
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Wcześniejsze 11 dni (minimum) przerwy w rozgrywkach PLK z powodu meczów reprezentacji wydawało się znakomitym momentem dla klubowych działaczy, by wyjrzeć poza bilans swojego zespołu i gruntownie przeanalizować jego grę. Jesteśmy zadowoleni? Nie jesteśmy zadowoleni? Zmieniamy coś? Nie zmieniamy?
W ciągu tych 11 dni w Energa Basket Lidze nie wydarzyło się jednak praktycznie nic godnego uwagi. Może poza wymuszonym odejściem Justina Bibbinsa z Legii do Francji.
Za to jeden przegrany mecz w lidze po przerwie? To dopiero katastrofa, która sporą część ligi (Ostrów, Włocławek, Szczecin) postawiła na nogi. Kibice mają się czym emocjonować, dziennikarze mają o czym pisać… ale chyba ktoś tu nie zdał egzaminu z prowadzenia klubu.
Krzywa linia i płynny budżet
Największą bombą jest ta, która jeszcze oficjalnie nie została zdetonowana, chociaż powinno to nastąpić w ciągu najbliższych godzin. Igor Milicić w Ostrowie Wielkopolskim to gwałtowny zwrot wydarzeń, czego akurat jednak po tym klubie można się spodziewać.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!