
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Drużyna Michała Michalaka, wbrew wszelkim przewidywaniom, po 20 rozegranych meczach ledwo opuściła strefę spadkową Bundesligi, i to tylko dlatego, że Wurzburg ma jedno mniej rozegrane spotkanie, a Giessen aż dwa. Można śmiało powiedzieć, że start sezonu, był dla klubu, który poprzednie lata spędzał w czołówce ligi i uzbierał naprawdę pokaźny budżet, prawdziwą katastrofą.
„Nie ma co ukrywać – początek był tragiczny. Pierwszy mecz przegraliśmy w ostatniej akcji na wyjeździe. Później przyszły zwycięstwa w Lidze Mistrzów i jedno w lidze, kolejno przegrana w Wurzburgu, pomimo dla mnie dobrego spotkania (29 punktów). Jednak wciąż zdarzały nam się porażki w meczach na styku z potencjalnie słabszymi rywalami i pojawiły się nerwy.” – mówi nam Michał Michalak.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Dodatkowo na klub spadł problem kontuzji – dwa dni po meczu z Wurzburgiem uraz wykluczył z gry Michała Michalaka, który zmuszony był pauzować dwa miesiące, a Oldenburg zaliczył wówczas bilans 1-9.
Kolejno wypadł drugi kluczowy gracz – rozgrywający Max Heidegger (2 miesiące), a trener rozpoczął zmiany w wypracowanym przez off-season systemie i roszady w rotacji. Sezon skomplikowało także zarażenie się większości graczy koronawirusem i przymusowa kwarantanna.
„Zatraciliśmy mentalność zwycięzców. Wychodziliśmy na parkiet bardziej bojąc się przegrać, niż chcąc wygrać mecz. Zaczęła pojawiać się blokada – każdy z nas wiedział ile potencjału zebrano w tej drużynie, a jednocześnie wyniki mówiły same za siebie.” – ocenia reprezentant Polski.
Żeby przerwać fatalną passę zarząd Oldenburga postanowił rozwiązać współpracę z Mladenem Drijenciciem, który pełnił obowiązki głównego szkoleniowca od 2015 roku, prowadząc klub między innymi do finałów Bundesligi. Zastąpił go dotychczasowy asystent Alen Abez.
„Szukaliśmy meczu na przełamanie, niestety on nie nadchodził. Po siedmiu latach postanowiono pożegnać się z trenerem Drijenciciem, stery przejął Abez i można powiedzieć, że prezentowaliśmy się jeszcze gorzej. Trzy mecze przegraliśmy różnicą prawie 20 punktów i wtedy postanowiono, że czas sięgnąć po człowieka z zewnątrz i zatrudniono Ingo Freyera.” – opowiada Polak.
Freyer to były gracz występujący w swojej karierze głównie w Bundeslidze. Dziesięć lat spędził jako szkoleniowiec Phoenix Hagen, budując od zera całą strukturę tego klubu i doprowadzając go do solidnego poziomu. Już wówczas zasłynął ze stylu preferującego szybką i ofensywną grę. W ten sam sposób co Hagen prowadził Giessen 46’ers, rozstając się z klubem pod koniec 2020 roku z powodu serii sześciu porażek.
„Trener całkowicie odmienił koncepcję naszej gry. Od nowa ustawił także hierarchię drużyny. Gramy zdecydowanie szybciej w ataku, bardziej agresywnie w obronie. Defensywa w swoich założeniach jest dużo prostsza, ale w pełni wykorzystuje nasz potencjał. Jak widać po ostatnich czterech spotkaniach, zaproponowany przez Freyera system nam odpowiada, dużo lepiej czujemy się jako drużyna i przede wszystkim wygrywamy.” – mówi Michalak.
Rzeczywiście, Oldenburg obecnie zalicza bilans 3-1, przegrywając tylko z zajmującym trzecie miejsce, zawsze silnym Ulm, a i w tym spotkaniu niewiele brakowało do szczęścia. Kluczowym pojedynkiem był pierwszy mecz Freyera w nowym klubie, w którym Baskets wygrali z Fraport Skyliners 103-110.
W tym momencie Oldenbrug notuje małą serię dwóch przekonywujących zwycięstw z rzędu: 109-73 z Heidelbergiem i 110-93 z MBC, byłym zespołem Michalaka.
„Chcemy grać bardzo szybko, ale przy tym tempie popełniamy naprawdę mało strat, jednocześnie wymuszając wiele błędów przeciwnika (średnio 18.3). Mamy jasno określone zasady, znamy wymagania trenera. Rozumiemy również jakie są nasze słabe strony. Wraz z zwycięstwami i dużą ilością zdobywanych punktów nastroje w szatni są znacznie lepsze.”
Zdaje się, że Michał Michalak również indywidualnie odnalazł swoją optymalną formę. Pod wodzą nowego trenera zdobywał kolejno 23, 12, 26 i 21 punktów, grając po około 30 minut. W każdym meczu trafił choć jeden rzut trzypunktowy, a w ostatniej wygranej z MBC pięciokrotnie przymierzył celnie zza łuku. Dla porównania w styczniu, za krótkiej kadencji Abeza, rzucał dwa razy po 10 oczek i raz zaledwie 4.
„Mogę śmiało powiedzieć, że jestem teraz zdrowy i wróciłem do dobrej formy, zarówno koszykarskiej, jak i fizycznej. Wracając do rotacji w grudniu tak naprawdę nie byłem w pełni zdrowy i potrzebowałem nieco czasu. Chciałem wówczas pomóc drużynie, ale indywidualnie wciąż to nie było to. Trener Ingo mi zaufał, dał mi możliwość grać tak, jak lubię. Znał mnie już z poprzedniego sezonu, oglądał moje mecze. Dobrze, że moja forma przekłada się dziś na korzyść drużyny.” – cieszy się Michał.
Powrót do dobrej dyspozycji Michalaka powinien cieszyć także kibiców reprezentacji Polski, którzy czekają na nadchodzące starcia z Estończykami w eliminacjach do mistrzostw świata. Zawodnik Oldenburga na pozycji rzucającego wzmocni naszą rotację obok Garbacza i Karolaka.
„Rozmawiałem już z trenerem Miliciciem, bardzo chciałem przyjechać na pierwsze okienko reprezentacyjne, niestety nie byłem wówczas w stanie pomóc drużynie. Zdaję sobie sprawę, że najbliższe dwa mecze są kluczowe w kwestii naszego potencjalnego awansu z grupy. Z pewnością nie będą to łatwe spotkania, drużyna Estonii nie jest wygodnym rywalem. Oglądałem ich mecz z Niemcami, dobrze przejmują krycie, grają na dużej energii. Cieszę się, że akurat teraz jestem w naprawdę dobrej formie.” – mówi gracz Oldenburga.
Oprócz wyzwań w barwach narodowych Michalaka czeka jeszcze sporo spotkań w lidze niemieckiej. Po fatalnym początku ciężko o optymizm, ale…
„Patrząc na zawodników jakich mamy w zespole, ich potencjał, to jak funkcjonowali w poprzednich klubach, to uważam, że jest to drużyna przynajmniej na play-off Bundesligi. Przy obecnym bilansie wciąż sporo nam brakuje, ale w końcu jesteśmy na właściwych torach. Prezentując taką grę powinniśmy się utrzymać, a przy dobrych wiatrach spróbujemy podjąć walkę o ósmą lokatę przed play-off. Może wybiegam daleko w przyszłość, ale mamy przed sobą jeszcze czternaście spotkań. Skoro wcześniej przegraliśmy tak wiele spotkań pod rząd, to teraz możemy je równie dobrze wygrać.” – ocenia.
Już szesnastego lutego Oldenburg postara się przedłuż dobrą passę w meczu u siebie z zajmującymi dziesiąte miejsce w lidze medi bayreuth, a z początkiem marca podejmą Hamburg Towers i Brose Bamberg. Wszystkie te kluby, w wyrównanej lidze niemieckiej, znajdują się w zasięgu zespołu Ingo Freyera. Pościg za play-off najwyższy czas zacząć.
Grzegorz Szklarczuk, Berlin
[/ihc-hide-content]