
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Definitywny koniec ery
Jeszcze 2-3 lata temu nie można było sobie wyobrazić innego obrazka niż tercet Łukasz Koszarek, Przemysław Zamojski i Adam Hrycaniuk w koszulkach klubu z Zielonej Góry. Aktualnie żaden z nich nie jest już zawodnikiem Zastalu i swoje kariery kontynuują w innych klubach.
Ostatnie dni to emocjonalne pożegnanie Łukasz Koszarka z Zieloną Górą – kapitan reprezentacji przenosi się do Warszawy na dwa kolejne sezony. Ten transfer już definitywnie oddziela erę starego, mistrzowskiego Zastalu, drużyny najbardziej utytułowanej w drugiej dekadzie XXI wieku w PLK, od przyszłości, która będzie się tworzyć pod okiem trenera Olivera Vidina.
Z takiego sentymentalnego punktu widzenia, zapotrzebowania na emocjonalne historie, szkoda, że Koszarek nie pożegna się z graniem w koszykówkę w Zielonej Górze, choć może to ja błędnie zakładam, że za 2 lata Łukasz powie już pass.
Posucha na rynku
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Prezes Janusz Jasiński w wielu swoich wywiadach mówił o tym, że w przeszłości klub z Zielonej Góry musiał przepłacać, czy wręcz że przepłacał polskich zawodników. Jasne było, że z uwagi na przepis o dwóch Polakach na parkiecie, posiadanie takich graczy jak Koszarek, Ponitka, Zamojski, Hrycaniuk czy Gruszecki dawało zielonogórzanom dużą przewagę w lidze.
Po zmianie przepisów zmieniły się także priorytety w klubie, może nawet we wszystkich drużynach z czołówki. Obecnie, jeśli klub gra w europejskich pucharach, trenerzy najczęściej korzystają w dużym wymiarze czasowym z dwóch – trzech graczy z polskim paszportem.
Tak też było w zeszłorocznym Zastalu – trener Żan Tabak w dużych rolach widział jedynie Łukasza Koszarka i najpierw Marcela Ponitkę, a potem Davida Brembly’ego. Dążę do tego, że przy obecnych przepisach nie trzeba już tak mocno bić się i walczyć na rynku o polskich topowych zawodników, a można mądrze zbudować skład w oparciu o trzech istotnych graczy i kilku uzupełniających rotację.
Niewątpliwie też problemem jest na ten moment posucha na rynku polskich zawodników, doprecyzowując – na rynku polskich zawodników gotowych na grę na dwa fronty, chociażby w mocnej lidze VTB. Ta sytuacja nieco nawet wymusza na czołowych klubach skracanie rotacji i spodziewam się, że w nadchodzącym sezonie będzie podobnie.
“Żołnierz” jako pierwszy
Zastal w tym tygodniu ogłosił podpisanie umowy z Przemysławem Żołnierewiczem i ten ruch muszę określić jako bardzo dobre posunięcie. Zdrowy „Żołnierz” powinien być w najlepszej piątce Polaków w lidze, do tego fizycznie jest gotowy na rywalizację w VTB, gdzie gra się twardo i mięśnie się przydają.
Przemek jest atletą, dobrym defensorem, a przez ostatnie sezony poprawił także grę na zbiórce, co było nieco wymuszone z uwagi na przesuwanie go czasem nawet na pozycję centra. Trener Oliver Vidin w Śląsku rzadko, ale jednak, schodził do niższych ustawień z Ivan Ramljakiem na czwórce – Żołnierewicz to gracz, który mu taką opcję w Zastalu zapewni.
Żołnierewicz w ostatnich dwóch sezonach był centralną postacią zespołu w którym grał i tutaj jest chyba najciekawsza kwestia – jaka będzie jego rola w Zastalu, którego ambicje są większe niż te w Gdyni (bez urazy). Wiadome już jest, że nie da się z niego zrobić spot up strzelca i że Przemek najlepiej czuje się w szybkim ataku, a przecież Śląsk Vidina był jednym z najwolniej grających zespołów w PLK w poprzednim sezonie.
Jeszcze (chociaż) jeden
W Zielonej Górze na ten moment pod kontraktem jest trzech Polaków – Żołnierewicz, Brembly i Sulima. To już na tyle solidne fundamenty jeśli chodzi polską rotację, że większych zmartwień o budowę polskiego składu być nie powinno.
Niemniej jeszcze jeden gracz znaczący do rotacji by się przydał, zwłaszcza że Krzysztof Sulima nie w każdym meczu będzie miał komfortowy match up (kwestia wzrostu na pozycji numer 5 i rzutu na pozycji nr 4). W plotkach odnośnie zainteresowania Zastalu na ten moment przewijają się dwa nazwiska – Andy Mazurczak i Dominik Olejniczak.
Jeśli miałbym oceniać szanse, to zdecydowanie bardziej prawdopodobne wydaje się być pozyskanie Mazurczaka. Olejniczak po takim sezonie może chcieć wyjechać za granicę i poza tym tak już w koszykówce jest, że zawodnicy wysocy cenią swoje usługi bardziej niż obwodowi, których jest po prostu więcej.
Kogo bym wolał mieć? Pewnie Olejniczaka, a może nawet obu z nich, bo i Mazurczak i Dominik to zawodnicy, którzy idą w górę i dobrym sezonem zasłużyli na szansę gry nie tylko w PLK, ale także w Europie. Jeśli się nie uda podpisać umowy z żadnym z nich – wtedy będzie mały kłopot, bo polskich wolnych agentów jest naprawdę bardzo mało, a pod koszem wręcz ich już nawet nie ma.
Grzegorz Szybieniecki
[/ihc-hide-content]