
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Halo, to 2022 rok!
Za nami 4 mecze reprezentacji Igora Milicicia, która wcale nie grała z wielkimi ekipami napakowanymi talentem. Bilans 1-3 i bardzo słaba pozycja wyjściowa w kontekście awansu do kolejnej rundy martwi. W tych meczach największą naszą bolączką była ofensywa – w 2022 roku zdobywanie średnio 68 punktów na mecz nie powinno mieć miejsca.
Męczymy się w ataku i tę kwestię wałkujemy od początku tych eliminacji. Mamy problem na rozegraniu i mamy też problem z wykreowaniem lidera na piłce, który byłby w stanie pociągnąć nasz zespół przy zaciętym wyniku. To też jest trochę pochodna tego, że żaden z naszych graczy nie jest wiodącą postacią w swoimi klubie – może trochę Jakub Schenk, który właściwie jako jedyny stara się coś szarpnąć (z różnym skutkiem).
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
W poniedziałkowym meczu wreszcie spróbowaliśmy – Michał Sokołowski został wykreowany na takiego gracza i też nie można być do końca zadowolonym z przeprowadzonych przez niego akcji, ale już był pomysł na to, kto ma wziąć na siebie odpowiedzialność. Potrzebujemy lidera, dlatego tak ważnym był A.J. Slaughter i teraz to widać jeszcze mocniej.
Brakuje też wyrachowania. Najważniejsi zawodnicy grający z piłką – Michał Sokołowski, Jakub Schenk czy Marcel Ponitka mają atuty, ale mają też tendencję do zachowań emocjonalnych. Widzieliśmy to podczas obu, mocno chaotycznych, końcówek w meczach z Estonią.
.
Założenia w obronie
Estonia rzuca za 3 punkty – wiedzieliśmy to przed tym dwumeczem. Jest to zespół dość podobny do naszego, o podobnej jakości indywidualnej zawodników – my też dążymy do rzutów z dystansu, bo do kosza trudno jest nam się dostać. Obrona preferowana przez Igora Milicicia, zwłaszcza wtedy, gdy nie jest dopracowana, oddaje jednak sporo rzutów z daleka i w tym dwumeczu nas to zabolało.
Agresywny nacisk na piłkę powoduje, że w przypadku minięcia rywala atak jest w przewadze, co przyczynia się do głębokich pomocy i wolnych pozycji na dystansie. Można teraz oczywiście gdybać, czy zmiana podejścia pomogłaby nam osiągnąć lepszy wynik w drugim meczu, ale jednak było to nieco dziwne, że nasz sztab nie zareagował zmianami w założeniach.
Być może jednak trener Milicić chce w warunkach meczowych (bo treningów prawie nie ma) szlifować tożsamość tej kadry i jest styl, co też można zrozumieć.
Balcerowski zagadką
W stosunku do meczu w Estonii doszło do zmiany w pierwszej piątce – Aleksandra Balcerowskiego zmienił Dominik Olejniczak. Środkowy na co dzień grający w lidze francuskiej wypadł solidnie, choć też nie jest to tajemnicą, że są to gracze o kompletnie różnej charakterystyce. Trener Milicić być może takim ruchem chciał wzmocnić ofensywnie ławkę rezerwowych, natomiast w praktyce okazało się, że Balcerowski zanotował bardzo słaby występ.
Olek ma kłopot z regularnością – to raczej normalne dla gracza tak młodego i ciężko od niego wymagać, by mecz w mecz kręcił super cyfry. Taka dyspozycja w kratkę powoduje jednak, że raczej nasz sztab nie powinien zakładać, że ofensywa będzie się wokół niego za każdym razem kręcić, zwłaszcza, że problemy z faulami (nabieranie się na) w jego przypadku mocno ograniczają jego czas gry.
W efekcie, nie tylko na jedynce nie stwarzamy indywidualnych przewag, ale także na drugiej z kluczowych pozycji – na piątce.
Mocno postawiliśmy na Garbacza
Od początku kadencji trenera Igora Milicicia dużą rolę w kadrze otrzymał Jakub Garbacz. Po pierwsze – zasłużenie, po miał bardzo udany poprzedni sezon. W przypadku Kuby pierwsze mecze pokazały jednak (zwłaszcza, że był bez formy), że chyba nie jest to jednak zawodnik, który pociągnie nasz zespół, a raczej będzie się sprawdzał jako gracz systemowy.
Co mam na myśli – oddanie mu wiele rzutów, w tym wielu przez ręce, to raczej mało efektywna wizja. Garbacz za to wygląda na idealnego gracza do rozciągania gry, ścinania do kosza i gry w kontrataku, natomiast do tego potrzeba dobrze funkcjonującego zespołu i absorbującego uwagę obrony gracza z piłką w rękach.
Trudno o optymizm
Nie mogą dziwić głosy niezbyt optymistyczne w kontekście przyszłości. Widoki na awans do kolejnej rundy są marne – raczej trzeba się nastawiać na grę w eliminacjach do eliminacji do kolejnych mistrzostw Europy. Martwi jednak inna rzecz – ciężko było z tych dwóch meczów wyłuskać jakiś konkretne pozytywy, które krzyczałyby do nas „idziemy w dobrą stronę”, „będzie lepiej”.
Nie pociesza też fakt, że w przeciwieństwie do innych zespołów, my nie czekamy na wielkie posiłki z Euroligi i NBA, które wzmocnią nasza kadrę w czerwcowym okienku – my graliśmy teraz większością dostępnego składu. Być może (gwarancji nigdy nie ma) atak wzmocni AJ Slaugher, a Mateusz Ponitka będzie najlepszym zawodnikiem tej kadry, ale czy zdołają wznieść drużynę na zupełnie inny poziom?
Czekamy z podsumowaniem
Ta historia wciąż może zakończyć się happy endem. Czasu dotąd było bardzo mało, zgrupowania krótkie, treningów niewiele, kadra miała też trochę pecha ze sprawami kadrowymi. Igor Milicić zaliczył bolesne porażki i zobaczył lampkę ostrzegawczą.
Teraz czas na wyciągnięcie wniosków, przygotowanie reprezentacji do “meczów o wszystko” na przełomie czerwca i lipca. A my do tego czasu powinniśmy wstrzymać się z definitywnym ocenianiem nowej kadry i nowego trenera. Teraz jeszcze nie czas.
Grzegorz Szybieniecki
[/ihc-hide-content]