
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Dąbrowianie w ostatnim sezonie kilkukrotnie zaimponowali swoją postawą, a zespół prowadzony przez Alessandro Magro prawie do końca bił się o miejsce w play off. MKS wtedy z samego dna PLK na miejsca w środku tabeli i jak widać po transferach, apetyt na zbliżające się rozgrywki jest naprawdę duży.
To, co buduje, to fakt, że od dłuższego czasu w przypadku MKS-u nie rozmawiamy o problemach finansowych tego klubu, a po prostu o koszykówce. Ruchy kadrowe do tej pory przeprowadzone zdają się potwierdzać doniesienia o wyższym budżecie i płynności finansowej.
Chcąc wrócić do play off postawiono na sprawdzone karty – na ławce trenerskiej ponownie zasiądzie duet Jacek Winnicki – Michał Dukowicz, który prowadził z powodzeniem w przeszłości zespół z Dąbrowy. MKS chce nawiązać do tych lat, dlatego mimo nieudanych ostatnich sezonów w innych klubach trenera Winnickiego, stawia właśnie na niego w tym być może przełomowym sezonie.
W koszulce MKS ponownie za to biegać będą Marcin Piechowicz i D.J. Shelton, którzy kojarzą się z całkiem niezłymi czasami koszykówki w Dąbrowie. Póki co, i pod względem marketingowym, i pod względem sportowym, wygląda wszystko rozsądnie i przemyślanie i za to trzeba MKS chwalić.
Polski kręgosłup
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
W Dąbrowie przy budowie składu ponownie postawiono na model, w którym postaciami wiodącymi będą obcokrajowcy. Polacy jednak nie będą tłem, a bardzo wartościowym uzupełnieniem. Michał Nowakowski, Marcin Piechowicz czy nawet Filip Małgorzaciak mogą spokojnie grać 20 i więcej minut w meczu, ale niekoniecznie będą błyszczeć na parkiecie niczym gwiazdy ligi.
Co więcej, każdy z nich może trafić w meczu 5 trójek i nikogo to za bardzo nie zdziwi. Model zespołu, w którym zagraniczni liderzy obudowani właśnie takimi zawodnikami, wyspecjalizowanymi w konkretnych rzeczach na parkiecie, może przynieść sporo korzyści i nie obciążą tak budżetu, jak walka o topowych Polaków w lidze.
Wiele wskazuje na to, że na obwodzie zobaczymy dwóch obcokrajowców i zestaw Małgorzaciak, Piechowicz, Ratajczak i Czujkowski, przy czym zakładam, że dwóch ostatnich będzie jednak występowało w mniejszych rolach. Na ten moment, przy uwzględnieniu ambicji i pozycji budżetowej w ostatnich latach – wygląda to optymalnie i solidnie.
Pod koszem z Polaków będziemy oglądać duet Nowakowski – Motylewski. Wydaje się, że po transferze Sheltona minuty Motylewskiego spadną do minimum, ale tutaj ciekawą kwestią będzie także rozwiązanie hierarchii na czwórce, gdzie chętny do gry jest jeszcze Milivoje Mijović.
W każdym razie MKS jest wyposażony w Polaków i więcej nie musi się bić z innymi klubami na rynku o względy wolnych agentów. Sam polski zestaw szału oczywiście nie robi, ale tak jak wyżej – w odpowiednich rolach, z konkretnymi zadaniami, ci wszyscy zawodnicy mogą świetnie uzupełniać się z zagranicznymi liderami.
Ryzyko warte podjęcia
Bez względu na to w jakiej kondycji fizycznej obecnie jest sam gracz, kiedy pojawia się oferta D.J.-a Sheltona w klubie z PLK, zawsze lepiej jest sprawdzić, co tam u gracza i czy jest szansa przetestowania jego możliwości, no i za jakie pieniądze.
Amerykanin z powodu kontuzji stracił praktycznie dwa ostatnie sezony, ale przed urazem był zawodnikiem absolutnie poza zasięgiem finansowym polskich klubów. Shelton po odejściu z Polski trafił do Smoków Mińsk, a potem w trakcie sezonu przeniósł się do, grającej w Lidze Mistrzów, Bandirmy. Turcy wtedy mierzyli się chociażby z Anwilem, a D.J. był jednym z kluczowych graczy.
Amerykanin wspiął się na poziom zawodnika marzeń dla klubów z naszej ligi i gdyby nie kontuzja, dalej by tak zapewne było. Shelton był niesamowitym atletą, trafiał prawie 40% trójek i mógł grać na obu pozycjach podkoszowych – zawodnik marzenie.
Kompletnie się więc nie dziwię MKS-owi, że zdecydował się podjąć ryzyko. Jeśli D.J. wróci choćby nawet na 50%, to wciąż to będzie liczący się podkoszowy w lidze, który jeszcze być może będzie chciał wykorzystać sezon w Polsce jako trampolinę po duży kontrakt – w końcu ma 30 lat i jeszcze parę lat grania przed nim (jak zdrowie pozwoli).
Dodatkowo Shelton, jeśli będzie zdrowy, nie zburzy taktyki i nie spowoduje problemów w rotacji, bo tak naprawdę może grać obok każdego. Razem z Sobinem może męczyć rywali fizycznością w grze 1 na 1, razem z Nowakowskim mogą otwierać pomalowane dobrym spacingiem, razem z Mijovociem mogą zdominować atakowaną deskę. Tak wszechstronny zawodnik (jeszcze raz – jeśli będzie zdrowy…) to skarb i trener Jacek Winnicki bardzo dobrze to wie.
Co z tym Sobinem?
Muszę przyznać, że dużo bardziej zaskoczył mnie transfer Josipa Sobina do Dąbrowy. Chorwat ma już 3 złote medale mistrzostw Polski, dopiero co był filarem Stali Ostrów, która nie tylko skończyła na najwyższym stopniu podium w Polsce, ale przecież także grała w finale FIBA Europe Cup. No i taki gracz, taki środkowy, trafia do drużyny, która będzie grać o play offy (tak na teraz można zakładać cel MKS-u).
Sobin według efektywności defensywnej to najlepszy obrońca Stali w poprzednim sezonie (wśród zawodników ze znaczącą rolą) – Drtg na poziomie 103,6 punktu na 100 posiadań. To właśnie po tej stronie parkietu był swego rodzaju kotwicą dla Stali, graczem, na którym system defensywny w dużej mierze się opierał.
To on był osią obrony strefowej, to on swoją pracą na nogach często utrudniał innym zdobywanie punktów. Mimo że nie blokował rzutów, od lat postrzegaliśmy go jako jednego z czołowych defensorów na pozycji numer 5.
Nie umniejszając sukcesowi transferowemu klub z Dąbrowy Górniczej, powstaje pytanie, dlaczego Sobina nie chciał nikt z czołówki? Czy Stal rzeczywiście lekką ręką powinna decydować się na rozstanie? Co jest w Sobinie nie tak, że trener Igor Milicić już drugi raz z niego rezygnuje?
Z Josipem pewnego poziomu się nie przeskoczy – chyba do takiego wniosku doszedł Milicić i można to zrozumieć. Sobin nie jest atletą, gra w starym stylu, nie umie rzucać – kilka poważnych minusów znajdziemy, które sprawiają, że z graniem na poziomie europejskim Chorwat będzie miał kłopot. Kiedy pojawiał się rywal skoczny, wyższy, grający bardzo fizycznie, zaczynał się problem ze zbiórką i chyba tutaj należy szukać także przyczyn odstawienia Sobina.
Dla MKS-u nie jest to jednak w ogóle zagadnieniem. Ba, dla dąbrowian na ten moment to transfer gwiazdorski, bo Sobin to gwarancja jakości po obu stronach parkietu. Kwestia jest jednak taka – czy ktoś inny niż Igor Milicić będzie znał kody do Sobina? Czy Jacek Winnicki także będzie umiał wpasować go do taktyki, tak jak obecny szkoleniowiec Stali?
Tutaj mam trochę wątpliwości, dlatego że trener Winnicki chciał mieć zazwyczaj zespoły biegające, grające szybko, niekoniecznie ustawiające się pod środkowego. W ostatnim sezonie Josip Sobin we wszystkich swoich meczach rozegrał 134 akcje w post up, a cała drużyna MKS-u w sezonach 2017/18 i 2018/19 odpowiednio 112 i 113.
Bardziej kojarzę jego drużyny ze schodzeniem w “mikroball”, np. z Melvinem czy Kostrzewskim na centrze, niż podwyższaniem składu i dokarmianiu środkowego. Ostatnia taka próba z Yancy Gatesem w Ostrowie trenerowi Winnickiemu nie wyszła, dlatego i tutaj można mieć teraz pewne wątpliwości.
Grzegorz Szybieniecki, @gszyb
[/ihc-hide-content]