Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
– Aby w jakimkolwiek rankingu wszech czasów wdrapać się do Top10, trzeba przepracować przynajmniej 10 tysięcy godzin. Ja w salach treningowych spędziłem zdecydowanie więcej – twierdzi sam Melo.
We wzmiankowanym rankingu jeszcze przed zakończeniem tego sezonu może wdrapać się na miejsce numer 9. Nad nim będą już tylko Kareem, Malone, LeBron, Kobe, MJ, Dirk, Wilt i Shaq.
Cholernie solidne towarzystwo.
Zatem, dla porządku, przypomnijmy w telegraficznym skrócie opinie na temat Melo z lat 2017-19:
- Zadufany w sobie weteran, który kiedyś zdobywał całkiem sporo punktów, ale sportowo nowe czasy w NBA wypluły prosto go na bruk.
- Jeden z najgorszych obrońców, jakich NBA w XXI wieku widziała.
- Człowiek, który zaledwie około dwóch razy w karierze podał piłkę do lepiej ustawionego kolegi.
- Celebryta, który zawsze bardziej niż na osiągnięcia sportowe zwracał uwagę na to, jak go postrzegają inni, i na ubiór też.
- Koszykarz, który wyśmiał pytanie o to „czy może rozpoczynać mecz, wchodząc do gry z ławki” niczym lata wcześniej Allen Iverson zasadność trenowania.
Damian Lillard kilka dni temu:
– Melo, którego wszyscy – w ich mniemaniu – znali z mediów i ten prawdziwy Melo, który gra z nami w kosza, mają ze sobą tyle wspólnego co noc i dzień. Klasyczne 180 stopni.
Nie, to nie będzie laurka. Chcąc spróbować spojrzeć na Melo całościowo, trzeba przypomnieć, co kryje się za jego uszami. Po 18 latach spędzonych w NBA bez większego problemu wymienię siedem grzechów głównych.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!