„PLK za kulisami”: Triumfalny powrót wolnych rogów

„PLK za kulisami”: Triumfalny powrót wolnych rogów

Jak wypadnie pożegnanie Przemysława Frasunkiewicza z Gdynią? Jak wysoko skakał Ivan Almeida? Kto jest prawdziwym „Iron Manem” Śląska Wrocław? Która zagrywka ma bardzo brzydką nazwę? Czas na najnowsze wydanie rubryki Stingera o PLK (i nie tylko)!
McKenzie Moore / fot. A. Romański, plk.pl

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>

Ale on jest duży! W sensie – wysoki, żeby nie było tu żadnych niedomówień. To była moja pierwsza reakcja, gdy zobaczyłem po kilku miesiącach na parkiecie McKenzie’ego Moore’a. I nie było to wcale efektem tego, że gdzieś niedaleko niego stał malutki Justin Bibbins – znakomity w sobotę, ale niestety dla Legii tylko przez trzy kwarty.

Nie trzeba być ekspertem koszykarskim, by stwierdzić, że ze swoją techniką rzutu (chwyt!), Moore raczej nie będzie liderem punktowym Anwilu. Już w pierwszym meczu po powrocie pokazał jednak, że jest bardzo wszechstronny, a jego wspólna gra z Ivanem Almeidą na szczycie strefy czy w kontrataku będzie poważnym zgryzem dla trenerów rywali.

To nie rekord

Aż 15 zbiórek zanotował w sobotnim spotkaniu Ivan Almeida (oprócz standardowych 24 pkt). Po meczu zapytałem Kabowerdeńczyka czy to jego rekord kariery. – „Na pewno nie”, odpisał mi po chwili.

Krótka rozmowa z Wujkiem Google wykazała, że w 2012 roku, jeszcze w lidze portugalskiej, zebrał w jednym spotkaniu aż 19 piłek. – „Byłem wtedy młody”, dodał Almeida, tak jakby sugerując, że kiedyś skakał wyżej. Czy to znaczy, że zrobił kiedyś bardziej efektowny wsad niż ten z sobotniego spotkania?

.

Gorszy niż prognozy pogody

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Czy tajną bronią trenera Kamińskiego będzie wspólna gra duetu Watson – Wyka?” – napisałem w poprzednim felietonie i zdecydowanie nie był to moment mojej chwały, tak nie mylą się nawet (pseudo)specjaliści od prognozy pogody. Środkowi Legii nie poradzili sobie nawet w swoich podstawowych rolach, gdyż łączne 16 zbiórek nie niweluje trafienia zaledwie dwóch z ośmiu rzutów z gry. 

Watson zanotował nawet przykre zderzenie z obręczą przy wsadzie, co przytrafiło się też Adrianowi Boguckiemu z Anwilu.

Podopieczni Wojciecha Kamińskiego zrobili sporo, by we Włocławku wygrać, jednak w decydującym momencie zabrakło im koszykarskich argumentów. 18 punktów pary Sokołowski/Karolak (6/21 z gry) to zdecydowanie poniżej oczekiwań, legionistom nie byli też aż tak konsekwentni w atakowaniu Deishuana Bookera, którego akcje okazały się potem kluczowe w IV kwarcie.

W tej ostatniej kwestii duże znaczenie mogła mieć jednak strefa 1-3-1 przywrócona do życia przez Marcina Woźniaka. Kibicom Anwilu od razu przypomniały się co prawda słynne wolne narożniki z ery Igora Milicicia, które przez większość spotkania wykorzystywali legioniści. 

Strefy bez słabych punktów niestety jednak nie ma. Przekonali się o tym w końcówce gracze gości, gdy przeciwko ich obronie 2-3, na linii rzutów wolnych (słaby punkt tego akurat systemu) ustawił się Walerij Lichodiej i zupełnie niekryty trafił z półdystansu.

Z kolei po zakończeniu meczu pozostało mi tylko napisać do agenta Jamela Morrisa, by od razu załatwiał sobie nagranie tego spotkania. Jest bowiem duża szansa, że jego klient tak dobrego spotkania, jak we Włocławku już w tym sezonie nie zagra. Amerykanin był naprawdę znakomity, świetnie godził rolę strzelca i organizatora gry, szkoda tylko tej ostatniej „trójki”, która w końcówce została „wypluta” przez obręcz. Mogło to wszystkim zapewnić przecież dodatkowe emocje.

Dodawanie przez odejmowanie

Jedną z teorii koszykarskich jest to, że czasami nieobecność jednego, teoretycznie kluczowego gracza, wcale nie musi pogorszyć gry zespołu, a często może ją nawet poprawić. Tak właśnie było z zespołem Arged BMSlam Stal Ostrów Wielkopolski, który w niedzielę zagrał bez chorego Jamesa Florence’a.

Przez 37 minut był to niewątpliwie najlepszy występ Stalówki w tym sezonie. Dobrze w roli głównego rozgrywającego radził sobie Taurean Green, a gdy trzeba było, to wspomagali go w tym koledzy z zespołu. 

Przyznam, że jestem pod coraz większym wrażeniem gry Chrisa Smitha – na początku Amerykanina zaszufladkowałem jako jednostronnego strzelca, potem dodał on skuteczne akcje tyłem do kosza, a w niedzielę zaskakująco swobodnie też grał na piłce. Co ciekawe, przez prawie 34 minuty nie oddał też ani jednej próby z dystansu.

Brak Florence’a być może widać było za to w ostatnich trzech minutach, gdy zabrakło kogoś, kto mógłby trafić jeden-dwa rzuty, czy to z gry, czy choćby z rzutów wolnych, które ostrowianie masowo pudłowali. Na swoje szczęście uratowali się zbiórkami w ataku.

Czy gracze Śląska zrobili wszystko, by utrudnić życie osamotnionemu na rozegraniu Greenowi? Moim zdaniem niekoniecznie. Amerykanin niby kryty był na całym parkiecie przez Strahinję Jovanovicia, ale tylko raz udało się go odciąć od piłki na tyle, że wyprowadzał ją Shawn King.

W sytuacjach akcji dwójkowych Greena z Kingiem brakowało mi też próby podwojenia rozgrywającego, gdyż zapewne nie tylko ja chciałbym zobaczyć środkowego Stali atakującego na koźle obronę rywali w sytuacji 4 na 3. Śląsk jednak nie był tym zainteresowany, chociaż pewnym usprawiedliwieniem mógł być fakt, że informacja o nieobecności Florence’a pojawiła się na dwie godziny przed spotkaniem. Taktyka wrocławian na to spotkanie zapewne uwzględniała jego występ.

Jak on to wytrzymał?

Przy braku kontuzjowanego Węgra Maksa Kellera wiadomo było, że bardzo wiele zależeć będzie w grze Śląska od występu Aleksandra Dziewy. Gdy po czterech minutach meczu zobaczyłem, jak zmęczony opiera ręce na kolanach, to pomyślałem, że wrocławianie są w poważnych opałach. A tymczasem Dziewa, po krótkim odpoczynku, powrócił na parkiet przed końcem pierwszej kwarty… i nie zszedł z niego już do końca (ponad 37 minut gry).

Podkoszowy Śląska zresztą zaimponował mi nie tylko tym. Wrażenie zrobił nie tylko jego dorobek punktowy (23 pkt to nowy rekord kariery w PLK), ale przede wszystkim połączenie koszykarskiej bezczelności i właściwego czytania gry. 

Dziewa bez żadnych obaw wchodził w pojedynki 1 na 1 z Josipem Sobinem i Chorwata bezlitośnie w nich ogrywał. Trochę więcej respektu czuł przed Kingiem, z nim jednak skutecznie za to radził sobie na półdystansie, albo nawet za linią 6,75 metra (trafił drugą trójkę w sezonie).

Kończąc temat gry Śląska. 16 rzutów Jovanovicia i 4 próby z gry Ivana Ramljaka – jeżeli już dysproporcja rzutowa między tymi zawodnikami ma być tak duża, to wolelibyśmy, by to doświadczony Chorwat oddawał ich cztery razy więcej od kolegi z zespołu.

Wszyscy jesteśmy złodziejami
Wiem, że moją rubrykę czytają również trenerzy z różnych poziomów koszykówki, zatem na koniec mała rekomendacja. Przed kilkoma dniami w serwisie ESPN pojawił się obszerny artykuł, na temat ulubionych zagrywek najbardziej znanych trenerów NBA, a także tego, jak wzajemnie sobie oni je podkradają. – „Wszyscy jesteśmy złodziejami” – szczerze podsumował to Michael Malone, główny trener Denver Nuggets.

Najciekawsze historie wiążą się z zagrywką znaną jako „What the F**k” – nie tylko z uwagi na nazwę (hmmmm – „Chłopie, co robisz?” to moja propozycja tłumaczenia po lekkiej cenzurze), ale także na jej historię. Sięga ona podobno aż 1969 roku i z czasem była adaptowana do zmieniającej się w kolejnych dekadach ligi NBA.

Obrazek z prywatnego archiwum Phila Jacksona

,

Szybka sonda twitterowa
W chwili, gdy czytacie ten artykuł, to na moim koncie twitterowym (@Stingerpicks) jest już dostępna sonda z pytaniem związanym z czekającym nas w poniedziałek meczem Asseco Arki Gdynia i Kinga Szczecin. Pytanie jest proste – czy w czwartej kwarcie więcej fauli wymusi Krzysztof Szubarga czy Jakub Schenk.

Nagród nie przewidziałem, ale bezpośredni pojedynek dwóch ligowych spryciarzy może mieć wielkie znaczenie dla końcowego wyniku spotkania. Ciekawego nie tylko dlatego, że ma być pożegnaniem Przemysława Frasunkiewicza z pracą w Gdyni.

Stinger (@stingerpicks)

[/ihc-hide-content]

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38