
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Wydarzeniem weekendu niewątpliwie było derbowe starcie rozpędzonego Polskiego Cukru Toruń z gnębionym coraz to nowszymi kłopotami Anwilem Włocławek. Faworytami bukmacherów byli tu gospodarze, zatem można napisać, że w wygranym przez nich 94:85 meczu niespodzianki nie było.
Lista Marcina Woźniaka
W niedawnym wywiadzie dla naszego portalu trener Dejan Mihevc przedstawił długą listę wymówek, w wyniku których Anwil zanotował nieudany początek sezonu. Słoweńca w klubie już nie ma, a tymczasem lista ta w ostatnich dniach zrobiła się jeszcze dłuższa, gdyż włocławian zaatakował CoVid-19 i wszystkie związane z nim komplikacje.
W niedzielę widać to było szczególnie po grze Ivana Almeidy, który nie tylko zmagał się z dobrą defensywą Bartosza Diduszki, ale również ze swoimi problemami fizycznymi, a na końcu z odniesioną kontuzją. W idealnym świecie Kabowerdeńczyk (1/10 z gry) nie powinien w tym spotkaniu grać aż przez 33 minuty, ale przy kontuzji Przemysława Zamojskiego, a także kolejnej nieudanej próbie odblokowania Garlona Greena i McKenzie’ego Moore’a (łącznie 6/19 z gry i 8 strat) – jaki był inny wybór?
Potrafię zrozumieć trenera Marcina Woźniaka, że wyprowadzenie na prostą właśnie tych dwóch zawodników jest wysoko na jego liście priorytetów, szczególnie w sytuacji, jeżeli powiedziano mu w klubie, że nie ma pieniędzy na zmiany w składzie.
Z drugiej jednak strony, trener Jarosław Zawadka znalazł łącznie 10 minut dla Marcina Wieluńskiego i Michała Samsonowicza (i świat się nie zawalił), a Wojciech Tomaszewski pojawił się na parkiecie na 5 (słownie: PIĘĆ!) sekund.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
.
Pięć sekund, podczas których i tak Anwil stracił dwa punkty, gdyż Moore był w ogóle nieprzygotowany do obrony ostatniej akcji 1. połowy. Punkty Donovana Jacksona powinno się oglądać kilka razy, gdyż Amerykanin nie tylko przebiegł w tym czasie cały parkiet, ale też złapał piłkę pod własnym koszem, chociaż musiał się po nią wycofać. „Stop the ball” też zatem powinno się znaleźć wysoko na liście priorytetów.
“Nie pasowałby do Włocławka”
Przyznam, że ostatnio często chodzi mi po głowie Anwil, a najbardziej, gdy oglądam mecze Żalgirisu Kowno. Litewski zespół wygrał pierwsze cztery spotkania w Eurolidze, a niesamowite jest nie tylko to, jak bardzo obecny trener (Martin Schiller) różni się charakterologicznie od poprzedniego (Sarunas Jasikeviucius), ale także jak zupełnie okazuje się to być bez znaczenia.
Gdy widzę, jak Austriak ze spokojem obserwuje mecze przy linii, albo niszczy sobie kolana kucając (czy był w PLK jakiś nagminnie kucający trener???), od razu myślę – przecież we Włocławku (i w kilku innych miejscach w Polsce, żeby być sprawiedliwym) byłby od razu spalony wśród kibiców, że zachowuje się tak, jakby przyszedł do pracy w biurze w godzinach „9 do 5”. „Nie ma jaj”, „brak mu charakteru”, „nie budzi respektu u graczy”, „nie potrafi grać z kibicami” – o czymś zapomniałem?
Być może jednak również w zakochanym w baskecie Kownie byłoby tak samo, gdyby zamiast 4-0, Schiller zaczął na przykład od 0-4. Na razie warto jednak posłuchać, co sam zainteresowany powiedział na opisany powyżej temat.
“Pierniki” w cenie
Za przypadek można uznać jedną, czy dwie wygrane, ale cztery z rzędu już zdecydowanie pokazują, że dany zespół jest na właściwej ścieżce. Tak jest obecnie w Toruniu, a w zwycięskich meczach drużyny Jarosława Zawadki rzuciły mi się w oczy poniższe elementy;
– Damian Kulig – znakomity po obu stronach parkietu, chociaż szczególnie wielkie znaczenie ma w grze obronnej. Oprócz Geoffreya Groselle’a, moim zdaniem, najlepszy podkoszowy defensor w PLK, a w zgodzie z kanonami z NBA obronę wysokiego uznaję za bardziej istotną od tego, co robią na obwodzie zawodnicy pokroju Marcela Ponitki czy Martynasa Paliukenasa.
– Rzuty wolne – w ostatnich czterech spotkaniach torunianie trafili 75 z 94 wykonywanych prób. Nie tylko wymuszają bardzo wiele przewinień rywali, ale też trafiają rzuty za 1 punkt na znakomitej skuteczności.
– Stosunek asyst do strat – chociaż Donovana Jacksona i Keyshawna Woodsa często podejrzewa się o niechęć do oddawania piłki, to jednak Obie Trotter i doświadczeni Polacy powodują, że drużyna z Torunia gra bardzo zespołowo. 94 asysty i 61 strat z ostatnich czterech meczów to moim zdaniem bardzo korzystne liczby.
– Rotacja składem – trener Jarosław Zawadka zawęził ostatnio rotację, za co ograniczeniem minut płacą polscy gracze drugiego szeregu. Minuty i role podstawowej ósemki są jednak podzielone wzorowo, tak też było w starciu z Anwilem, chociaż w pewnym momencie gracze obwodowi mieli problemy z nadmiarem przewinień. Ale udało się przez to przejść, dzięki kilku minutom wspomnianego wcześniej, duetu Samsonowicz-Wieluński.
Trefl dał zarobić
Trefl Sopot pokonał w sobotę Astorię Bydgoszcz, chociaż jeszcze do przerwy przegrywał różnicą 20 punktów (26:46). Jak mnie poinformowano, kurs na zwycięstwo sopocian wynosił wtedy 11.0, wyobrażam sobie zatem, że wśród moich czytelników znalazł się chociaż jeden rozsądny hazardzista, który zdołał na tym zarobić.
To drugie z rzędu spotkanie, które Astoria przegrała, chociaż prowadziła właśnie taką różnicą punktową. W ostatnich dniach poznałem określenie „Tambalamba”, znane w Serbii na opisanie stylu gry, który prezentują choćby drużyny Artura Gronka. Łatwo w nim o wypracowanie 20-punktowej zaliczki, ale równie szybko można ją stracić. Więcej o tym przeczytacie w wywiadzie, który w ciągu najbliższych dni pojawi się na portalu PolskiKosz.pl.
Mecz z Bydgoszczy zapamiętałem również z innego powodu. Dosyć głośne wydawały mi się okrzyki radości, które po trafieniach gospodarzy dochodziły z niedalekiej odległości od telewizyjnych mikrofonów. Ławka bydgoszczan była usadowiona w innym miejscu, zatem zacząłem się zastanawiać, czy może kluby PLK nie poszły, albo nie pójdą drogą, którą w ostatnich dniach podążyli właściciele siłowni i klubów fitness.
Mamy w Polsce już Kościoły Zdrowego Ciała w siłowniach, a także umiejscowione tam zawody sportowe, czy bezpłatne testowanie sprzętu do ćwiczeń. Co mogą w podobnej kategorii zaproponować kluby koszykarskie? Pierwsze, co przychodzi na myśl, to dodatkowych 50-100 ochroniarzy na meczu, którzy będą płacić za bile… koszty manipulacyjne, co da im możliwość podjęcia pracy w dniu meczu.
Chciał, ale nie chciał
Długa przerwa spowodowana koronawirusem powinna być dobrą okazją na przeprowadzenie zmian kadrowych w Stargardzie. Tamtejszy zespół wygrał przecież zaledwie dwa z pierwszych siedmiu spotkań w bieżącym sezonie. Jednym z największych problemów drużyny jest słaba gra w ataku — Spójnia ma dopiero dwunastą ofensywę w lidze i jest trzynasta w skuteczności rzutów z dystansu, których jednocześnie oddaje najmniej spośród zespołów Energa Basket Ligi.
Sytuacji nie zmienił na razie niedawny transfer Raymonda Cowelsa i być może dlatego w ostatnich dniach trwały negocjacje z Jaredem Brownridge’em (190 cm), młodszym o cztery lata i wywodzącym się z tego samego uniwersytetu (Santa Clara) graczem, który bardzo dobrze (powyżej 15 pkt na mecz, przy niecałych 40% za 3) radził sobie przez dwa lata w G League.
Nawet nie próbuję zrozumieć, czemu ktoś chce pozyskać akurat kopię koszykarza, który już jest w zespole, ale patrząc na budowę PGE Spójni w tym sezonie, to ogólnie niewiele rozumiem.
W każdym razie Brownridge długo niby chciał, ale ostatecznie się rozmyślił i poszukiwania trzeba zacząć od nowa. Nowego koszykarza nie może być oczywiście bez zwolnienia jednego z pięciu obcokrajowców, którzy są obecnie w zespole Jacka Winnickiego. Na mieście słychać, że najłatwiej klubowi będzie ustrzelić Wayne’a Blacksheara, chociaż w ostatnich dniach szukano również haków na Ricky’ego Tarranta i Omariego Gudula. Ci jednak podobno się obronili.
Pękła setka
Kibice zawsze cieszą się, gdy ich zespół kończy mecz ze zdobyczą 100 i więcej punktów. Ja od niedzieli, czyli obejrzenia spotkania Pszczółki Start Lublin z Kingiem Szczecin, także mam swoją „setkę” – jest nią łączna liczba fauli i strat obu drużyn, którą roboczo nazwałem KBS (Koszykarska Brzydota w skali Stingera). W tym spotkaniu, dwóch przecież drużyn z ambicjami, łącznie było ich 104. Łączny wynik KBS powinien być nawet wyższy, ale w ostatniej akcji 1. połowy, zakończonej akurat ważną „trójką” Sherrona Dorseya-Walkera, sędziowie pokazali, że nie potrafią liczyć do ośmiu. O co zresztą podejrzewam ich dosyć często, ale do tej pory nie chciało mi się zbierać na to dowodów.
.
W ramach posiadania zbyt dużo wolnego czasu postanowiłem sprawdzić, czy w obecnym sezonie zdarzyło się równie płynne i atrakcyjne dla kibiców widowisko. Okazało się, że nie. Jednak dowiedziałem się za to, że to akurat nie przypadek, iż tak brzydkie spotkanie wydarzyło się właśnie w pojedynku tych dwóch drużyn.
Obie były bowiem uczestnikami dwóch innych, trudnych w konsumpcji meczów – King i Anwil w Szczecinie zagrali na 88 punktów w skali KBS, a lubelska Pszczółka i Asseco uzyskały w Gdyni o jeden punkt mniej.
Niedzielne widowisko na szczęście starał się osłodzić fanom Amerykanin Josh Sharma, coraz lepszy z każdym kolejnym spotkaniem w Polsce, za co mu cześć i chwała.
Stinger, @Stingerpicks
[/ihc-hide-content]