Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Joe McNaull
Data otrzymania paszportu: 4 września 2000
Mecze w reprezentacji: 7
Sprichst du Polnisch?
Joe McNaull urodził się w słonecznym Miami, studiował na collegach San Diego i Long Beach by następnie ruszyć do Europy, gdzie pierwszy sezon spędził w barwach francuskiego Hermine de Nantes. Mając 24 lata trafił ze sprawą Mirosława Noculaka do Komfortu Stargard Szczeciński i przeżył szok. Najpierw wsiadł do taksówki, która okazała się należeć do swoistego lotniskowego kartelu, którego hasłem przewodnim było: jak najdrożej skasować jelenia z Zachodu. McNaull ponoć i tak ucieszył się, że znalazł się w kraju, w którym może być tak tanio.
Połowa szalonych lat 90’, niewielka miejscowość, słońca jakby nieco mniej w porównaniu do Miami, Kalifornii czy nawet Bretanii i na dodatek całkowita bariera językowa. Po przejażdżce taksówkarską karocą, nieświadomy realiów Joe śmigał już radośnie w stronę Katowic, by nazajutrz rozegrać mecz przeciw Rudzie Śląskiej. Koledzy z zespołu gdy pierwszy raz zobaczyli go na treningu mieli zakrzyknąć: Biały Amerykanin? Po co nam ten facet?
Kiedy pokazał swoje umiejętności, każdy już doskonale rozumiał cel sprowadzenia McNaulla do Polski. Fajny chłopak, elegancki koszykarz, tylko jak się z nim dogadać?
Po angielsku Joe mógł porozumieć się jedynie z Keithem Williamsem i Markiem Sobczyńskim. Asystent trenera, Krzysztof Koziorowicz próbował przełamywać lingwistyczne bariery mówiąc do swojego centra po niemiecku. Der, die, ani das nie znalazły drogi do umysłu Amerykanina i zawodnik postanowił zabrać się do nauki polskiego, na pierwszych tutorów obrał wspomnianego Sobczyńskiego i drugą wieżę zespołu – Krzysztofa Wilangowskiego. Panowie siedzieli wspólnie w restauracji, a McNaull chciał podziękować kelnerce za miłą obsługę. Koledzy „thank you” przetłumaczyli jako „połóż się na brzuchu”, a biedny uczeń nieomal nie skończył z wazą zupy wylaną na głowę.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!