Przemysław Żołnierewicz: Jestem w tej chwili na gdyńskim bulwarze, trochę wieje. Lubię tu być.
Pamela Wrona: Zatem w takich okolicznościach zapytam, czy brak podjęcia ryzyka to też ryzyko?
Zaczęłaś od bardzo trudnego pytania (śmiech). Myślę jednak, że chyba nie.
W kategoriach ryzyka można rozpatrywać chęć gry poza granicami kraju?
Musiałbym najpierw wiedzieć, jakie to jest ryzyko. Bo jeżeli coś nazywamy ryzykiem, musiałbym wiedzieć, co mógłbym stracić.
Wydaje mi się, że to jeden ze sposobów, w jaki jest to odbierane. Czy można cokolwiek na tym stracić, czy tylko zyskać – nawet w przypadku szerokorozumianego niepowodzenia?
To, co mógłbym stracić, to chyba dobre oferty finansowe z Polski. Ale to są tylko pieniądze. Sądzę, że to mogłoby być jedyne ryzyko. Czy na samym wyjeździe, nawet jeśli miałbym odbić się od ściany bo ktoś powiedziałby mi, że to nie jest mój poziom i wróciłbym do kraju, mógłbym stracić coś więcej? Uważam, że to nie byłaby dla mnie żadna strata ani ryzyko. Nic nie ryzykuję. Widzę tylko szansę rozwoju, poznania czegoś innego i to wszystko.
Ryzykiem byłoby dla mnie mieć szansę i jej nie wykorzystać. To byłoby ryzykowne, bo taka szansa może się już nigdy nie powtórzyć. Natomiast… nigdzie jeszcze nie wyjechałem (śmiech). To mój plan, który może się oczywiście nie wydarzyć.
Nie reaguję na to, co piszą inni ludzie w Internecie. Być może nie każdy rozumie powody dla których chciałbym spróbować swoich sił za granicą. Ale to nie jest moim zmartwieniem. Już od dawna nie próbuję zrozumieć innych ludzi. To moja kariera i moje decyzje. I tylko ja ponoszę za to odpowiedzialność.
Czy tylko dobre statystyki wystarczą, aby myśleć o wyjeździe za granicę?
Wiesz co, nie jestem ekspertem i nie wiem, co powinno wystarczyć. Dziś skauting jest na zaawansowanym poziomie, patrzy się nie tylko na statystyki, ale na wyniki drużyny, zaangażowanie, charakter, na opinie trenerów. Już dostałem pozytywny odzew z informacją, że ktoś widziałby mnie w swoim zespole, w którym mógłbym dokończyć sezon, więc jest to dobry sygnał, który świadczy o tym, że ktoś ceni mnie jako zawodnika i mam realną szansę dostać się do dobrej drużyny.
Można powiedzieć, że koszykarz musi mieć w sobie jeszcze sportową dojrzałość? Gotowość, by spróbować więcej?
Gotowość czułem już dwa lata temu, przed moją kontuzją. Czułem, że jestem w dobrym wieku, w dobrej formie. Może nawet wcześniej to czułem i teraz trochę żałuję, że nie spróbowałem, gdy po sezonie w Gdyni miałem jakiś odzew.
Cały proces rehabilitacji i dojścia do siebie musiał potrwać. Tymczasem zakończyłem sezon w zdrowiu, mam takie możliwości, więc dlaczego nie?
Miałeś w sobie poczucie, że Polska Liga Koszykówki to poniekąd za mało, że ambicje mówią: „Chcę więcej!”?
Nie mogę powiedzieć, że Polska Liga Koszykówki to dla mnie za mało, bo praktycznie nic w niej nie wygrałem, Puchar Polski to moje jedyne trofeum. Byłbym głupcem, gdybym tak powiedział. Nie czuję się ponad to. Inaczej mogą mówić Łukasz Koszarek, Filip Dylewicz, Adam Hrycaniuk czy Przemysław Zamojski. Na pewno nie ja. To byłby absurd, to nie jest dla mnie za mało. Ale tak, mam duże ambicje. Jestem pełen ciekawości swojej osoby, tego jakbym poradził sobie w innej lidze, w dobrej zagranicznej drużynie. Jestem ciekawy kultury pracy w innych krajach, mentalności, otoczki.
Myślę, że jestem w takim wieku i czuję się na tyle fajnie grając w te lidze, że chciałbym wykorzystać swoją szansę i spróbować czegoś innego i nowego. Wiem, że do ekstraklasy będę mógł wrócić i kluby będą mnie widziały w swoich zespołach. Młodszy już nie będę, a taka szansa może już się nie powtórzyć.
Nie mam doświadczenia i wiedzy, ale słyszałem, że zazwyczaj kwoty zwłaszcza na początku są o wiele niższe. Nie patrzę na to tylko przez pryzmat zarobków.
Trudno więc mówić o stracie, jeśli można zyskać to, co wydaje się niepozorne.
Czuję pragnienie sprawdzenia się w nowych okolicznościach. Chcę się dużo nauczyć, wiele zobaczyć.
Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!
Pamela Wrona