
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Wcale nie tylko atak
Bez świetnej dyspozycji Amerykanina w ataku, drużyna z Torunia nie miałaby nawet prawa myśleć o bilansie zbliżonym do obecnego 6-2. Tak duże skupienie się na jego ofensywnych poczynaniach sprawia, że Watson jest mimowolnie niedoceniany po drugiej stronie parkietu.
Maurice robi kawał dobrej roboty jeśli chodzi o przesuwanie się i rotowanie – słabe warunki fizyczne nie pozwalają mu na bycie jakimkolwiek zagrożeniem w roli tzw. „help defender”, czyli zawodnika dochodzącego z pomocy, ale jego defensywna antycypacja i boiskowy spryt przyczyniają się do kilku zwycięskich posiadań w każdym meczu.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Watson ma instynkt do przechwytów i bardzo aktywne ręce. To w połączeniu z umiejętnością przewidywania zagrań sprawia, że jest on w stanie wyjść obronną ręku z wielu niekorzystnych sytuacji. Przykładowo, gdy Maurice widzi, że rotacje w obronie doprowadziły do tego, że będzie on musiał dojść do obracającego się pod kosz centra, nie przyjmuje biernej postawy, ale świadom swych fizycznych braków, od razu poluje na przechwyt. Oczywiście notuje on też wiele prostszych i łatwiejszych przechwytów, ale to właśnie te wynikające z koszykarskiej inteligencji są w największym stopniu godne pochwały.
Średnia 1,9 przechwytu na mecz stawia go w ścisłej czołówce PLK. Jest to szczególnie ważne, gdyż Twarde Pierniki prezentują się w szybkim ataku bardzo dobrze, mając do dyspozycji szybko biegających zawodników, jak James Eads, Jahenns Manigat, czy nawet Michał Kołodziej.
Po złapaniu piłki w obronie torunianie momentalnie próbują dostarczyć ją do Watsona, który zawsze napędza akcję. Dlatego sytuacje, w których Watson sam notuje przechwyt są wyjątkowo efektywne – skuteczność Amerykanina (13/19) w tranzycji mówi sama za siebie.
.
Dyrygowanie zespołem
Wszyscy zachwycają się liczbami asyst, którymi Watson popisuje się w obecnych rozgrywkach. Oczywiście prawie 10 asyst na mecz nie może brać się z przypadku, ale warto pamiętać, że PLK zna przykłady rozgrywających, którzy notowali pokaźne statystyki pod względem asyst, jednocześnie nie dając ofensywie swojej drużyny jakichś znacznych profitów.
Watson jest na tyle wyjątkowym graczem, że gdyby nawet jego średnia asyst była dwukrotnie mniejsza, wciąż trzeba by było nazywać prawdziwym generałem parkietu.
Godne podziwu jest to, w jak mądry sposób Maurice uruchamia kolegów w ataku pozycyjnym. Paradoksalnie, robi to w sposób raczej niekorzystny dla nabijania kolejnych asyst. Na pierwszy plan wysuwa się tu współpraca z Trevorem Thompsonem, który po cichu też mocno przyczynia się do sukcesu Twardych Pierników.
Watson z meczu na mecz coraz częściej wykorzystuje wysokiego kolegę do rozbijania obrony rywali, przez akcje typu „short roll”. Polegają one na dostarczeniu piłki do rollującego zawodnika między linią rzutów wolnych a linią trzypunktową, gdzie wysoki ma za zadanie rozegrać przewagę 4 vs 3.
Amerykański center jak na razie wzorowo wywiązuje się z tego zadania, gdyż relatywnie szybko rozrzuca piłkę dalej na obwód, a gdy defensywa odpuści go, może wykonać poprawny technicznie rzut z półdystansu, lub po jednym koźle przesunąć się pod samą obręcz. Watsona trzeba pochwalić za to, że nie próbuje na siłę szukać podania kończącego do swojego rodaka w akcjach Pick&Roll, tylko od razu pozbywa się piłki gdy widzi jakąkolwiek lukę w obronie przeciwników.
.
Jeśli jesteśmy już przy dograniach, to warto podkreślić, że podania rozgrywającego Torunia mają świetny timing i robią niezauważalną w statystykach różnicę – w wielu akcjach jeden kozioł więcej, czy nawet podanie po złapaniu piłki zablokowałoby możliwość oddania rzutu z czystej pozycji.
.
Aspekt psychologiczny
Znów kręcimy się wokół czynników niewidzialnych w meczowym protokole. Gdyby szukać na siłę jakiegoś słabszego punktu w grze ofensywnej Watsona, zapewne większość kibiców (szczególnie przed meczem z Zastalem) wskazałaby na rzut.
Co prawda, przez ostatnie lata Amerykanin nie schodził poniżej 35% z dystansu, ale sama mechanika jego rzutu w pewnym sensie może kusić niektórych obrońców do chodzenia „pod zasłoną” na Pick&Rollu. Widoczne było to chociażby na samym początku meczu ze Spójnią Stargard. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się, gdyby trener Łukomski celowo kazał swoim podopiecznym zacząć spotkanie od chodzenia dołem, by pozbawić w jakimś stopniu Watsona pewności siebie.
Absolwent uczelni Creighton jednak dał wyraźny sygnał, że nie straszne mu takie rzeczy i gdy w kolejnych akcjach gracze Spójni znów odpuszczali go na obwodzie, ten bez wahania oddawał rzut. W taki sposób Watson pokazuje, że jest prawdziwym liderem, a drużyna może zawsze na niego liczyć i prędzej przegra mecz przez jego złą skuteczność niż przez odsunięcie się w cień.
.
Mowa ciała
Niewielu jest w naszej lidze zawodników, którzy grają w koszykówkę z podobnym entuzjazmem jak Maurice. To jak cieszy się każdą udaną akcją kolegów oraz zagrzewa partnerów do walki zasługuję na ogromne docenienie. Watson pod względem charakteru okazał się być idealnie pasującą do tegorocznego składu Twardych Pierników osobą.
Powiedzmy sobie wprost – na papierze zespół Torunia nie wyglądał (i mimo licznych sukcesów, wciąż nie wygląda) na jakąś mocną ekipę. Nie da się nie zauważyć, że przynajmniej kilka razy na mecz torunianie popełniają dość proste błędy lub nie trafiają bardzo łatwych rzutów z bliskiej odległości. Mimo to, nie zauważyłem żeby Maurice choć raz w jakikolwiek sposób wyraził swoją irytację tym faktem.
To właśnie dzięki takiej postawie lidera, gracze trenera Skelina z tygodnia na tydzień zyskują coraz więcej pewności siebie, co widoczne jest zarówno w indywidualnych statystykach, jak i zespołowych osiągnięciach.
Stanisław Woźniak, @stanio2002
[/ihc-hide-content]