Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Analizę ofensywy nigeryjskiego zespołu zacząć należy od osobowości trenera Mike’a Browna, gdyż w ataku szczególnie widać inspirację schematami z NBA. Obecny asystent w ekipie Golden State Warriors wprowadził do swojej reprezentacji fundamenty koszykarskiej kultury kojarzone od kilku lat z kalifornijskim klubem – w skrócie „basket na tak”, czyli dużo rzutów za trzy, szybkie tempo, rozłożony podział obowiązków, pozytywna mowa ciała i uproszczenie gry.
Tempo przede wszystkim
O ile szukanie szybkiego ataku po zbiórce czy chociażby inicjowanie tzw. „secondary break” wydaje się być rzeczą relatywnie powszechną w dzisiejszej koszykówce, o tyle zaskakująca (szczególnie w realiach fibowskich) może być dla niektórych chęć trenera Browna do napędzania akcji nawet po trafionym rzucie rywali.
Szkoleniowiec Nigerii wyraźnie podpowiada zawodnikom, by pchali piłkę do przodu w każdym możliwym posiadaniu. Z tego obrazu wyłania się prosty przekaz – Brown zamierza w jak największym stopniu wykorzystać atuty fizyczne Nigeryjczyków, jednocześnie przykrywając różne niedoskonałości związane z koszykarskim warsztatem kadrowiczów
Przykładów wskazujących na słuszność filozofii szkoleniowca Nigerii nie trzeba daleko szukać. Już patrząc na grę pierwszego rozgrywającego – Josha Okogiego (Minnesota Timberwolves), można zaryzykować tezę, że jest on swego rodzaju wzorem dla całej ekipy. Okogie, jak na warunki rozgrywek międzynarodowych, jest bardzo dynamicznym zawodnikiem – najbardziej produktywny dla zespołu jest w sytuacjach, w których ma trochę miejsca na rozpęd i może wejść w kontakt z obrońcą.
Z drugiej strony, Josh nie ma za bardzo wyczucia do podań i we wszystkich sparingach często dawał rywalom okazję do przechwytów lub znacząco hamował ofensywę, mocno niedokładnymi dograniami.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!