
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Politechnika Gdańska – Miasto Zakochanych Chełmno
Czas akcji – sobota, 24 października
Miejsce akcji – hala Politechniki Gdańskiej
Jesteśmy w grupie A 2. ligi, gdzie po dwóch zwycięstwach na początku rozgrywek, Politechnika Gdańska podejmie absolutnego beniaminka, Miasto Zakochanych Chełmno, a transmisję przeprowadza strona tvcom.pl
Zakochani rozpoczęli sezon od klęski 56:107 w Inowrocławiu, ale potem jednak pokonali we własnym obiekcie 71:67 Sklep Polski Gniezno, wygrali też aż 109:66 w Gdyni z tamtejszymi Rekinami.
Zaczynamy mecz!
.
Mamy od razu pierwszą kontrowersję – fryzura sędziego rozpoczynającego grę sugeruje, że może wspierać drużynę gości. Czyż bowiem nie ma on z tyłu głowy wyciętego serca?
Wśród gdańszczan nie za bardzo widać tzw. wiecznych studentów Politechniki, zatem to gracze z Chełmna dominują doświadczeniem i wagą. Zakochani są rozkojarzeni – rozpoczynają mecz od 3 strat, gospodarze za to punktują i obejmują prowadzenie 11:2.
– Praktycznie w każdym spotkaniu mamy nerwowe początki, już się do tego trochę przyzwyczaiłem – mówi nam po zakończeniu spotkania Mirosław Gajewski, szkoleniowiec drużyny z Chełmna.
Zmuszeni do strefy
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Oba zespoły rozpoczynają obroną każdy swego – gospodarze próbują nawet agresywnych wstawek defensywy, z kolei goście przekazują krycie, co jednak wychodzi im bardzo nieporadnie. Ostatecznie przez większość spotkania drużyny korzystają z obrony strefowej.
– We wcześniejszych meczach praktycznie jej nie używaliśmy, ale przyjechaliśmy do Gdańska bez trójki graczy, zatem musieliśmy ostrożnie gospodarować siłami. Już w meczu w Inowrocławiu wypadła nam dwójka rozgrywających, a jednego z nich kontuzja na pewno wyeliminuje do końca sezonu – tłumaczy szkoleniowiec Miasta Zakochanych.
Rodzajów obrony strefowej nie udaje nam się odczytać. Powód? Kamera filmuje mecz praktycznie z poziomu parkietu i zakrzywia to mocno obraz. Momentami pojawiają się też u kamerzysty kłopoty z nadążeniem za boiskowymi wydarzeniami. Lepiej niż na Emocje.TV funkcjonuje za to zegar odmierzający czas spotkania i akcji.
Ogólnie — mecz podąża za światowymi trendami. Obie drużyny solidarnie i zgodnie z kanonami nowoczesnego basketu, oddają w nim po 37 rzutów z dystansu, a lepsze akcje przeplatane są z ciut gorszymi.
.
Całkiem dobrze oceniamy sędziowanie, chociaż w jednej z akcji 1. kwarty arbitrzy nie odgwizdali ewidentnie spóźnionego wślizgu. Pan Sławek w Lidze Plus Extra zapewne nie będzie zadowolony.
.
Wraz z upływem meczu goście przejmują kontrolę nad sytuacją, a w ich szeregach szaleje Krzysztof Kozłowski (25 pkt) – klasowy, leworęczny snajper trafia 7 z 10 oddanych rzutów za 3. Szybkie zerknięcie na raporty z wcześniejszych spotkań pokazuje nam jednak, że wcześniej wcale mu tak dobrze nie szło.
– Żaden z moich graczy nigdy nie występował na poziomie 2. ligi, wszystko jest tu dla nas nowe. Przed meczem z Politechniką udało nam się obejrzeć jeden mecz rywala, ale ogólnie to nikogo tu nie znamy. Naszym celem jest utrzymanie, na szczęście z grupy A spada tylko jeden zespół, a my mamy już trzy wygrane – opowiada szkoleniowiec Zakochanych.
– Mam wyrównany zespół i praktycznie w każdym meczu, kto inny potrafi pociągnąć grę. Decyduje zatem dyspozycja dnia – dodaje Gajewski.
Jedną z siedmiu swoich trójek Kozłowski trafia w ostatnich sekundach trzeciej kwarty. Celnym rzutem odpowiadają jeszcze gospodarze… no ale wtedy akurat kamerzysta nie staje na wysokości zadania.
.
Uwaga na numer 40!
W decydujących minutach niespodziewanie to młodsi gracze Politechniki opadają z sił albo z koncentracji i w 4. kwarcie zdobywają tylko 9 punktów. Nie pomaga nawet „Biegaj, biegaj”, o który to okrzyk podejrzewamy ich szkoleniowca.
– Spróbowaliśmy wtedy kombinowanej obrony, z indywidualnym kryciem zawodnika rywali z numerem „40” – opowiada szkoleniowiec z Chełmna.
Gracz z numerem „40” na białej koszulce to Błażej Czerniewicz (28 pkt, 6 as., 7 zb.), jak się okazało później, wcale nie anonimowy koszykarz na Twitterze. Można na nim znaleźć choćby kilka jego akcji z ubiegłorocznych mistrzostw Polski do lat 18. Nie dziwimy się, gdyż w sobotnim spotkaniu wykonał z kolei takie zagranie.
.
– Rzeczywiście widać po nim spore możliwości. W końcówce może za bardzo forsował grę pod siebie, nawet wtedy, gdy kryliśmy go indywidualnie. Wydaje się jednak, że już za rok powinien grać na wyższym poziomie rozgrywek – chwali Czerniewicza trener Gajewski.
My podpisujemy się pod tymi słowami. Zaledwie 17-letni Czerniewicz także nam zaprezentował się jako zawodnik z dobrymi warunkami fizycznymi, ciągiem na kosz i dobrym panowaniem nad piłką. Na pewno warto z nim pracować i pilnować jego nazwiska w notesie.
Earl Watson z Chełmna

.
W czwartej kwarcie kluczowe akcje w zespole gości przeprowadza ich bardzo charakterystyczny środkowy, 38-letni Mariusz Dembek. Budową ciała przypomina nam trochę Earla Watsona z Legii Warszawa, ale w przeciwieństwie do Amerykanina grozi również rzutem o deskę z półdystansu. Trenerowi Wojciechowi Kamińskiemu niewątpliwie dałoby to nowe możliwości gry w ataku.
.
Jak poinformował nas trener Gajewski, Dembek to wychowanek klubu z Chełmna. W zespole jest również o rok od niego starszy Michał Schreiber, który do drużyny zespołu przebijał się z kolei przez występy w lokalnej Chełmińskiej Lidze Koszykówki.
Ostatecznie Miasto Zakochanych Chełmno pokonuje Politechnikę Gdańską 86:75 i odnosi trzecie zwycięstwo w grupie A rozgrywek 2. ligi. My z żalem opuszczamy trójmiejski obiekt i rozpoczynamy poszukiwania nowego miejsca na świecie, gdzie też gra się w ciekawy basket.
Wojciech Malinowski, @Stingerpicks

[/ihc-hide-content]