Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Specyficznie zbudowany skład, nieudany początek sezonu, kontuzje kluczowych graczy – we Włocławku już wcześniej nie było powodów do optymizmu, nie tylko w kwestii majaczącego na horyzoncie ligowego hitu przeciwko drużynie z Zielonej Góry. Koszykarze Anwilu uznali jednak, że to nie wystarczy i w środę dobili swoich fanów porażką po dogrywce z MKS-em Dąbrowa Górnicza.
Chciałbym napisać, że była to największa sensacja w PLK od lat, ale jednak wcale tak nie było, przynajmniej gdy spojrzymy na kursy bukmacherskie. Na pierwszą wygraną MKS-u od 354 dni wynosił on około 8, a choćby zwycięstwo Asseco Arki we Włocławku w sezonie 2017/2018, czy triumf HydroTrucka z minionych rozgrywek, też w Hali Mistrzów, pozwalały zarobić po kursie 10 lub wyższym. Czy zauważyliście już cechę wspólną wymienionych spotkań?
Efektem takiej postawy Anwilu jest również to, że jeszcze nigdy drużyna Zastalu/Stelmetu nie była tak wyraźnym faworytem przed meczem we Włocławku, jak to ma miejsce właśnie dzisiaj. Co ciekawe, w najbardziej zbliżonej sytuacji z ostatnich lat (sezon 2015/2016), Anwil akurat wygrał 65:62. Czy podobny cud może wydarzyć się w piątek? Bardzo trudno to sobie wyobrazić, ale podobnie było zapewne i przed wspomnianym spotkaniem.
Odwagi brak
– Czy uważasz, że jestem głupi? – wygarnął mi kiedyś twarzą w twarz znany w PLK trener rodem z Bałkanów (nie Mihailo Uvalin), gdy po okresie jego pracy w Polsce grzecznie spytałem się, czy może będziemy rozmawiać w naszym języku, tak jak to zdarzało się z jego rodakami.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!