PLK za kulisami: Bohaterowie i maruderzy

PLK za kulisami: Bohaterowie i maruderzy

Elijah Stewart - człowiek wielu talentów i Kamil Łączyński, rozgrywający o dwóch twarzach. Josip Sobin z zaskakującym rekordem, Geoffrey Groselle z nieprzydatnym krzesełkiem. Rzeczy do pamiętania i rzeczy do zapomnienia w cyklicznej rubryce Stingera o PLK (i nie tylko).
James Florence i Jakub Garbacz / fot. FIBA Europe

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>

Gdyby w czwartek o godz. 17:34 bohater filmu „Powrót do przyszłości” Marty McFly wyciągnął swój almanach i przekonywał mnie, że Stal Ostrów przegra z pozbawionym Ivana Ramljaka i Bena McCauleya Śląskiem Wrocław, gdy sama trafi w meczu 16 „trójek” i popełni tylko 8 strat… to bym zdecydowanie mu nie uwierzył.

Tak się jednak stało, dzięki czemu Śląsk — chociaż rzut Jarosława Mokrosa pozbawił go zwycięstwa w dwumeczu ze Stalą — zwycięstwem 98:97 uczynił wielki krok w kierunku zapewnienia sobie miejsca 2-3 po sezonie regularnym i uniknięcia tym samym Zastalu aż do ewentualnego finału play off.

– „Nie patrzymy na tabelę” – to chyba najczęściej powtarzane stwierdzenie ze strony przedstawicieli czołowych drużyn, oczywiście zaraz po – „Mamy 8. budżet w lidze”. 

Czy jednak nie dochodzimy pomału do momentu, w którym kwartet zespołów z Ostrowa Wielkopolskiego, Lublina, Szczecina i Sopotu lada moment zacznie taniec celem usadzenia się na krzesłach oznaczających miejsca numer „6” i „7” przed play off? Wszystko oczywiście po to, by ominąć wspomniany Zastal także w półfinale. Przegonić drużyny z Wrocławia i Warszawy na miejscach 2-3 może być bowiem bardzo ciężko.

Niespotykane numery

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Czwartkowy pojedynek zdecydowanie zasługiwał na „ochy” i „achy” słyszalne ze wszystkich stron Polski, gdyż rzeczywiście był mocnym kandydatem do najlepszego meczu obecnego sezonu. Dla mnie na końcową wygraną Śląska złożyło się sporo czynników, jednak najważniejszym był fakt, że Strahinja Jovanović przez większość meczu mógł organizować grę gospodarzy przy zaskakująco znikomej presji rywali.

W konsekwencji to pozwoliło graczom Śląska skutecznie dzielić się piłką i złapać rytm w ataku. Sytuacja, w której 5 graczy jednej drużyny notuje pomiędzy 4 a 6 asystami nie zdarza się na naszych parkietach często.

Zespołowa gra i 26 asyst zespołu spowodowało, że na widok pomeczowych statystyk Śląska może zakręcić się w głowie. Gospodarze trafili 23 z 33 rzutów za 2 (69,7%) i 12 z 26 „trójek” (46,2%), czyli łącznie 35 z 59 rzutów z gry (59,3%), a także 16 z 19 wolnych (84,2%). Z ciekawości poprosiłem kolegów z „Pulsu Basketu” o wynalezienie mi tak słabego występu w defensywie zespołu, którego trenerem był Igor Milicić… i okazało się to niełatwym zadaniem.

Wyszukiwarka wypluła tylko dwa takie spotkania, w których drużyna prowadzona przez tego szkoleniowca pozwoliła rywalom w ligowym spotkaniu na co najmniej 60-procentową skuteczność z gry. Bardziej pamiętnym była klęska AZS-u Koszalin 68:103 w Zgorzelcu, gdy Turów 4 kwietnia 2015 roku trafił 37 z 61 (60%) rzutów i pozbawił jednocześnie pracy Milicicia. Za co choćby kibice we Włocławku są mu pewnie do dzisiaj wdzięczni.

Oprócz tego w sezonie 2017/2018 Asseco Gdynia trafiło 36 z 60 rzutów z gry (60%) i wygrało we Włocławku 105:92, a 29 punktów rzucił wtedy ówczesnemu trenerowi Anwilu niejaki Jakub Garbacz (7/10 za 3).

Było jeszcze kilka spotkań, w których rywale trafiali przeciwko zespołom tego szkoleniowca nawet z 70-procentową skutecznością w rzutach za 2 punkty. To było jednak w pewnym stopniu niwelowane dobrą obroną na dystansie, o czym zresztą pisaliśmy już w lipcu ubiegłego roku. We Wrocławiu zabrakło jednak obu tych elementów jednocześnie.

Więcej Stewarta!

Chociaż pod względem zdobyczy punktowych Elijah Stewart (15 pkt) znalazł się w cieniu przeżywającego drugą młodość Kyle’a Gibsona (29 pkt), to jednak młodszy z amerykańskich obwodowych także w czwartek nie dał o sobie zapomnieć.

Z wszystkich efektownych akcji największe wrażenie zrobił alley-oop na zakończenie 3 kwarty, w którym piłkę idealnie nad obręcz zagrał mu zresztą Gibson. Sama akcja wyglądała na dobrze rozrysowaną i wytrenowaną, chociaż w tym akurat przypadku nie była ona po czasie wziętym przez trenera Olivera Vidina .

.

Efektowne popisy Stewarta skłaniają do zastanowienia, czy nie powinien on wziąć udziału w obu zaplanowanych konkursach podczas Pucharu Polski – w rzutach za 3 punkty (gdzie się pojawi) i w konkursie wsadów (gdzie go zabraknie).

Można też jednocześnie żałować, że nie wymyślono jeszcze rywalizacji dla graczy najlepiej i najefektowniej blokujących rzuty rywali. W niej też miałby duże szanse na sukces.

.

Skala postępu

Wyjątkowego pecha ma przed starciami ze Stalówką Aleksander Dziewa. W przegranym 72:76 meczu 1. rundy Śląskowi Wrocław wypadł ze składu Akos Keller i osamotniony 23-letni podkoszowy musiał wtedy zagrać aż 38 minut, w tym pełne 20 w 2. połowie spotkania.

Podobna sytuacja groziła mu w czwartek, gdy z powodu kontuzji łydki szkoleniowiec wrocławskiego zespołu nie mógł skorzystać z Bena McCauleya. Rewanżowy pojedynek z ekipą z Ostrowa pokazał jednak, jak duży postęp można uczynić w ciągu 4 miesięcy.

Dokładnie tyle potrzebował bowiem Szymon Tomczak, by z zagubionego zawodnika, który po 71 sekundach gry siada na ławce i nie wraca już na parkiet, stać się wartościowym zmiennikiem w starciu z kandydatem do czołowej „czwórki” w Energa Basket Lidze.

23-latek nie tylko zmieniał Dziewę na pozycji środkowego, ale też przez kilka minut utworzył z nim duet podkoszowy. Łącznie spędził na parkiecie 17 minut, co było jego nowym ligowym rekordem, a o tym, jak wartościowy był to czas, przekonał się choćby Josip Sobin, którego Tomczak dwukrotnie bezlitośnie ograł pod koszem.

Rekord Sobina

Trzeba jednak zauważyć, że zarówno Dziewa, jak i Tomczak w swoich zmaganiach w polu 3 sekund otrzymali duże wsparcie od swojego szkoleniowca, a co za tym idzie – od pozostałych kolegów z drużyny.

Udzielana była im bowiem regularna pomoc w kryciu Josipa Sobina, co nie działo się oczywiście przypadkiem. To właśnie ten manewr spowodował, że chorwacki środkowy Stali w ciągu 25 minut oddał tylko 2 rzuty z gry, w tym 1 po ofensywnej zbiórce, które zresztą w obu przypadkach zamienił na punkty.

W innych akcjach Sobin mądrze odrzucał piłkę do kolegów i z 7 asystami (przy 0 strat) był nie tylko najlepiej podającym swojej drużyny, ale też ustanowił osobisty rekord w tym elemencie w historii występów na polskich boiskach.

Dla Chorwata obecny sezon jest czwartym na parkietach PLK. Wcześniej tylko w 2 z 134 meczów zdarzyło się, by zakończył go z większą liczbą asyst niż oddanych rzutów z gry. Ponieważ trudno powiedzieć, że Śląsk wygrał w czwartek obroną, a podwojenia przeciwko Sobinowi miały przede wszystkim ograniczyć liczbę fauli Dziewy, to kolejnych spotkaniach przeciwko Stali tego typu gry przeciwko jej środkowemu raczej się nie spodziewamy.

Pojedynek maruderów

Wszyscy chcielibyśmy, by takich meczów, jak ten we Wrocławiu było w naszej lidze jak najwięcej. W ostatnich dniach doczekaliśmy się jednak również spotkań, które będą jednak kandydować do miana najgorszego meczu sezonu. Mam tu na myśli przede wszystkim niedzielny mecz w Lublinie, w którym GTK pokonało Pszczółkę Start 75:70 i odsunął jednocześnie w czasie marzenia ligowych potentatów o wyciągnięciu z Gliwic Daniela Gołębiowskiego.

Wyjątkowo ciężkostrawna była również 1. połowa starcia Anwilu z Polskim Cukrem, lecz na szczęście po zmianie stron zawodnicy obu drużyn trochę się ożywili. Jedynym, który grał równo przez całe spotkanie, był Kyndall Dykes — w każdym kolejnym występie podbijający cyfry na swoim nowym kontrakcie, we Włocławku lub poza nim.

Co łączy jeszcze oba te spotkania? Przede wszystkim niemoc drużyn z Lublina i Torunia w jego końcówkach. Najpierw poprzeczkę wysoko postawił Start, który nie zdobył punktu przez ostatnie 3 minuty i 3 sekundy, a mecz zakończył „runem” 0:11.

Koszykarze Polskiego Cukru nie chcieli być gorsi i chociaż w decydujących minutach pozwolili rywalom zdobyć „tylko” 9 punktów bez odpowiedzi, to swojego końcowego dorobku nie powiększyli przez aż 4 minuty i 40 sekund.

Po 13 porażkach wyjazdowych z rzędu telefony graczy z Torunia i ich agentów zapewne jeszcze mocniej zaczęły się grzać, chociaż jak przypomina najbardziej martwy z wszystkich martwych zapisów regulaminu dyscyplinarnego PzKosz:

Złożenie zawodnikowi lub trenerowi propozycji kontraktowej lub transferowej w okresie trwania ważnego kontraktu tego zawodnika lub trenera przez przedstawiciela innego klubu bez zgody klubu obecnego – kara pieniężna do 15000 zł.” głosi Rozdział II, § 22, Pkt 13.

Gorsze oblicze Łączyńskiego

Grudniowy mecz z Enea Astorią Bydgoszcz, który Start Lublin wygrał po dogrywce 107:101, zapamiętaliśmy nie tylko z kontrowersyjnych decyzji sędziowskich, ale także ze sprytu Kamila Łączyńskiego, który swoimi zagraniami i zachowaniami dał arbitrom powód do ich podjęcia.

W spotkaniu przeciwko GTK po tym sprycie nie było śladu, a (nie)dyspozycja w decydujących minutach „Łączki” była jednym z powodów przegranej lubelskiej drużyny. Rozgrywający Startu w 4. kwarcie spudłował wszystkie 5 rzutów, popełnił 3 faule (w tym techniczny) i zanotował 2 straty. W normalnych okolicznościach ktoś być może powinien zająć jego miejsce w końcówce… no ale w Lublinie składem tak zamieszano, że innego playmakera przecież nie ma.

Powodów przegranej było zresztą więcej – na pewno przeszkodziła nieobecność Martinsa Laksy (do braku Dorseya-Walkera trochę można się było już przyzwyczaić), więcej oczekuje się po Devinie Searcym (3/8 z gry, 4 straty), a najlepszy strzelec drużyny Yannick Franke wszystko swoje 15 punktów zdobył w 1. połowie spotkania.

Choć w tym ostatnim przypadku można się zastanawiać, czy sytuacja, w której Holender oddaje zaledwie 2 rzuty w 2. części meczu, nie obciąża też w jakimś stopniu Łączyńskiego.

Synergy, do dzieła!

Koszykarze Zastalu pozostają najbardziej nudnym zespołem naszej ligi, gdyż wciąż cały czas wygrywają – w tym momencie to już 25 zwycięstw z ostatnich 29 spotkań (z uwzględnieniem VTB), w tym 9 z rzędu. Nie ma też dla nich znaczenia, czy grają z HydroTruckiem Radom, czy z jakimś CSKA, chociaż z tymi drugimi było jednak trochę trudniej.

Poniedziałkowa wygrana 93:90 z CSKA Moskwa na długo pozostanie w pamięci kibiców z Zielonej Góry, począwszy od przechwytu i rzutu na zwycięstwo Krisa Richarda, a skończywszy na obronie (skutecznej!) Kacpra Traczyka na samym Mike’u Jamesie.

Mniej uważnym obserwatorom mogło jednak umknąć to, że Joel Bolomboy okazał się drugim koszykarzem w tym sezonie, który zauważył zabranie mu krzesła przez Geoffreya Groselle’a i wykończył akcję w typowy dla siebie sposób. Mocnym wsadem.

.

Wcześniej udało się to Michaelowi Fakuade z Kinga Szczecin (trafienie z faulem), chociaż kto wie – Synergy cały czas nie chce wprowadzić akcji „Pulling the chair out” do swoich arkuszy defensywnych, zatem może jeszcze jakieś tego typu zagranie mi w lidze VTB umknęło.

Amerykański serwis zdecydowanie powinien się nad moją propozycją zastanowić. Choćby dlatego, że ostatnio przekonałem się, iż w lidze NBA krzesła zabierano już wiele lat temu. I czynił to jeden z najbardziej złych spośród niedobrych chłopców z Detroit Pistons.

.

Polowanie czas zacząć

Jesteśmy już w takim momencie sezonu, że pomału zaczynają się pojawiać sygnały świetlne związane z ruchami transferowymi na kolejne rozgrywki. Na tym wysokim, być może nawet najwyższym poziomie europejskiego basketu, przewijać się będzie na pewno osoba Gabriela „Iffe” Lundberga.

Na tym trochę niższym ciekawie będzie za to obserwować losy Jakuba Garbacza. Agentom zagranicznym marzy się przechwycenie go i na pewno nie chcą uczynić tego po to, by pozostał on w polskiej lidze. Słychać też o pierwszych zainteresowanych klubach spoza PLK, które zbierają informacje na temat superstrzelca Stali. O ile sam zainteresowany uzna, że to jest dobry czas na wyjazd, to sezonie 2021/2022 kolonia polskich koszykarzy za granicą może jeszcze się powiększyć.

Stinger, @Stingerpicks

[/ihc-hide-content] 

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38