć.
– Nie powiem, że jesteśmy wypoczęci, ale na pewno nam to pomogło. Gramy dobrą koszykówkę i wszystkich traktujemy bardzo poważnie. Począwszy od Arki Gdynia – straszy rywali „Koszar”, który po szalonej serii 5 spotkań w ciągu 9 dni, razem z zespołem otrzymał 2 dni wolnego od trenera Żana Tabaka.
Z 5 wspomnianych meczów Zastal wygrał 4, a sposób na zielonogórską ekipę znalazł tylko w lidze VTB rosyjski Niżny Nowogród, który po dogrywce zwyciężył 97:93.
– Oglądaliśmy jeszcze dzisiaj (rozmawialiśmy w środę wieczorem – red.) wideo z niedzielnego meczu i wielka szkoda, że nie udało się go wygrać, chociaż prowadziliśmy pod koniec różnicą 8 punktów. To na pewno bolało, ale teraz nie pozostaje nam nic innego, jak zacząć nową serię – zapowiada Koszarek.
Krótka droga i niespodzianki
Turniej w Lublinie potrwa 4 dni, a zwycięzca będzie musiał w tym czasie rozegrać 3 spotkania. W przypadku Zastalu sporo mówi się i pisze o krótkiej ławce zespołu, jednak drużyna z Zielonej Góry ma jednocześnie doświadczenie w grze przy napiętym terminarzu.
– Fizycznie jesteśmy i będziemy gotowi. Nie ma się co martwić w tym momencie o nasz krótki skład, a także o nasze zmęczenie – zapowiada rozgrywający Zastalu.
– Puchar Polski to takie rozgrywki, w których w najkrótszym czasie można wygrać trofeum. Musimy jednak pamiętać o tym, co powiedział trener Tabak, że te rozgrywki zostały stworzone po to, by były w nich niespodzianki. Na pewno miał w tej kwestii rację – zakończył Łukasz Koszarek.
Podobnych doświadczeń w kwestii występów na dużej intensywności mogli nabrać koszykarze Arged BMSlam Stali, którzy dwa tygodnie temu w rozgrywanej we Włocławku „bańce” wygrali wszystkie 3 mecze 1. fazy FIBA Europe Cup, również rozegrane w ciągu 4 dni.
– Na pewno było to dobrym przetarciem. Ogólnie jednak to z każdym spotkaniem zgrywamy się i cały czas poprawiamy naszą grę. Nie wyszedł nam jeden mecz z Kingiem Szczecin, ale jako drużyna idziemy cały czas do przodu i to jest najważniejsze. Nie słyszałem, żeby ktoś przyjechał na Puchar Polski i celował w 2. miejsce. My też jesteśmy tu po to, by go wygrać – powiedział Jakub Garbacz.
Zerowy margines błędu
Z najlepszym strzelcem Stalówki rozmawialiśmy jeszcze przed czwartkowym powołaniem do reprezentacji Polski, które paradoksalnie wydarzyło się po jego najgorszym występie w sezonie. Przeciwko Legii Warszawa Garbacz spudłował wszystkie 12 rzutów z gry.
– Takie mecze też się zdarzają. Ja próbowałem cały czas trafić. Mógłbym oczywiście o tym myśleć i przy 0/5 skończyć z rzucaniem. Ja jednak nadal wierzyłem i wierzę w swój rzut – skończyłem 0/12, a jakby tych rzutów było 8 więcej, to miałbym 8/20 – ocenia snajper Stali.
– W tym sezonie mam tyle minut, jak nigdy jeszcze nie miałem. Uczę się zatem wszystkiego jednocześnie – od kryzysów, gdy nie wpada, po sytuacje, gdy mnie obrońcy dobrze kryją. Wszystkie scenariusze nadrabiam w jeden sezon, których wcześniej nie miałem łącznie przez kilka lat – dodaje.
Drużyna z Ostrowa Wielkopolskiego drogę do zdobycia ewentualnego trofeum ma jednak dosyć wyboistą. Na początek zagra z gospodarzami imprezy, Pszczółką Start Lublin (czwartek, godz. 20:35), z którą w styczniu wygrała co prawda łatwo 82:62, teraz jednak koszykarze Davida Dedka być może postawią trudniejsze warunki. Ostatnio pokonali przecież Kinga Szczecin i przerwali jego serię 5 ligowych zwycięstw.
– Wątpię, żeby Start zagrał drugi taki nieudany mecz jak wtedy, zatem na pewno będzie to świetne widowisko. Wiemy, jakie są ich silne strony, zatem postaramy się postawić trudne warunki i wygrać – zapowiada Jakub Garbacz.
– Taki turniej to fajna odskocznia od sezonu ligowego i jednocześnie świetna motywacja, gdy grasz na innych zasadach i po jednej porażce jedziesz do domu. Margines błędu jest zerowy i z tymi najlepszymi zespołami chwila zagapienia się powoduje, że już przeciwnika możesz nie dogonić – kończy grudniowy i styczniowy MVP Energa Basket ligi.
Na łamach PolskiKosz Premium codziennie analizował i opisywał będę wydarzenia z finałowego turnieju o Puchar Polski. Zapraszam!
Stinger, @Stingerpicks
[/ihc-hide-content]