Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Radosław Spiak: Ochłonąłeś już po turnieju w Grazu? Miałeś na to czas w ogóle?
Przemysław Zamojski: Tak, już ochłonąłem. Wiadomo, pierwsze dwa-trzy dni po zawodach były bardzo emocjonalne i zupełnie inne niż wszystkie do tej pory. Nie mogłem spać, nie mogłem za bardzo jeść, był ogrom tych wszystkich emocji i takie nabuzowanie.
Ale już dotarło do ciebie, co osiągnęliście?
Tak, już wiem, co się wydarzyło (śmiech). Wszyscy jesteśmy bardzo szczęśliwi, że Polska zagra na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Teraz mamy kilka dni wolnego, czas na odpoczynek, spotkanie z rodziną. Czekamy na przygotowania, które ruszą z powrotem pewnie za kilka dni. Będziemy znowu od początku podkręcać naszą formę i przygotowywać się już stricte pod igrzyska.
Po powrocie do domu kibice przygotowali ci niespodziankę.
Tak, zupełnie się tego nie spodziewałem. Żona powiedziała, żebym poszedł trochę się pobawić z dziećmi na plac zabaw. Wziąłem dzieciaki, wyszedłem, a tam nagle odpalone race, skandowanie, mnóstwo znajomych, przyjaciół, kibiców, ludzi, których poznałem na swojej drodze w Zielonej Górze przez te wszystkie ostatnie lata, które grałem.
Przy okazji turnieju w Austrii wielu kibiców oglądało was i zapewne samą dyscyplinę po raz pierwszy. Odczułeś jakoś to większe niż zazwyczaj zainteresowanie ze strony fanów, ale też mediów?
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!