Według WHO alkoholizm jest jedną z najbardziej popularnych chorób w skali globalnej i przyczyną śmierci około 2,5 milionów ludzi rocznie, czyniąc go jednym z głównych czynników ryzyka dla zdrowia publicznego na świecie – w tych statystykach przewyższa nawet choroby, takie jak AIDS czy gruźlica.
Z najnowszych badań wynika, że nadużywanie alkoholu dotyczy ponad 2,5 miliona Polaków, z czego uzależnionych i wymagających leczenia jest nawet 700 – 900 tysięcy osób. Od trzech do czterech milionów osób (w tym ponad 1,5 miliona dzieci) żyje w rodzinach z problemem alkoholowym. Z raportu wynika również, że na całym świecie z powodu skutków nadużywania alkoholu cierpi obecnie około 237 milionów mężczyzn i 46 milionów kobiet.
Nieleczone uzależnienie może nieść za sobą poważne konsekwencje. Są historie, które mają w sobie wiele trudu, emocji i wewnętrznej walki. Pokazują sport oraz sportowca od drugiej, często nieznanej strony. I oto jedna z nich – opowiedziana na nowo.
Droga koszykówko
Jakie mam wobec Ciebie uczucia? Tak wygląda miłość. Rozwinęłaś i ukształtowałaś mnie jako człowieka. Dzięki Tobie poznałem wspaniałych ludzi. Zawsze czułem wdzięczność, że pojawiłaś się w moim życiu. Nie chcę mówić o Tobie źle, bo przeżyłem jednak więcej dobrego. Natomiast nie jesteś łatwym zawodem. Dużo dajesz, ale i zabierasz. Masz swoją ciemną stronę. Wszystko ma swoją cenę.
Jesteś niezwykle stresogenna. Profesjonalny sport wiąże się z presją i nieustającym poddawaniem ocenie. Kibice i klub patrzą, w jaki sposób sobie radzimy. Jest stres i napięcie. Publiczność cię wspiera, ale potrafi pokazać palcem i skrytykować. Gdy wygrywasz, twoja krzywa idzie maksymalnie w górę. Przegrywasz, idzie na sam dół. Czasami idziesz i ty. Są oczekiwania. Ale zależy, czy spełniasz własne. Emocje i uczucia są często skrajne i silne.
Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć.
Kiedy nie trenuję, jest mi trochę ciężej. A może łatwiej? Kiedy mam więcej czasu i przerwę od Ciebie, odrabiam zaległe weekendy. Jestem sportowcem i nie mam zbyt dużo wolnych dni. To praca siedem dni w tygodniu. Jestem dużo poza domem. Mam wiele wyrzeczeń. Kiedy rano nie mam treningu, dzień wcześniej wieczorem wychodzę w miasto i idę na imprezę.
Przyjeżdżam na okres przygotowawczy i choć jestem młody, dłużej i ciężej dochodzę do formy w porównaniu do tych, którzy inaczej podchodzą do swojej pracy. To pierwszy sygnał, którego nie dostrzegam. To chyba zaczęło się jeszcze wtedy, kiedy byłem nastolatkiem. Pierwszy raz spróbowałem alkoholu, gdy miałem 12 lat. 4 lata później, po śmierci mamy, jestem jeszcze bardziej zagubiony i częściej sięgam po alkohol. Jeszcze nikt nie ma świadomości, że nie jest to naturalne. Nie jest to traktowane tak jak dziś, więc trudno jest mi to zdefiniować. Niekiedy wydaje mi się, że alkoholu jest w moim życiu za dużo. Ale chyba niczym się nie wyróżniam. To normalne. Moje życie staje się atrakcyjne, ciekawsze. Lubię to. Przekłada się to na moją dyspozycję na parkiecie, ale nie łączę tego z alkoholem.
Grając w ekstraklasie, nie pozwalałem sobie, by w tygodniu wychodzić wieczorami. Po latach wracam do rodzinnego Stargardu, gdzie czuję się pewniej i bezpieczniej. Jest mniejsza presja na wynik, mniej obciążeń. Pozwala mi to na więcej. Często przychodzę na treningi będąc nietrzeźwym i na kacu. Niekiedy dochodzę do siebie dopiero po treningu. Jest to męczące i coraz częściej jestem na siebie zły, mam moralniaka i wyrzuty sumienia. Podupada aspekt sportowy, bo przecież jestem profesjonalnym sportowcem. Nie jestem już tak aktywny, skoczny i żywiołowy jak dotychczas. Alkohol zabiera mi moc i energię.
Ale co to jest za życie bez alkoholu? Zawsze byłem miłośnikiem picia i gdy ktoś zapytał, czy mogę mieć problem, to jak pomyślałem, że miałbym przestać pić, to czułem, jakby miał mi się świat zawalić i byłby koniec świata. Większej tragedii nie ma niż to, że miałbym już nigdy więcej nie poczuć smaku alkoholu.
Kończę karierę w wieku 36 lat, będąc fizycznie zdrowym. Nie doznałem kontuzji ani nic mnie nie bolało. Jednak psychicznie jest mi trudno odnaleźć się w tej codzienności i rozumiem, że alkohol stanowi dla mnie problem, który zaczął przeszkadzać mi w koszykówce. Tylko nie tak, jak powinien. Zdrowy człowiek podjąłby decyzję, by odstawić alkohol. Zaś ja, zastanawiam się nad tym, aby odwiesić buty. Ważniejsze jest dla mnie to, żeby kontynuować picie i tkwić w uzależnieniu, choć naturalnie jeszcze tak tego nie nazywam.
Nie potrafię nazwać siebie alkoholikiem i nie przyznaję się przed samym sobą, że alkohol to coś złego. Przecież jestem sportowcem. Później zostałem trenerem, grałem w reprezentacji Polski. Karierę kończę dla alkoholu, żebym nie musiał rano biegać, skakać i trenować. Abym po dobrej imprezie mógł odespać, nie mając żadnych obowiązków. Abym mógł klinować w domu (fizjologiczne dolegliwości po ograniczeniu lub przerwaniu picia, takie jak drżenie, nadciśnienie, nudności, wymioty, biegunka, bezsenność, niepokój, omamy i majaczenie albo używanie alkoholu w celu złagodzenia tych dolegliwości – przyp. red). I rano otwieram piwo, później sięgam po ćwiartkę. Piję kolorowe wódki, myśląc, że mam fajne życie i to mi się należy, bo już przeszedłem satysfakcjonującą drogę jako sportowiec.
To nie jestem ja. Ale potrzebuję czasu, by to zrozumieć.
5 lat bez alkoholu
Nie piję od pięciu lat, w lipcu zacznie się szósty rok, od kiedy jestem trzeźwy. Ale nawet nie liczę sobie dni jak długo jestem abstynentem. Gdy podjąłem decyzję, miałem już wszystkiego dość. Gdyby nie terapia, świadome podejście, akceptacja tego, że jestem uzależniony, a także umiejętność przypatrywania się sobie i rozpoznawania różnych zachowań oraz korzystania z otrzymanych narzędzi, które miały ułatwić stabilizację, zapobiec nawrotom i natarczywym myślom o picu, moje życie mogłoby potoczyć się inaczej.
W terapii musiałem przekonać się do samej terapii. Musiałem oswoić się z terapeutą. Wiele czasu zajęło mi, żeby mówić prawdę, żeby nie konfabulować. To złożony proces. Aby dojść do momentu, gdzie masz świadomość uzależnienia, jesteś trzeźwy i odczuwasz stabilność, dostrzegasz to, co możesz stracić i co możesz zyskać. Ale na to potrzeba czasu.
Nie wyobrażałem sobie życia bez alkoholu. Gdy byłem w uzależnieniu, wszystko budowałem wokół alkoholu. Sam stworzyłem sobie przestrzeń do tego, aby w moim życiu cały czas była obecna ta substancja. Nawet w Stargardzie otworzyłem z bratem własny monopol, aby mieć ją pod ręką. Nazywałem się koneserem trunków. Wydawało mi się, że jak piję dobry alkohol, to nie mogę nazwać się alkoholikiem. Miałem mylne wyobrażenie o byciu uzależnionym. Wierzyłem, że alkoholikiem jest ktoś, kto pije tanie wino, kto jest zdegenerowany. Jak mogłem być alkoholikiem, pijąc drogi alkohol? To jest niezwykle trudne, by się do tego przyznać i to pojąć.
Bardzo często na początku próbowałem sam siebie naprawić. Samemu przestać pić, kontrolować spożywanie alkoholu. Próbowałem pić inne trunki, chciałem robić przerwy. Postanawiałem, że nie będę pić przez tydzień. Ale to się nie sprawdzało. Zazwyczaj po dwóch dniach czułem podenerwowanie i rezygnowałem z postanowień. Gdy dowiedziałem się, że są ludzie, którzy nie potrzebują terapii, by przestać pić, to byłem przekonany, że jestem w tej wąskiej grupie.
Uzależnienie to choroba. Choroba, którą ludzie często bagatelizują. To nie boli, jak wiele innych chorób, z którymi trzeba nauczyć się żyć. Natomiast tej towarzyszy wstyd. Podstawą jest konfrontacja z samym sobą. Mnie trudno było to zaakceptować. Jednym z powtarzających się schematów jest to, że sami siebie oszukujemy i sami stwarzamy sobie warunki do tego, aby wmawiać sobie, że nie jesteśmy uzależnieni albo sami stawimy temu czoła. Jeśli chcemy przestać pić i nie chcemy popełniać tych samych błędów, musimy być pod kontrolą, mieć wytyczoną drogę i wsparcie specjalisty.
W alkoholiźmie jest bardzo cienka granica, którą łatwo jest przekroczyć. Nawet w pewnym momencie, by mieć pieniądze na alkohol, podjąłem się pracy jako taksówkarz. Ale nawet za kierownicą nie potrafiłem sobie odmówić. Bardzo długo, będąc po pierwszej terapii, wpadałem w ciągi i nie miałem nad sobą kontroli. Bałem się konsekwencji przyznania się do uzależnienia. Kiedy wszyscy widzieli moje uzależnienie, ja widziałem je jako ostatni. Zrozumieć możemy to tylko wtedy, kiedy zgłosimy się do specjalisty i oddamy się w fachowe ręce. To, że nie piję, to w dużej mierze moja zasługa i moje chęci. Ale wiem, że gdybym nie trafił na odpowiednich ludzi, to sam bym sobie z tym nie poradził. Przedtem na każdą sytuację reagowałem sięganiem po alkohol. Na szczęście, radość, na smutek i frustrację.
Choroba alkoholowa odbija się na zdrowiu fizycznym, ale to przede wszystkim podłoże psychologiczne. Potrafi zrobić spustoszenie w głowie. Nieraz wydaje ci się, że do niczego się nie nadajesz. Masz niską samoocenę. Słyszałem: „Wiktor, musisz wrócić do koszykówki, jesteś do tego stworzony”. Będąc w ciągu sam siebie podważałem.
Trzeba cały czas pamiętać, że jest się uzależnionym. Pokusa to kolejna rzecz, którą trzeba przepracować. Nie chodzę po miejscach, gdzie jest alkohol. Nie uczęszczam na spotkania towarzyskie. Staram się nie siedzieć za długo w towarzystwie osób, które spożywają alkohol. To, co robiliśmy w swoim starym życiu, gdzie było dużo alkoholu, należało odciąć. Było to dla mnie najlepsze rozwiązanie. Sam obawiałem się tego, co będzie, gdy zacznę życie bez rozrywki i alkoholu. Niekiedy woli się tkwić w destrukcyjnych warunkach, bo to jest nam znane. Gdybym jednak wrócił do dawnego życia i powtarzałbym dawne zachowaniami prowokowałbym los, to jestem przekonany, że wróciłbym do kompulsywnego picia. Alkohol nas sprawdza, zastawia na nas pułapki. Najgorsze dla alkoholika jest picie nawet w mniejszym stopniu, bo nigdy się od tego nie uwolnimy.
Nawet teraz nie mogę powiedzieć, że z tego wyszedłem. Uzależnienie pozostaje na całe życie. Może zostać uśpione, przepracowane. Możemy funkcjonować jak dawniej, jakbyśmy byli zdrowi, ale musimy trzymać się zasad. Gdy jestem wolny od alkoholu, to co dzieje się wokół mnie odczuwam głębiej, bardziej świadomie niż wtedy, gdy zapijałem swoje emocje. Najtrudniejsze było zaś to, by przyjąć do wiadomości, że mogę się od tego nie uwolnić. Do terapeuty powiedziałem, że będę walczyć z tym nałogiem. W odpowiedzi usłyszałem: „Masz charakter sportowca, ale nie walcz z tym uzależnieniem. Poddaj się mu, aby wygrać ostatecznie”. I to mi utknęło w pamięci najmocniej, a wkrótce sam się o tym przekonałem.
Jeżeli będziemy z tym walczyć i sprawdzać kto jest silniejszy, to uzależnienie prędzej czy później skaże cię na porażkę. Jak zacząłem podchodzić do uzależnienia w inny sposób, poznałem je na tyle, by wiedzieć czym jest, jak działa i przestałem rywalizować, to wszystko zaczęło się zmieniać. Nie toczyłem codziennych pojedynków. Zacząłem to ignorować, nie prowokując do zachowań, które mogłyby wystawić mnie na próbę. Wszystko jest przez cały czas wokół, bo trudno jest unikać nawet sklepu spożywczego. I choć mógłbyś w każdym momencie z tego skorzystać, ważne jest, by zrozumieć, że życie bez alkoholu jest lepsze i słuszne.
Gdybym był wcześniej bardziej świadomy, gdy jeszcze grałem w koszykówkę, poszedłbym na terapię i sięgnąłbym po specjalistyczną pomoc. Poszedłbym przynajmniej do psychologa dowiedzieć się, dlaczego nie mogę spędzić weekendu w domu, będąc trzeźwym, spędzić czas z rodziną, tylko alkohol był mi potrzebny, abym poczuł się rozluźniony, pewny siebie, bardziej wesoły. Wtedy zabrakło wiedzy, aby zobaczyć gdzie jestem. A wydawało się, że byłem w dobrym miejscu. Byłem w ekstraklasie. Byłem chcianym zawodnikiem. Gdybym odstawił alkohol i poświęcił się koszykówce, moja kariera mogłaby wyglądać zdecydowanie lepiej i miałbym z niej teraz dużo większy dosyt.
Rodzina i przyjaciele bardzo mnie wspierali. To były osoby, które we mnie wierzyły, kiedy sam w siebie wątpiłem. Sądzę, że gdyby nie dzieci, to nie znalazłbym w sobie wystarczająco siły. W uzależnieniu jest tak, że jeżeli osoba uzależniona nie będzie chciała sobie pomóc, to nawet rodzina tego nie zmieni. Dzieci nie musiały za wiele mówić i mnie przekonywać do zmiany. Gdy byłem w głębokim stanie picia i miałem do wyboru spędzić czas z nimi, czy się napić, to niestety wygrywało pragnienie. Trudno mi teraz uwierzyć, że podejmowałem takie decyzje, ale to trafnie obrazuje uzależnienie i to, jak manipuluje człowiekiem.
Będąc w uzależnieniu nie uczestniczyłem w życiu dzieci. Byłem fizycznie, ale stałem biernie obok. Natrętne myśli o alkoholu zabierały cały mój dzień, a koncentracja na piciu była tak silna, że to wszystko mi uciekało i nie mogłem tego przeżywać razem z nimi. Nie mogłem wpływać na to wszystko tak, jak mogę teraz. Mogę patrzeć jak się rozwijają i realizują swoje plany. W tym procesie, który przeszedłem oni też uczestniczyli. To nie było łatwe. Wiem, że nie byłem najlepszym towarzyszem. Często byłem zdekoncentrowany, rozbity, rozdrażniony. Rodzina martwiła się o mnie i wciąż miała obraz dawnego mnie. Zacząłem izolować się od ludzi i wszystko przestało mnie interesować. Moje pasje przestały mnie interesować. Bliscy zauważali, że już się nie uśmiechałem i nic mnie nie cieszy, byłem nieobecny. Miesiącami, jak nie latami, nie miałem żadnej radości z życia. Nie pamiętam, abym był dumny z choćby najmniejszej rzeczy.
Dzięki mojemu uzależnieniu i temu, że głęboko w nie wpadłem, a następnie radykalnie zmieniłem swoje życie, mogę zostać takim ojcem, jakim chciałem być przez całe życie, a nie potrafiłem. Paradoksalnie, zawdzięczam to uzależnieniu. Moje relacje z dziećmi są takie, jakie chciałem żeby były. Są zbudowane na prawdzie i zaufaniu. Wierzymy w siebie i mamy w sobie oparcie i siłę, by pokonać przeciwności.
Moje dzieci są bardzo świadome i wiedzą, że są DDA (Dorosłe dzieci alkoholików – przyp.red.) i korzystają ze wsparcia. Otwarcie dużo rozmawiamy o moim uzależnieniu. Nie ma w nich wstydu. Dzięki temu udało im się wszystko przepracować i to ułatwia nam życie. Niekiedy dzieci mają w sobie poczucie winy, są w niezgodzie ze sobą. My staramy się zostawić to za sobą i żyć tu i teraz.
Teraz, trudno jest mi pomyśleć, co by było, gdybym nie zaczął wychodzić z tej sytuacji. Czuję, że byłem bliski zdegenerowania się do tego stopnia, by żyć jak stereotypowy alkoholik. Dziękuję, że w sytuacji krytycznej nie zostałem sam. Jestem wdzięczny, że miałem takie wsparcie. Chciałbym, aby nikt więcej nie bał się prosić o pomoc i żeby nie był to temat tabu.
Czy teraz jestem szczęśliwy? Bezwzględnie. Skończyłem 46 lat, a czuję się o dwadzieścia lat młodziej. Mam nad sobą przewagę. Mam przewagę nad alkoholem.
Teraz nareszcie czuję się żywy.
Wiktor Grudziński
*
Autorki: Dominika Kuchta i Pamela Wrona
Dominika Kuchta – psycholog sportu, współpracująca z reprezentantami Polski w koszykówce młodzieżowej i seniorskiej oraz z zawodnikami i trenerami najwyższej klasy rozgrywkowej w Europie i NCAA,
Pamela Wrona – dziennikarka sportowa, najdłużej związana z portalem PolskiKosz.pl. Jak mówi: „Koszykówka daje ludziom głos. Ja to tylko przelewam na papier”. W swoich rozmowach przez koszykówkę opowiada historie.
*
Gdzie znajdziesz pomoc
Osoby uzależnione od alkoholu mogą korzystać z pomocy podmiotów wykonujących działalność leczniczą stacjonarną, całodobową oraz ambulatoryjną. Placówkami tego typu są poradnie terapii uzależnienia od alkoholu i współuzależnienia, poradnie leczenia uzależnień, całodobowe oddziały terapii uzależnienia od alkoholu, całodobowe oddziały leczenia uzależnień, dzienne oddziały terapii uzależnienia od alkoholu, dzienne oddziały leczenia uzależnień, oddziały leczenia alkoholowych zespołów abstynencyjnych oraz hostele dla osób uzależnionych od alkoholu. W Polsce leczenie uzależnienia jest dobrowolne i bezpłatne, również dla osób nieubezpieczonych. Aby dostać się do prywatnej kliniki leczenia uzależnień nie potrzeba mieć żadnego skierowania ani postawionej diagnozy.