
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
To była krótka, ale owocna wizyta – Oliver Vidin wpadł do Zielonej Góry, pojawił się na konferencji prasowej, podpisał kontrakt z Enea Zastalem, udzielił kilku barwnych wypowiedzi, w których między innymi porównał budowę zespołu do podrywania kobiet… i środowy wieczór spędził już w swoim domu w Belgradzie.
Wczorajszą teleportację serbskiego szkoleniowca można porównać tylko do jego teleportacji w karierze trenerskiej, gdyż przeskok w ciągu dwóch lat z Interu Bratysława do 6. klubu ligi VTB jest w świecie koszykarskim czymś niesamowitym. Jak najbardziej jednak na taką szansę on zasługuje. Mnie osobiście ciekawe wydało się na przykład to, że w prywatnych rozmowach Serb był często chwalony przez polskich szkoleniowców. To nie zdarzało się w przeszłości zbyt często, a nie wszystko da się przecież wytłumaczyć ujmującą osobowością Vidina.
„To mądry trener” – to chyba najczęściej słyszane przeze mnie określenie na jego temat.
Warto także zauważyć, że Vidin stał się pierwszym szkoleniowcem w nowożytnej historii zielonogórskiego klubu, który został zatrudniony bezpośrednio po pracy w innym klubie PLK – do tej pory Zastal albo przywracał do obiegu trenerów z przeszłością w PLK (Filipovski, Uvalin, Urlep), albo promował dotychczasowych asystentów… no i zatrudnił też Igora Jovovicia. Politykę ściągania wyróżniających się postaci z innych polskich drużyn prowadzono do tej pory tylko w przypadku zawodników.
Faceci z jajami
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Zatrudnienie 43-letniego Serba w Zielonej Górze było powszechnie oczekiwaną decyzją, jednak nie zmienia to jednak faktu, że pod wieloma względami jest też bardzo ciekawą. Dla Vidina będzie to nie tylko najmocniejszy klub w karierze, ale też po raz pierwszy będzie musiał sobie radzić z tak intensywnym kalendarzem swojego zespołu, a na zagranicznym rynku transferowym będzie się poruszał wśród graczy kosztujących 10 i więcej tysięcy dolarów za miesiąc.
Wiadomo, że nie jest i nie będzie Żanem Tabakiem, nie posiada choćby kontaktów z poziomu Chorwata, ale mało kto z byłym szkoleniowcem Zastalu może się pod tym względem równać. Z różnych rozmów z trenerem Vidinem w trakcie minionego sezonu, także tych nieoficjalnych, wywnioskowałem, że w świecie skautingowo-agencyjnym porusza się sprawniej, niż jego dotychczasowe CV by na to wskazywało. Dobór graczy do Śląska Wrocław też wypadał pozytywnie.
Z czym serbski szkoleniowiec w nowej roli będzie miał największy problem? Jest bardzo wcześnie o tym pisać, ale wydaje się, że sytuacja Zastalu na rynku walki o polskich graczy nie jest najlepsza, a potrzebuje on jeszcze ze dwóch zawodników klasy Davida Brembly’ego lub lepszych.
– Nie jest łatwo znaleźć Polaków. Jak powiesz któremuś, że może dostać szansę rywalizacji w VTB, to często brakuje im „jaj” i się wycofują. Trzeba znaleźć takich odważnych, którzy będą chcieli walczyć – to fragment wypowiedzi Vidina z konferencji prasowej (cytuję za materiałami udostępnionymi przez red. Jacka Białogłowego z Radia Zielona Góra).
Mogę sobie wyobrazić grupę polskich graczy, którzy tak do tego podchodzą. Wiadomo jednak, że jest również grupa agentów i zawodników, którzy z przyczyn organizacyjno-finansowych nie chcą z Zastalem mieć nic wspólnego, a których o brak ambicji ciężko podejrzewać.
W przypadku konfliktów, lokalnych czy międzynarodowych, PR i narracje to bardzo ważna sprawa. Podobnie jest również w stanie wojny transferowej, która obecnie na całego toczy się w PLK o polskich zawodników.
Pierwsi zwycięzcy, pierwsze ofiary
Na wojnie, jak to na wojnie – są wygrani i są pierwsi poszkodowani. Ostatnie dni pokazały, że mocno do bitwy przygotowali się w Szczecinie – nie jestem wielkim fanem Jakuba Schenka w dużej roli na poziomie drużyny, która chce zagrać w TOP 4, ale ściągnięcie Kacpra Borowskiego i Filipa Matczaka to już ruchy, które pokazują, że w Szczecinie nadal mierzą wysoko. Szczególnie w przypadku byłego gracza Spójni słychać w kuluarach, że determinacja prezesa Krzysztofa Króla była bardzo duża i inne kluby nie bardzo mogły z nią rywalizować.
Stargardzki klub wydaje się z kolei jednym z kandydatów do miana najbardziej poszkodowanego – chętnych nie brakuje również na Kacpra Młynarskiego i Mateusza Kostrzewskiego. Jak na 8. zespół minionego sezonu PLK kwartet Śnieg-Matczak-Kostrzewski-Młynarski to była mocna ekipa i przy braku większego budżetu w nowym sezonie może o podobny polski trzon być bardzo trudno.
Sytuację na rynku komplikują zaskakujące, przynajmniej mnie, zdarzenia, jak na przykład aktywność Śląska Wrocław, który jeszcze chciałby poszerzyć swoją polską rotację.
O jakiejkolwiek aktywności marzą za to kibice w Toruniu – kontrakty mają tam co prawda Damian Kulig i Aaron Cel, ale w tym momencie nie można ze 100-procentową pewnością stwierdzić, że toruński zespół obejrzymy w przyszłym sezonie w ekstraklasie.
Z Archiwum X
Jedną z najfajniejszych cech PLK jest to, że można spokojnie dzielić się wszelkimi teoriami spiskowymi bez bycia posądzanym o przejawy szaleństwa… gdyż część z nich potem okazuje się mieć pokrycie w rzeczywistości.
Lampki z takimi teoriami zapaliły się od razu po wtorkowej gali Energa Basket Ligi, gdy właściciel polskiej koszykówki Radosław Piesiewicz napomknął o polskim paszporcie dla Geoffreya Groselle’a.
Od razu pojawiło się kilka scenariuszy z tym związanych, a w redakcyjnym „Z Archiwum X” najwyżej leży ten, że za bardzo przyspieszoną ścieżkę paszportową Groselle podziękuje opóźnieniem o rok wyjazdu z Polski i zagra w jednym z ligowych klubów, których prezesi niemalże codziennie wiwatują na Twitterze na cześć prezesa Piesiewicza – ostatnio najmocniej robią to w Ostrowie Wlkp.
Akurat Stal może mieć możliwości finansowe, by taką transakcję domknąć, a trener Igor Milicić doczekałby się kogoś, kto może na pozycji środkowego robić to samo, co Josip Sobin, tylko lepiej. Sugestie wiążące Amerykanina z ostrowskim klubem pojawiły się zresztą również podczas wtorkowej gali.
Ewentualnymi występami Groselle’a w reprezentacji przejmuję się mniej – nie dosyć, że nawet w 2021 roku jestem przeciwnikiem korzystania z naturalizowanych zawodników, to akurat na pozycjach 4/5 także wśród nowej generacji graczy wyglądamy lepiej niż na rozegraniu. Groselle jest świetny, ale mimo wszystko jest też trochę zbędny.
Wojciech Malinowski, @Stingerpicks
[/ihc-hide-content]