
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Pamela Wrona: Czym dla pana jest niepełnosprawność?
Mateusz Filipski: O niepełnosprawności przypominam sobie tylko wtedy, gdy muszę założyć protezę. Uważam, że ludzie mają gorzej niż ja. Nie czuję się niepełnosprawny, nie odczuwam tego. Chyba, że idę ulicą i ludzie mi się przyglądają.
Szybko musiał pan dorosnąć?
Myślę, że tak. W wieku 13 lat zachorowałem na raka kości. Wszystko się zmieniło, przewróciło do góry nogami. Przeszedłem chemioterapię. Abym mógł żyć, lekarze musieli amputować moją nogę.
Rozumiał pan to?
Czy rozumiałem? Po prostu musiałem się z tym pogodzić.
Brak możliwości wyboru hartuje?
Zdecydowanie tak.
Diagnoza w tak młodym wieku była dla pana ciosem?
Na początku nie było łatwo. Ale pewnego dnia powiedziałem sobie, że to nie ja mam raka, tylko rak ma mnie i to ja go zniszczę. Kiedy miałem na szali swoje własne życie, zacząłem rozumieć, że muszę jak najszybciej ułożyć to sobie w głowie, uporać się z własnymi myślami i żyć dalej.
Rodzice też ciężko to znieśli. Ale gdy widzieli, że ja daję radę, to oni też musieli. Nie mogli okazać słabości. Wręcz przeciwnie, pokazywali mi siłę, wolę walki. Pewnie po kątach płakali. Jednak dopóki ja nie rozpaczałem, to oni też nie.
Był moment, w którym pan naprawdę się bał?
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!