Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Nie będzie dużym ryzykiem, gdy napiszę, że w ostatnich miesiącach to Pszczółka Start Lublin byłaby przypuszczalnym zwycięzcą głosowania na najbardziej nielubiany klub w PLK, gdyby zorganizować takowe wśród wszystkich interesujących się naszą ligą. Wykupienie przewagi własnego parkietu w półfinale i finale przez klub z Ostrowa Wlkp. spowodowało jednak, że w ostatnich dniach to Arged BM Slam Stal zrzuciła lubelską drużynę z najwyższego miejsca podium.
Hasło „wszyscy jesteśmy lublinianami” nabrało jeszcze mocniejszego znaczenia w piątkowy wieczór, gdy koszykarze Startu, 48 godzin po klęsce 81:106, niespodziewanie wygrali w Ostrowie 100:94 i doprowadzili do remisu 1-1 w tej serii ćwierćfinału. Faworytami oczywiście nadal nie są, ale w tym momencie dzielą nas już tylko 2 ich wygrane od tego, by „bańka” w Ostrowie była neutralna nie tylko według słów prezesa Radosława Piesiewicza, który zresztą najwyraźniej mecze z Areny Ostrów ogląda z wyłączoną fonią i nie słyszy choćby dopingu z trybun.
– Na pewno musieliśmy wyciągnąć wnioski z tamtego meczu i dokonać pewnych korekt. Zakładam również, że przeciwnicy mogli nas trochę zlekceważyć i wyjść na spotkanie za bardzo zrelaksowani. My z kolei byliśmy bardzo zmobilizowani po pierwszym spotkaniu, gdy zagraliśmy za miękko i za wolno, a Ostrów pokazał nam wtedy, na jakim poziomie musimy grać, by mieć szansę na zwycięstwo – powiedział „Kulisom” po meczu trener Startu, David Dedek.
Strefa na cenzurowanym
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!