Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Każdy z nas zna gracza, który, gdy jest podwajany, prędzej odda rzut przez ręce z jednej nogi i odchylenia, niż poda piłkę do kogoś na wolnej pozycji. Albo, o zgrozo, sami z takim ludźmi graliśmy na pobliskich boiskach. Typ takiego gracza to z angielska “ball hog”.
Ma okropną selekcję rzutową, oddaje rzuty na słabej skuteczności, gra dużo z piłką, a wykonanie podania ma dla niego najmniejszy priorytet. I wszystko jest w porządku, gdy rzuty wpadają do kosza, ale gdy trafi się gorszy dzień – tacy zawodnicy są czarną dziurą na boisku.
Na poziomie PLK tego rodzaju koszykarze zazwyczaj grają w zespołach z dołu tabeli lub trafiają do lepszych zespołów, ale nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Sporej części z nich nie jest dane dokończenie sezonu w barwach, w których rozpoczęli sezon.
Sprawdziłem statystyki z ostatniej dekady w poszukiwaniu sezonów właśnie takich zawodników- mało efektywnych, z dużym zaangażowaniem w grę. Warunkiem było rozegranie co najmniej 200 minut w jednym sezonie PLK. Wykorzystałem do tego już istniejący “ball hog index”, żeby znaleźć graczy, którzy najbardziej będą pasowali do definicji.
Oczywiście ten wskaźnik nie jest doskonały, bo brakuje w nim części śledzącej ruch graczy oraz ich rzuty. BHI uwzględnia procent asystowanych rzutów, procentu wykorzystanych przez gracza zagrywek, gdy był na parkiecie oraz skuteczność wyrażoną w postaci true shooting percentage.
Każda z tych statystyk przyjmuje różne wartości dla graczy z różnych pozycji, więc żeby wskaźnik miał więcej sensu, uwzględniłem średnie wartości tych miar dla konkretnych pozycji. Centrzy mają zupełnie inny poziom skuteczności i asyst, przy którym można stwierdzić, że są czarnymi dziurami niż np. rozgrywający.
Oto pierwsza piątka ball hogów!
PG – Tony Weeden, Ball Hog Index 84.6, sezon 2012/13 (Anwil Włocławek)
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!